Zapraszamy do przeczytania analizy z 24. kolejki LOTTO Ekstraklasy w sezonie 2016/2017.

Zawodnik Korony, parę metrów przed bramką przeciwników nie trafia w piłkę. Brak precyzji a może jednak ingerencja znajdującego się za nim obrońcy?

Zobacz sytuację

Po wrzutce w pole karne Górnika, zawodnik Korony znajdujący się na tzw. długim słupku zagrywa piłkę głową w poprzek pola bramkowego. Niedotknięta przez nikogo piłka zmierza w kierunku napastnika Korony, który na wysokości tzw. krótkiego słupka składa się do strzału. Znajduje się on  3-4 metry od niestrzeżonej części bramki – bramkarz przemieszcza się dopiero do tej jej części. Za plecami napastnika Korony znajduje się obrońca Górnika, który w momencie gdy napastnik składa się do strzału, zbliża się  do niego  będąc ciągle za jego plecami, nie próbując  podjąć walki o piłkę. Napastnik nie trafia w piłkę i chwilę potem, niestety w dość nieudolny sposób, wyrzucając ręce w górę, upada. Sędzia dyktuje rzut karny i w mojej ocenie ma do tego pełne prawo.

Zauważmy bowiem, że jest to sytuacja w której obrońca „operuje” za plecami napastnika, nie podejmując najmniejszej próby walki o piłkę. Zbliża się on do napastnika wystarczająco blisko aby mógł mieć miejsce jego kontakt z robiącą  zamach w celu uderzenia piłki, prawą nogą napastnika. Popatrzmy na załączoną  stopklatkę. Widoczny jest na niej sposób aktywności obrońcy Górnika – wykrok prawą  nogą – i sposób składania się do strzału napastnika. Zauważmy, że napastnik jest wychylony w lewo co oznacza, że przy uderzeniu piłki z tzw. woleja, jego prawa „strzelająca” noga będzie wychylona w prawo. Oznacza to, że uprawniona jest hipoteza, że robiąc wykrok prawą nogą, obrońca skutecznie zbił z zamierzonego toru ruchu, prawą nogę napastnika, co skutkowało nie trafieniem napastnika w piłkę. Przecież nie był potrzebny silny kontakt nóg, już lekkie potrącenie mogło być wystarczające do uniemożliwienia  napastnikowi Korony trafienia w piłkę.

Tak to jest tylko hipoteza ale dotycząca sytuacji, kiedy tylko napastnik ma szansę na zagranie piłki. Znajduje się on przed praktycznie pustą bramką i znajdujący się za nim obrońca musi mieć świadomość, że jego „aktywność” nie mająca związku z walką o piłkę może być uznana przez sędziego za przewinienie. Jestem przekonany, że jest to sytuacja, kiedy należy zastosować rekomendację: sędzia tylko wtedy nie gwiżdże przewinienia obrońcy, kiedy widzi, że przewinienia nie było.  Inaczej mówiąc, w tej konkretnej sytuacji, sędzia tylko wtedy nie gwiżdże przewinienia, kiedy widzi, że wykrok obrońcy nie doprowadza do kontaktu jego nogi z nogą składającego się do strzału napastnika.  A tego, sędzia w żadnym razie nie mógł widzieć.

Czyli, powtórzę, sędzia miał prawo podyktować rzut karny, karząc dodatkowo obrońcę napomnieniem lub wykluczeniem z gry. Osobiście optowałbym za napomnieniem, uznając, że prawdopodobieństwo strzelenia bramki przez napastnika było na poziomie odpowiadającym korzystnej akcji. Ale nie protestowałbym, gdyby ktoś uznał, że obrońca, swoim faulem,  pozbawił napastnika realnej szansy na zdobycie bramki.
Nie protestowałbym również, gdyby sędzia uznał, że nie było przewinienia obrońcy a za takim spojrzeniem przemawiałby nienaturalny, wręcz pachnący symulacją upadek napastnika. Ale zawsze oczekiwałbym jednoznacznej, natychmiastowej decyzji sędziego, wskazania na punkt karny lub zarządzenie rzutu od bramki.

Zobacz sytuację

Sędzia dyktuje rzut karny dla BBT za trzymanie napastnika przez obrońcę Ruchu we własnym polu karnym. Wszystko to działo się  na oczach sędziego, który nie miał wątpliwości, że przewinienie obrońcy miało miejsce i miał rację. Popatrzmy na załączoną stopklatkę i na tym moglibyśmy zakończyć analizę. Piłka już porusza się w kierunku pola karnego, jest dobrze widoczna na stopklatce, a obrońca odwrócony do niej tyłem interesuje się jedynie przeciwnikiem. To nie jest walka o piłkę, kiedy tolerancja sędziów dla pracy rękami przez walczących o nią zawodników jest wręcz ogromna. To jest destrukcyjne działanie obrońcy bez zainteresowania piłką, w przypadku którego tolerancja sędziego dla pracy rękami obrońcy jest znikoma. Zauważmy, że obrońca dopiero wtedy jest zwrócony twarzą do piłki,  kiedy razem z trzymanym napastnikiem robi obrót. Ale wtedy to napastnik znajduje się od strony piłki. To było ewidentne przewinienie obrońcy i naprawdę nie wypada mówić o kontrowersji.

Zobacz sytuację

Jak to miło analizować sytuacje odnośnie „ręki” mając klarowne zasady oceny rozmyślności kontaktów ręki zawodnika z piłką.  Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z piłką oczekiwaną lecącą z dalszej odległości. Oznaczałoby to, że każdy kontakt ręki obrońcy BBT z piłką byłby kontaktem rozmyślnym, wymagającym podyktowania rzutu karnego.

Zauważmy jednak, że jakikolwiek kontakt głów wyskakujących do piłki współpartnerów obrońcy BBT i napastnika Ruchu z piłką, zmieniłby kwalifikację  „rodzaju” piłki. W momencie zagrania piłki przez nich, nawet nieznacznego, piłka stałaby się piłką nieoczekiwaną. W takim razie należałoby stwierdzić, czy ręce obrońcy BBT w momencie kontaktu głowy jego współpartnera lub napastnika Ruchu z piłką były ułożone naturalnie i czy był on w stanie uniknąć  kontaktu jego ręki z piłką. W mojej ocenie obrońca miałby ręce ułożone naturalnie i nie byłby w stanie uniknąć trafienia. Podobnie wyglądałaby sytuacja, gdyby obrońca BBT nie mógł obserwować piłki w ciągu całego jej lotu, bo wyskakujący do góry współpartnerzy bądź przeciwnik przesłanialiby mu jej widok. Wtedy też mielibyśmy do czynienia z piłką nieoczekiwaną i w mojej ocenie nie byłoby przewinienia.

Przyglądałem się wielokrotnie całej sytuacji i wydaje mi się, że jednak należy zastosować do jej analizy zasady dla piłek oczekiwanych z dalszej odległości. Mogę się mylić, ale jednego jestem pewny: w żadnym razie nieuprawnione jest twierdzenie o ewidentnej ręce obrońcy BBT.