Stoją od lewej: Łukasz Marciniak, Sebastian Majcher i Bartosz Sierakowski. Reportaż i zdjęcia Krzysztof Wilk

Orzeł Olszanka na stałe zakotwiczył na najniższym poziomie rozgrywkowym, ale tak ma być. Ze względu na skromne finanse i mały potencjał ludnościowy, celem klubu są regularne  występy w B-klasie, które zadowalają miejscowych kibiców. Orzeł z krótką przerwą istnieje od 1947 roku. Za największe jego sukcesy uważa się jednorazowe awanse seniorów do ligi okręgowej i młodzieżowców do 1 ligi juniorów.

W obu tych drużynach grał od początku Łukasz Marciniak, który już 20 lat nieprzerwanie występuje w seniorach Orła. Jeszcze lepszy (siedem lat dłużej) jest jego szwagier, Sebastian Majcher. Z kolei trzeci ze szwagrów, Bartosz Sierakowski, kilka sezonów brylował w 4 lidze. Funkcję skarbnika i zarazem kierownika drużyny pełni Henryk Markowski, o którym wszyscy mówią, że jest podporą tego klubu.

Wracając do finansów, to klub funkcjonuje głównie dzięki pieniądzom z gminy, choć niekiedy wesprą go prywatni sponsorzy. Piłkarze grają całkowicie za darmo. Obecnie drużyna oparta jest na lokalnych zawodnikach, czyli na tych mieszkających w Olszance i okolicznych miejscowościach. Po każdym meczu rozgrywanym u siebie organizowany jest dla zawodników grill, co ma integrować zespół. Działalność klubu opiera się na zaangażowaniu wąskiej grupy ludzi. Jak wspomina Henryk Markowski, dawniej przychodziło na mecze kilka razy więcej osób niż teraz. Szczególnie pamiętne były pojedynki z Lipkami, które gromadziły rekordową publiczność.

W sezonie 2016/2017 Orzeł utrzymał się w klasie A, zajmując wysokie siódme miejsce, ale to wtedy odstąpił miejsce w tej lidze zespołowi ze Żłobizny. Tak ten moment wspomina Łukasz Marciniak: – Zaczęło się od tego, że z gry zrezygnowało kilku zawodników i wtedy przyszedł trener z Brzegu, który przyprowadził ze sobą kilku piłkarzy, co przez jakiś czas dobrze funkcjonowało. Gdy potem trener ten zadecydował, że odchodzi, to z nim poszło sześciu – siedmiu zawodników. Nie mieliśmy wtedy kim grać i uznaliśmy, że w tym momencie nie jesteśmy w stanie funkcjonować na poziomie klasy A. Klub jednak nie przestał istnieć. Graliśmy dalej, ale już w klasie B. Pamiętając to, obecnie w Olszance mierzą siły na zamiary.

W klubie z dumą wspominają dwa największe sukcesy, czyli wywalczenie awansu do ligi okręgowej i do 1 ligi juniorów. W obu tych wydarzeniach uczestniczył Łukasz Marciniak. – Jak awansowaliśmy do tej ligi okręgowej, to tak jakby część zawodników się przestraszyła, bo były mecze, że jeździliśmy „gołą” jedenastką, a nieraz nawet mniej nas było. Tak samo było jak awansowaliśmy z juniorami. Nam się kończył wiek juniora i w nasze miejsce weszli chłopcy o dwa – trzy lata młodsi i oni sobie z tym nie poradzili sobie. My jako juniorzy mieliśmy w dwa lata awansować z klasy A do 1 ligi. Niestety zajęło nam to rok dłużej, stąd część z nas nie miała okazji w tej juniorskiej 1 lidze zagrać – tak Marciniak wspomina okoliczności niepowodzeń w tych dwóch ligach.

Z obecnych piłkarzy największą karierę zrobił wspomniany już Sierakowski, który ma za sobą czwartoligową przeszłość. – Jestem wychowankiem Stali Brzeg. Śmieszna sprawa, bo jak Olszanka spadała z ligi juniorów, to ja z juniorami Stali ją wygrywałem. Jeśli chodzi o IV ligę, to dwa sezony sezony grałem w Olimpii Lewin Brzeski. Później miałem epizod w Namysłowie. Grałem tam rundę jesienną. Było to po tym jak oni spadli z III ligi. Później jeszcze dwa lata byłem w Skalniku Gracze – tak swoją karierę opisuje obecny grający trener Orła.

W drużynie z Olszanki przez wiele lat występował jej działacz, Henryk Markowski. Wtedy największym osiągnięciem klubu była gra w klasie A. – Pamiętam jak kiedyś w sobotę jechaliśmy na mecz do Stali Zawadzkie. Wtedy w soboty chodziło się do szkoły. Ja byłem na lekcjach i przyjechali po mnie takim autobusem, który nazywano ogórkiem. Poczekali aż skończę zajęcia i pojechaliśmy. Pamiętam, że zremisowaliśmy tam 1:1 – wspomina Markowski.