Po prezentacji Berlandu Komprachcice i futsalistów opolskiej Odry, przyszła kolej na ostatniego reprezentanta naszego regionu w 1 lidze futsalu. Mowa o ekipie Gredaru Brzeg, która w tym sezonie szybko ulokowała się najpierw w czubie, a później w środku tabeli i zaoszczędziła tym samym swoim kibicom sporo nerwów. Warto bowiem przypomnieć, że poprzedni sezon brzeżanie zakończyli na ostatnim miejscu w tabeli i zostali zdegradowani do 2 ligi. Dzięki wycofaniu się jednej z drużyn mogą jednak w dalszym ciągu występować na zapleczu ekstraklasy i w tym sezonie dobrze wykorzystują ten dar od losu.

Gredar jest bardzo młodym klubem, gdyż powstał w roku 2012. W ogóle historia futsalu w Brzegu jest krótka, ponieważ poprzednik Gredaru – Orlik został założony raptem trzy lata wcześniej w 2009 roku. Spotkania w tej miejscowości cieszą się sporym zainteresowaniem publiczności i licznej widowni można się było również spodziewać podczas niedzielnej potyczki. Wszak gospodarze podejmowali drużynę Berlandu Komprachcice, czyli były to kolejne derby regionu.

Przed tym spotkaniem nasz reporter przeprowadził krótką rozmowę z prezesem Gredaru Robertem Gorazdowskim.
– Za nami 2/3 rozgrywek, Gredarowi nie grozi ani awans, ani spadek. O jakie cele będzie grał Pana klub w pozostałej części sezonu?
– Mam nadzieję, że spadek nam nie grozi. Chociaż trzeba zaznaczyć, że drużyny z dołu tabeli powzmacniały się, co pokazał pierwszy mecz rundy rewanżowej w Pyskowicach, który przegraliśmy. Jestem jednak optymistą przed tymi 8 kolejkami, które zostały nam do rozegrania, gdyż sam też wzmocniłem drużynę. Chciałbym w końcu triumfować w dwóch meczach derbowych, gdyż w poprzednich dwóch sezonach zanotowaliśmy w tych spotkaniach remis i trzy porażki.

– Zakontraktowanie czterech piłkarzy, z czego trzech z Orła Jelcza – Laskowice w ostatnim dniu okienka transferowego, to znak, że Gredar uzupełnił skład, czy początek budowy nowej drużyny?
– Mam nadzieję, że jedno i drugie. Kamil Kozak, Kamil Dziubczyński, Marcin Krajewski, którzy przyszli z Orła to typowi futsalowi zawodnicy, którzy koncentrują się na występach w hali i nie grają na „trawie”. Tydzień temu zakontraktowałem kolejnego zawodnika futsalu Mateusza Stadnika, który w 2016 zdobył ze swoją drużyną Vfl 05 Hohenstein – Ernstthal tytuł wicemistrza Niemiec. Jako klub będziemy dążyć do tego, aby zapewnić zawodnikom takie warunki finansowe, aby nie musieli występować na boiskach trawiastych. Czy to się uda, to czas pokaże. Te wzmocnienia są efektem przemyślanej polityki. W ten sposób chcemy budować nową drużynę.

– Z transferami bywa różnie. Mam wrażenia, że oczekiwania choćby do osoby Janusza Gancarczyka były większe?
– To prawda, były większe. Chociaż Janusz nigdy nie był zawodnikiem typowo futsalowym, to liczyłem, że może pomóc naszemu zespołowi. Na pewno pomógł nam medialnie, bo dzięki jego transferowi zaczęło się znacznie więcej mówić o Gredarze. W piłce nożnej to znana postać i „głośne” nazwisko. Cały czas dochodzi do siebie po kontuzji i liczę na to, że jeszcze wystąpi w naszych barwach.

– Zapewne nie wszyscy kibice futsalu wiedzą, że w pana klubie jest trener kadry Polski i trzech reprezentacyjnych zawodników.
– Pewnie nie wszyscy, więc trzeba powiedzieć, że chodzi o reprezentację żołnierzy w futsalu. Artur Adasik został jej szkoleniowcem, co jest dużym wyróżnieniem, które dodaje prestiżu naszemu klubowi. Z kolei Marcin Zajączkowski, Rafał Ożóg, Janusz Fabijaniak będą mieli okazję zaistnieć na arenie międzynarodowej jako piłkarze. To nowo powstała reprezentacja, która jest budowana z myślą o występie na mistrzostwach świata żołnierzy, które będą rozegrane w 2020 roku.

