Po wyjazdowej wygranej 3-1 jesienią, kibice z Kórnicy liczyli, że w rewanżu ich pupile po raz drugi urządzą sąsiadowi z tabeli „straszny dwór”. I trudno się dziwić, skoro kórniczanie, jak żadna inna ekipa w lidze imponują niegościnnością na swoim podwórku. Do tej pory przekonały się o tym cztery zespoły, w tym sam lider z Głogówka, który jedynie na obiekcie przy Polnej stracił w tym sezonie komplet punktów. Zera po stronie remisów i porażek na „własnych śmieciach” budzą u rywali szacunek.

Jedni mówią, że spadkowiczowi z A-klasy najzwyczajniej „pomagają ściany”, inni winą za taki stan obarczają tamtejszą murawę, która „stołu” delikatnie mówiąc nie przypomina. – To nie jest tak, że zły stan naszego boiska nam pomaga. Wręcz przeciwnie, bo sami lubimy grać kombinacyjną piłkę. Do tej nawierzchni sami niejednokrotnie musimy się w czasie spotkań ligowych przyzwyczajać, bo nie trenując spotykamy się tylko w niedziele – tłumaczy Łukasz Bordak, w jednej osobie trener i prezes miejscowego LZS-u.

Jakby tego było mało, sobotnia aura zaskoczyła bohaterów „B-undesligowego” widowiska nieprzyjemnymi porywami wiatru, który przez pierwsze 45.minut sprzyjał drużynie z Zawady. Kto w takich warunkach spodziewał się futbolowych fajerwerków musiał się poczuć rozczarowany, choć iście wyspiarskiego podejścia do wykonywania swoich obowiązków było w tym starciu aż nadto. Premierową połowę lepiej rozpoczęli przyjezdni, ale nie stworzyli sobie stuprocentowej okazji do zdobycia gola. Podobnie rzecz się miała w przypadku gospodarzy, którym w ofensywie rękę dwukrotnie podali… ich rywale. Za pierwszym razem błąd jednego z obrońców Zawady „śmierdział swojakiem”, na szczęście dla niedoszłego sprawcy, na wysokości zadania stanął bramkarz, który w sobie tylko wiadomy sposób efektownie wyciągnął piłkę praktycznie z linii bramkowej.

Kiedy obie jedenastki myślały już o odpoczynku, na szarżę w szesnastce Zawady zdecydował się Maksymilian Janocha. Zawodnika miejscowych zatrzymać próbował strzeżący bramki przyjezdnych Denis Gumulak, lecz zrobił to w taki sposób, że sprowokował arbitra do sięgnięcia po gwizdek i podyktowania rzutu karnego. Do wykonania jedenastki podszedł Adrian Śmieszek. Kat zawadzian z pierwszego spotkania obu zespołów, w którym ustrzelił hat-tricka tym razem też zrobił im krzywdę i Kórnica Nowy Dwór schodziła na przerwę z jednobramkowym zapasem. W drugiej odsłonie grająca pod wiatr Zawada szukała okazji, by wyrównać rachunki, lecz bez powodzenia. W dobrej sytuacji znalazł się Andrzej Pope, lecz zamiast do siatki potężnym uderzeniem posłał futbolówkę „Panu Bogu w okno”.

Takich problemów, po drugiej stronie boiska nie miał Sebastian Chrząszcz. Przyznać jednak trzeba, że do strzeleckich wyczynów zawodnika gospodarzy fatalnym kiksem „zaprosił” golkiper drużyny gości. Zbyt krótko wybita piłka trafiła wprost pod nogi pomocnika Kórnicy, któremu przyszło skierować ją między słupki obok rozpaczliwie interweniującego D.Gumulaka. Więcej bramek w tej konfrontacji już nie padło i sędzia mógł użyć gwizdka po raz ostatni. Wartą wzmianki jest postać rozjemcy sobotniego meczu. Był nim pan Alojzy Przybyła z Obrowca, któremu sędziowski licznik już dawno wskazał 1200(!) piłkarskich spektakli. To najstarszy i wciąż czynny jeszcze arbiter na Opolszczyźnie, który z charakterystycznym dla siebie humorem w taki oto sposób mówi o swojej pasji: – Sędziowanie to dla mnie frajda, wręcz rarytas! Kocham to, a ponieważ mam jeszcze siły i odwagę nie zamierzam z tego rezygnować. Biegam, jeżdżę na rowerze, spaceruję, no i sędziuję – to mój sposób na życie – zaznaczał pan Alojzy.

Zbigniew Wąs (Zawada): – To był typowy mecz walki. Chcieliśmy się zrewanżować za porażkę w pierwszym meczu, ale okazało się że byliśmy do tego kompletnie nieprzygotowani. Piłkarsko, ale i kadrowo, bo naszą malutką wioskę zamieszkuje ledwie 150 mieszkańców, więc ciężko o szeroką kadrę. Kórnica była dzisiaj do ogrania, ale my zagraliśmy po prostu słabe zawody. U gospodarzy, było nie było spadkowiczu z A-klasy widać było boiskowe ogranie z wyższej ligi. Nie popisał się dzisiaj nasz bramkarz, który przy drugim golu, zwyczajnie „dał ciała”. Traktujemy to jednak jako jego wpadkę, bo to nasz numer jeden między słupkami. W niejednym meczu ratował nas ze sporych opresji.

Łukasz Bordak (Kórnica Nowy Dwór): – Mecz z Zawadą traktuję w kategoriach tych, które po zakończeniu należałoby szybko zapomnieć. Wygraliśmy i to cieszy, ale uczciwie trzeba przyznać, że widowisko nie należało do porywających. Trochę obawiałem się o nas w drugiej połowie, bo często brakuje nam pod koniec meczu sił. Trudno by było inaczej skoro w ogóle nie trenujemy. Wytrzymaliśmy, a z pomocą bramkarza rywali dobiliśmy przeciwnika drugim trafieniem. Czy sędzia słusznie podyktował dla nas rzut karny? Nie mnie to oceniać, bo z mojej perspektywy trudno jednoznacznie to stwierdzić.

Protokół
B-klasa gr.11: LZS Kórnica Nowy Dwór – LZS Zawada 2-0 (1-0)

1-0 Śmieszek-43 (karny)., 2-0 Chrząszcz-78.

Kórnica Nowy Dwór: Felka – M.Janocha, Bołoz, M.Kalus, D.Kalus, Kepa (70.Winkler), Bednarz, Chrząszcz, Heinzer, Kunert, Śmieszek (81.T.Bordak).
Trener: Łukasz Bordak.

Zawada: D.Gumulak – Schirmeisen, Wilczyński, Seremet, Pieknik, Hajduk, Sobotta, Pope, R.Gumulak, Glombitza (46.Bieliński), Konefał.
Trener: Robert Gumulak.

Sędziował: Alojzy Przybyła (Obrowiec).

Widzów: 50.

Pierwsza w tym roku fotorelacja z meczu klasy ? ?

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 27 marca 2018

Reporter Mirosław Szozda.