LZS Goworowice to typowy klub z małej wioski, dla którego głównym celem jest przede wszystkim funkcjonowanie, a nie jakieś spektakularne wyniki i awanse. Kiedy pojawiły się większe sukcesy, to… doprowadziły one do upadku. Obecnie drużyna opiera się prawie w całości na miejscowych mieszkańcach. Wszyscy w Goworowicach zgodnie twierdzą, że gdyby nie Adam Skowronek, to klub nie miałby prawa istnieć. Jest on tam równocześnie prezesem, trenerem i kierownikiem drużyny. Do tego, jak sam mówi, w klubie pierze i sprząta, zaś przez wiele lat w nim grał.

W 1986 roku w Goworowicach wybudowano boisko, a rok później powstał LZS, który istniał do połowy lat 90-tych, po czym zniknął z powierzchni piłkarskiej Polski. W 2001 roku Goworowice zgłosiły się do klasy C, skąd już w drugim sezonie poszły wyżej, a za pierwszym podejściem wskoczył do klasy A, z której po dwóch sezonach spadł. – Jak występowaliśmy w A klasie, to na mecze przychodziły żony, matki, dziewczyny. Były nawet wuwuzele i gromkie śpiewy. Wtedy więcej ludzi jeździło na nasze mecze wyjazdowe, niż obecnie przychodzi na domowe – wspomina z rozrzewnieniem Grzegorz Baziuk, który jest jednym z piłkarzy o najdłuższym stażu w drużynie.

Koledzy właśnie jego wskazują na tego, który „powąchał” większej piłki,. między innymi w drużynie z Goświnowic grał w lidze międzywojewódzkiej juniorów. – W 2004 roku postawiliśmy szatnie. Wszystko zrobiliśmy w czynie społecznym. Nie dostaliśmy na to nawet złotówki. Organizowaliśmy różne festyny, a na nich loterie. Jeden dał królika, inny gęś i tak sobie jakoś poradziliśmy – opowiada Baziuk.

Po spadku, w sezonie 2006/2007 klub wywalczył prawo gry w barażach o powrót do klasy A, które przegrał z Polskim Świętowem. Wtedy też LZS Goworowice… ponownie przestał istnieć, tym razem aż do 2013 roku. – Z pomysłem reaktywacji wyszli sami zawodnicy grający w trampkarzach. Potem w juniorach mieli przerwę i chcieli zagrać w seniorach, stąd chodzili za prezesem, żeby znów zacząć grać – tak o ostatniej reaktywacji opowiada Daniel Głąbik, obecny kapitan drużyny.

– W okresie największych sukcesów popełniliśmy błąd, z którego wyciągnęliśmy wnioski. Naściągaliśmy zawodników z Otmuchowa i okolicznych wiosek, stworzyliśmy mocną drużynę, ale co z tego. Fajnie jest jak się wygrywa. Jak zaczęliśmy przegrywać, to pozyskani zawodnicy zaczęli się obrażać. Z kolei nasi unieśli się honorem i powiedzieli, że cały czas walczyli, a teraz ich odstawiono na ławkę i już nie chcieli podjąć wyzwania. Na koniec zostało pięciu piłkarzy i klub rozpadł się – wspomina prezes.

Oprócz występów w B-klasie w Goworowicach mają ambitny plan utworzenia drużyny młodzieżowej. – To trudne zadanie, ponieważ nasza wieś jest mała i jeszcze wyludnia się, a co za tym idzie jest coraz mniej dzieciaków do kopania piłki. Część naszych chłopaków z rocznika 2010 trenuje w Kamienniku. W czasach gry w klasie A oprócz seniorów mieliśmy juniorów i trampkarzy, więc dobrze byłoby do tego wrócić – precyzuje prezes Skowronek.

W poprzednim sezonie Goworowice postanowiły spróbować swoich sił w rozgrywkach Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Ze względów ekonomicznych wróciły jednak do opolskiego ZPN-u. Przy podejmowaniu decyzji kierowali się przede wszystkim wyjazdami i dokładnie policzyli odległości do rywali. Zawodnicy LZS-u na mecze jeżdżą swoimi prywatnymi samochodami, oczywiście za własne pieniądze,ale to akurat nic nowego nie tylko na tym poziomie rozgrywkowym. LZS Goworowice od nowego sezonu biją się w grupie VIII opolskiej „Serie B”. W tabeli są na miejscu trzecim z dorobkiem 10 punktów.

Reporter i zdjęcia Krzysztof Wilk.