Relacja

Pierwsze minuty, jak i całe spotkanie były wyrównane. Ze strony gości wielką ochotę do gry wykazywał Markus Przywara, który często uderzał z dystansu, ale nie mógł wstrzelić się w bramkę Marcina Raczkowskiego. Brzeżanie również odpowiadali groźnymi uderzeniami zza pola karnego, a czynili to Rafał Ożóg i Patryk Dykus. W końcu w 16 minucie na prowadzenie wyszli miejscowi. Po uderzeniu jednego z zawodników Gredaru, piłka trafiła w gracza Berlandu i zmierzała w kierunku Siergieja Burduji. Gdy bramkarz gości sposobił się do jej przyjęcia, jak spod ziemi wyrósł przed nim Mateusz Fabiszewski. Uprzedził golkipera Przyjezdnych, ograł go i skierował piłkę do pustej bramki. Sześć minut po przerwie miejscowi prowadzili już 2-0, a tym razem z bliska skutecznie uderzył Maciej Salak. Tym prowadzeniem gracze Gredaru nie cieszyli się zbyt długo, gdyż minutę później goście zdobyli kontaktową bramkę. Błyskawicznie wznowili wybicie piłki z autu i po szybkiej wymianie podań Arkadiusz Gibała, który znalazł się sam na sam z Raczkowskim nie dał mu szans na skuteczną interwencję. To trafienie wyraźnie pobudziło przyjezdnych, którzy rzucili do ataku wszystkie siły, a na parkiecie po raz pierwszy pojawił się weteran Andrzej Sapa. To właśnie on po szybkiej kontrze Berlandu doprowadził w 31 minucie do wyrównania. Choć obie ekipy miały jeszcze swoje dogodne okazje do zmiany wyniku, to więcej bramek w tym spotkaniu komplet publiczności w brzeskiej hali już nie oglądał. Remis wydaje się być sprawiedliwym rezultatem, który nie krzywdzi żadnej z drużyn. Pojedynek jak na derby przystało toczył się w szybkim tempie, nie brakowało w nim dramaturgii i zwrotów akcji. Zawodnicy walczyli bardzo twardo, a niekiedy brutalnie, ale po spotkaniu, gdy opadły już wszystkie emocje, podziękowali sobie za grę.

Wypowiedzi trenerów

Dariusz Lubczyński (Berland Komprachcice)
: Bardzo ciężki mecz, który nie ułożył się dla nas najlepiej. Dodatkowo w pierwszej połowie, gdy było 6 minut do przerwy mieliśmy na swoim koncie 5 fauli i musieliśmy bardzo uważać. Ważne, że się odrodziliśmy i pomimo wyniku 0-2 ostatecznie doszliśmy swoich rywali. Ważna była zwłaszcza bramka na 1-2, kiedy złapaliśmy szybko kontakt. Nie chcieliśmy przegrać, stąd w końcówce nie forsowaliśmy tempa. Myślę, że z tego wyniku bardziej niezadowolony będzie nasz przeciwnik. W końcu prowadził 2-0 i grał przed swoją publicznością.

Artur Adasik (Gredar Brzeg): Mecz w naszym wykonaniu był całkiem niezły. Szczególnie dobrze zagraliśmy w obronie, dzięki czemu wyprowadzaliśmy liczne kontry. Brakowało nam jednak wykończenia, a żałować należy sytuacji, kiedy to posiadaliśmy przewagę liczebną i atakowaliśmy trzech na jednego, bądź dwóch rywali. Posiadaliśmy dwie bramki przewagi, a jednak nie wygraliśmy, co zawsze boli. W tej sytuacji remis jest dla nas stratą dwóch punktów. Mieliśmy mecz pod kontrolą, ale straciliśmy dwie niepotrzebne bramki. Uważam, że to moja drużyna nadawała ton wydarzeniom w tym pojedynku.

