Piłkarze Małejpanwi Ozimek okazali się najlepsi w tegorocznym Pucharze Polski na szczeblu województwa. W finale rozgrywek pokonali Polonię Nysa. Do rozstrzygnięcia decydującego starcia potrzebna była seria rzutów karnych.
Po 120 minutach był bowiem remis 1:1. Jeszcze w pierwszej połowie, dokładnie w 19 minucie, drużyna Wojciecha Scisło wyszli na prowadzenie. Po szybkim kontrataku na bramkę Miłosza Jaskuły uderzył Bartłomiej Rakowski. Bramkarz Polonii odbił piłkę, ale najszybciej do niej dopadł Michał Sypek, który płaskim strzałem wpakował ją do bramki.
Takim wynikiem zakończyła się pierwsza odsłona, choć obie drużyny miały jeszcze swoje okazje do strzelenia gola. Najlepszą dla nyskiego zespołu zmarnował Nataniel Szota, który trafił jedynie w słupek. Natomiast z drugiej strony w środek bramki uderzył Marcin Niemczyk, a piłkę pewnie złapał Jaskuła.
Na drugą połowę „Poloniści” wyszli mocno zmotywowani. Od 46 minuty na placu gry pojawili się Jakub Korzeniewicz i Patryk Perkowski. Obaj byli wyróżniającymi się postaciami wśród nysian.

Długimi momentami Małapanew tylko się broniła, a Polonia naciskała. Efektem starań była wyrównująca bramka równo po godzinie gry. Jej autorem był Szota, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Jakuba Czajkowskiego.
W kolejnych minutach oba zespoły niwelowały swoje poczynania ofensywne w zarodku. Po podstawowych 90 minutach był więc remis, co oznaczało dodatkowe pół godziny gry. Również i w nich żaden z bramkarzy nie skapitulował, więc pani arbiter Katarzyna Gaweł zarządziła serię rzutów karnych.
W niej aż jedenaście kolejnych strzałów znalazło drogę do bramki. Dla Małejpanwi trafili Marcin Rekus, Kacper Łyszczarczyk, Stanisław Dębski, Bartłomiej Rakowski, Piotr Strzelecki i Kacper Grądowski. Tylko przy uderzeniu Rekusa Jaskuła był bliski interwencji, ale piłka, po jego rękach, zatrzepotała w siatce.
Dla Polonii trafili natomiast Maksymilian Podgórski, Mateusz Lechowicz, Jakub Czajkowski, Maciej Pisula i Mikołaj Kuc. Do szóstej jedenastki nysian podszedł Piotr Gorczyca. Środkowy obrońca drużyny Andrzeja Moskala strzelił zbyt słabo, a jego intencję odczytał Kacper Łuczaj, broniąc tą próbę.

Tym samym to Małapanew cieszyła się wczoraj z triumfu w Wojewódzkim Pucharze Polski. Oprócz okazałego trofeum do zespołu z Ozimka powędrowała również okazała nagroda finansowa, która w tym roku wyniosła 50 tysięcy złotych.
– Najbardziej zabrakło nam tej drugiej bramki. Wtedy zamknęlibyśmy ten mecz w 90 minutach. Momentami byliśmy bardzo blisko, ale niestety się nie udało – mówił wyraźnie rozczarowany porażką szkoleniowiec Polonii Andrzej Moskal.
– Potwierdzam to co mówił trener, ale dodam jeszcze, że momentami zabrakło nam po prostu szczęścia. W jednej sytuacji cztery razy strzelamy na bramkę Małejpanwi a piłka i tak do niej nie wpadła. W drugiej połowie przeważaliśmy, stwarzaliśmy sobie sytuację, ale gola nie strzeliliśmy. Doszło do rzutów karnych, gdzie to już jest loteria. Dzisiaj cieszą się rywale a my musimy skupić się na lidze – podsumowywał mecz kapitan nysian Maciej Pisula.
– Z radością to my się dopiero będziemy rozkręcać! Natomiast jeśli chodzi o sam mecz, to uważam, że poza kwadransem w drugiej połowie, gdzie rzeczywiście graliśmy słabo i Polonia nas zdominowała, to ten mecz był bardzo wyrównany. My mieliśmy swoje szanse, miała je Polonia. Musieliśmy być dzisiaj przygotowani na każdy scenariusz. W tym sezonie mamy mnóstwo niestrzelonych rzutów karnych, ale tutaj w Nysie wykazaliśmy się niebywałą skutecznością z 11 metrów – ocenił po zakończonym finale trener Małejpanwi Wojciech Scisło.
– Nie miałem żadnych podpowiedzi jak strzelają rzuty karne rywale. Ale sam starałem się to jakoś przeanalizować. Dostałem też sporo cennych rad od Arka Fessera, bo on z kilkoma piłkarzami Polonii grał wcześniej w różnych klubach. Mała analiza była, ale też trochę szczęścia i sprytu się przydało – mówił golkiper z Ozimka Kacper Łuczaj.
Teraz przed Małąpanwią długie oczekiwanie na rywala w Pucharze Polski na szczeblu centralnym. Do tych rozgrywek ekipa z Ozimka przystąpi w rundzie jesiennej nowego sezonu.
