Pod nieobecność trenera Marcina Ośródki, który w Piekarach Śląskich przechodził operację uszkodzonej łękotki, gospodarzy do boju poprowadził Damian Sowa, oczekujący na… rekonstrukcję więzadła krzyżowego. Scenariusz gry gospodarzy z pewnością był jednak pisany na zdrowym kolanie, ponieważ już pierwsza akcja mogła im przynieść prowadzenie, ale przed błyskawiczną utratą bramki uchronił gości dobrze dysponowany tego dnia Michał Pszeniczny, skutecznie parując silny strzał oddany z kilku metrów.

Przenikliwy chłód, zwiastujący rychłe nadejście zimy, nie odwiódł kibiców obu drużyn od wizyty na stadionie, za co piłkarze odwdzięczyli się solidną i ambitną grą, mając pewnie na uwadze wysoką stawkę meczu, czyli „trzeci plac” w tabeli, zapewniony na kilka najbliższych miesięcy! Szczególnie gospodarze rozkręcali się z minuty na minutę, a kilka akcji było najwyższej próby.

Impet Bugaja osłabł w 28 minucie, kiedy w jednym z pojedynków głowa zawodnika gości spotkała się z twarzą Wiktora Mońki, co piłkarz ten przypłacił złamaniem nosa i był zmuszony opuścić boisko. Od tej chwili gra się wyrównała, ciekawe akcje prezentowali zarówno gospodarze, jak i goście, obydwa zespoły były też kilka razy bliskie zdobycia gola.

Sztuka ta udała się dopiero w 42 minucie, a szczęśliwcem okazał się Dariusz Woźny. Podczas zespołowej akcji popularny „Daro” wysforował się na prawej stronie przed obrońców gości i uderzeniem w długi róg nie dał szans Pszenicznemu. Tuż po wznowieniu gry po przerwie o lustrzane odbicie pierwszej bramki chciał się pokusić Adam Skupiński, ale tym razem piłka minimalnie minęła prawy słupek.

Na kolejne sytuacje strzeleckie przyszło gospodarzom czekać aż do ostatnich minut, gdyż goście z Borek Wielkich praktycznie zamknęli drużynę miejscowych w polu karnym, bez większych kłopotów przerywając rzadkie próby kontrataków. Kotłowanina pod bramką Porębskiego zdawała się nie mieć końca, ale ostatecznie efektem przewagi było tylko kilka kornerów i rzutów wolnych oraz dwukrotna próba wytrzymałościowa konstrukcji bramki. Dopiero w ostatnich 10 minutach gospodarze wyprowadzili ponownie kilka szybkich i udanych akcji, lecz nie zdołali podwyższyć prowadzenia i do końca musieli drżeć o wynik.

Mecz w ocenie trenerów:

Damian Sowa (LZS Bugaj Nowy): – Chłopaki spisali się super, ale mecz był bardzo wyrównany i jedna sytuacja zadecydowała, że wynik jest taki, a nie inny. Przeciwnicy nie mieli dziś tyle szczęścia, raz uratował nas słupek, a raz poprzeczka. Dzięki zwycięstwu wciąż mamy tylko 5 punktów straty do lidera tabeli.

Andrzej Jasina (LZS Borki Wielkie)
: – Mecz był wyrównany, lecz mógł być ustawiony przez moich zawodników już w pierwszej połowie, zmarnowaliśmy wtedy dwie stuprocentowe sytuacje, a po nich była jeszcze trzecia, również bardzo dogodna. W drugiej części zawodów zdominowaliśmy gospodarzy, ale mecze wygrywa się strzelając bramki!
Wynik spotkania sprawił, że między prowadzącą trójką: Praszka, Chocianowice, Bugaj, zachowane zostało status quo, za to do 5 punktów zwiększył się dystans jaki ten tercet dzieli od grupy pościgowej. Wiosną wszystko jeszcze może się zdarzyć, a promocję do wyższej ligi wywalczy ten, kto najlepiej wykorzysta czas przeznaczony na treningi lub… zimowe okienko transferowe.

B-klasa gr. 3: LZS Bugaj Nowy – LZS Borki Wielkie 1:0 (1:0)
1:0 Dariusz Woźny 42’.

Bugaj Nowy: Porębski – Kałuża (kpt.), Ceglarz, Maryniak, Sykuła, Kubacki (65’ Błach), A. Skupiński, R. Skupiński (77’ Wurszt), Mońka (29’ Ośródka), Gęziak (70’ Stochniałek), Woźny (Namyślak 90’+2).
Trener: Marcin Ośródka.

Borki Wielkie: Pszeniczny – Paliński, Bensz, Matusek, Górski, Górka, Kochański, Krawczyk, Sikora (80’ Zug), Kaliciak (60’ Nowak), Niejadlik (85’ Meryk).
Trener: Andrzej Jasina.

Żółte kartki: Gęziak, Ceglarz, Skupiński, Maryniak – Górka, Paliński, Nowak, Matusek.

Asystenci (przygodni): Michał Skupiński (Bugaj Nowy), Kamil Kwapis (Borki Wielkie).

Sędzia: Robert Kantner (Olesno).

Widzów: 100.

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1712022638861283.1073741973.524884664241759&type=1&l=d9d50f2cf7

Reporter Roman Kołbuc.