Okiem kibica, czyli zadowolenie z gry męża

Paulina Fabiszewska: Kibicowałam mężowi Mateuszowi razem z córką Mają. Chodzę na większość spotkań w których gra, zarówno tych w hali, jak i na trawie. Zadowolona jestem z jego gry w tym spotkaniu, to był na pewno dobry mecz w jego wykonaniu. Czułam oczywiście wielką radość, jak Mateusz strzelił pierwszą bramkę. Gdy było już 2-0 to liczyłam na to, że Brzeg wygra i zdobędzie trzy punkty. Spotkanie było zacięte, a nerwów i fauli było za dużo. Bałam się trochę o męża, gdy jeden z rywali wszedł w niego bardzo ostro. Ale Mateusz jest twardy i wiedziałam, że się pozbiera.

Ciekawa postać – Grzegorz Babijczuk

Ten potężnie zbudowany mężczyzna to właściciel firmy transportowo – budowlanej Gredar, która jest tytularnym sponsorem klubu. Jak sam podkreśla pochodzi z usportowionej rodziny, ale bynajmniej nie jest reprezentantem sportów siłowych. – Choć moja postura na to nie wskazuje, to jako junior grałem w piłkę nożną w Stali Brzeg – przekonywał Babijczuk. – I to jako środkowy napastnik z numerem „10”. O ile się nie mylę, to do dzisiaj należy do mnie klubowy rekord, jeśli chodzi o zdobyte bramki. W juniorach w jednym z sezonów zdobyłem 36-37 bramek. Na prawym skrzydle grał mój serdeczny przyjaciel Jacek Bonia, który asystował przy 90% bramek, które zdobyłem. Był bardzo szybki i wystawiał mi takie „patelnie”, z których musiałem strzelać bramki. Ale, żeby nie było, że graliśmy we dwóch. Na wynik pracował oczywiście cały zespół, a w 1985 roku wystąpiliśmy nawet w finałach mistrzostw Polski juniorów. Obecnie mój 14 letni syn Robert gra w MOSiR- ze Opole, a od roku jest w kadrze województwa u Tomka Piwowarczyka. Generalnie w mojej rodzinie jest wielu byłych sportowców. Dwóch wujków ze strony dziadka było kulturystami, a jeden z nich był nawet wicemistrzem Europy w latach 60 – tych. Brat mojej mamy był koszykarzem, a jego żona też koszykarka występowała w 1 lidze w brzeskiej Stali. Ogólnie to lubię sport, a że prowadzę kilka firm, to znalazłem środki finansowe dla Gredaru. Robert Gorazdowski szukał sponsora więc w pewnym momencie trafił do mnie. W klubie z finansami było kiepsko, więc poprosił o wsparcie. Ponieważ znamy się od dziecka, razem graliśmy w piłkę, to dałem się namówić. Nie ukrywam, że prowadzenie klubu na tym poziomie nie jest tanie. Ale jak wspomniałem lubię sport, a wcześniej też pomagałem innym klubom. Wcześniej przez dwa sezony sponsorowałem też 3 ligową Stal Brzeg.

Protokół

Gredar Brzeg – Berland Komprachcice 2-2 (1-0)
1-0 Fabiszewski – 16., 2-0 Salak – 26., 2-1 Gibała – 27., 2-2 Sapa – 31.

Gredar: Raczkowski – Michalak, Fabijaniak, Zajączkowski, Kędra – Dykus, Ożóg, Stadnik, Fabiszewski, Salak. Trener Artur Adasik

Berland
: Burduja – Szwed, Gawin, Zboch, Małek – R. Lachowicz, Sapa, Wedler, Przywara, Zyla, Gibała, Kilian. Trener Dariusz Lubczyński
Sędziowali: Damian Grabowski, Tomas Biel (obaj Wałbrzych).
Widzów 400.

Klub Sportowy Gredar Futsal Team Brzeg
Rok założenia: 2012
Barwy: biało – czerwone
ul. Żeromskiego 9/4
49-300 Brzeg
Prezes: Robert Gorazdowski
Trener: Artur Adasik

📸 Nasza fotorelacja z pierwszoligowych derbów Opolszczyzny KS Gredar Futsal Team Brzeg – Berland Komprachcice Futsal Team, zakończonych rezultatem 2:2 🤜🤛

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 19 lutego 2018

Reporter Sławomir Jakubowski.