7 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka, taki był bilans drużyny LZS Walce w rundzie wiosennej przed sobotnim pojedynkiem. Wyniki pokazują, że ta ekipa ma jeszcze realne szanse, aby włączyć się do walki o awans do 4 ligi. Aby tak się stało nie wystarczy samemu wygrywać, trzeba jeszcze liczyć na potknięcia rywali z Prudnika i Źlinic. Zawsze to jednak lepiej brać sprawy w swoje ręce, a w zasadzie nogi. Droga do celu przewidywała w pierwszej kolejności pokonanie drużyny LZS-u Jędrzychów, która zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli. Zadanie tylko z pozoru wydawało się proste, o czym przekonali się gracze z Walc już w rundzie jesiennej. Pół roku wcześniej przegrali bowiem w Jędrzychowie sensacyjnie aż 1-5 i warto podkreślić, że przegrali jak najbardziej zasłużenie. Miejscowi pałali zatem żądzą rewanżu, co nie wróżyło najlepiej ekipie przyjezdnej.

Tradycyjnie przed tym spotkaniem przepytana została reprezentantka klubu gospodarzy – prezes Natalia Wieczorek.
– W tabeli rundy wiosennej na pierwszym miejscu jest LZS Walce.
– Nasze oczekiwania były takie, aby grać o jak najwyższe cele i utrzymywać się w tabeli w pierwszej „piątce”. Bycie liderem choćby tylko jednej rundy, to osiągnięcie ponad stan. Ale bardzo przyjemne.
– Sześć kolejek do zakończenia rozgrywek i sześć punktów straty do czołowej dwójki liderów. Czy Walce grają o awans do 4 ligi?
– Przez te sześć kolejek jeszcze wiele może się zdarzyć. Gdybyśmy po zakończeniu rozgrywek znaleźli się na miejscu premiowanym awansem, to z pewnością musiałoby się odbyć zebranie klubowe. Na nim zastanowilibyśmy się, czy gra w 4 lidze jest na nasze możliwości. Najważniejsze byłyby oczywiście finanse, gdyż utrzymanie 4-ligowej drużyny jest bardziej kosztowne. Pozostaje też kwestia naszego boiska, czy uzyskałoby licencję. Na pewno nie chcielibyśmy spotkań w roli gospodarza rozgrywać na obcym obiekcie.
– Aktualnie Pani klub ma niemal identyczny bilans spotkań domowych i wyjazdowych, biorąc pod uwagę wygrane, remisy i porażki. Czy to oznacza, że piłkarzom jest obojętne, czy grają u siebie czy na wyjeździe?
– Oczywiście, że zawsze jest lepiej grać u siebie. Ale zdarzały się takie wyjazdy, kiedy to nie spodziewaliśmy się wygranej, a zwyciężaliśmy. Działało to też w odwrotna stronę. Może stąd taki bilans. W poprzednich latach najczęściej mieliśmy bardzo dobrą jesień i słabą wiosnę. W tym sezonie jest inaczej, gdyż zespół prezentuje się dobrze w obydwu rundach. Już w tym momencie zdobyliśmy taką ilość punktów, na jaką liczyliśmy przed rozpoczęciem rozgrywek.
– Jeśli brać pod uwagę poziom sportowy, to w rankingu prezesów – kobiet klubów piłkarskich na Opolszczyźnie, Pani jest na drugim miejscu. Wyżej od Pani jest tylko prezeska Stali Brzeg.
– Widziałam o tym fakcie, gdyż ogólnie kobiet-prezesów jest mało w naszym regionie. Na pewno wiem, że kobieta rządzi też w Głogówku, ale to niższa liga. Jeśli chodzi o mnie, to nie miałam wyboru, musiałam objąć funkcję prezesa. Przez 8-9 ostatnich lat prezesem klubu był mój ojciec, który zmarł 2,5 roku temu. W klubie nikt nie chciał przejąć po nim tej funkcji. Członkowie zarządu, młodsi i starsi zawodnicy zmusili mnie, aby została prezesem. Z perspektywy czasu nie żałuję tej decyzji, choć bywało różnie.

Relacja
Miejscowi bardzo szybko, bo już w 5 minucie wyszli na prowadzenie. Przyjezdni w nieudolny sposób zastawili pułapkę ofsajdową, w efekcie Robert Mirga przyjął piłkę na pierś na 35 metrze i pognał z nią na bramkę. Gdy wpadł w pole karne to uderzył po ziemi obok bramkarza i futbolówka wylądowała w siatce. W 16 minucie przyjezdni przeprowadzili jedyną, godną uwagi akcję w tej części gry. Dawid Szostopal w dogodnej sytuacji próbował lobować wychodzącego daleko z bramki Fabiana Hylę. Napastnik Jędrzychowa nie dosyć, że spudłował, to jeszcze był na pozycji spalonej. W 25 minucie piękną kombinacyjną akcję przeprowadzili gospodarze. W dogodnej pozycji znalazł się Jakub Mutke, ale wyparzył będącego w jeszcze lepszej sytuacji Mateusza Bartona. Odegrał do niego piłkę, a kapitan ekipy z Walc nie miał najmniejszych kłopotów ze skierowaniem piłki do siatki.

Druga część gry to ponowne ataki miejscowych, którzy bardzo szybko podwyższyli wynik spotkania. Obrońca Marcel Fedorowicz podciągnął z piłką kilkadziesiąt metrów i uderzeniem w długi róg nie dał szans Jędrzejowi Stankiewiczowi. W środkowej części drugiej połowy gospodarze chyba lekko przysnęli, gdyż przez kilka minut na boisku nieoczekiwanie rządzili przyjezdni. Efektem tego było honorowe trafienie, a jej autorem był rezerwowy Patryk Mikołajczyk. Po tym krótkim okresie wszystko wróciło do normy i miejscowi odzyskali kontrolę nad przebiegiem gry. Ponownie wypracowali sobie kilka okazji do strzelenia bramki, aż w końcu rezerwowy Adam Toszek w 81 minucie ustalił końcowy wynik spotkania. W doliczonym czasie gry najlepszą okazję w tym spotkaniu miał Fedorowicz, ale fatalnie przestrzelił z trzech metrów. Być może zabrakło mu już sił, aby precyzyjnie uderzyć, ale trzeba podkreślić, że ten zawodnik wykazywał wielką ochotę do gry. Chociaż występował na pozycji obrońcy, to często gościł w polu karnym zespołu z Jędrzychowa, a ponieważ piłka go szukała to dochodził do bramkowych pozycji.

Obrońca, którego „ciągnęło” do przodu, czyli Marcel Fedorowicz

– Trener często mnie rzuca po różnych pozycjach – podkreślał Fedorowicz. – W tym sezonie grałem już na kilku, w środku, na lewej, na prawej obronie. Brzydko mówiąc jestem taką zapchajdziurą. Dzisiaj wylądowałem akurat na lewej obronie. Każdy obrońca lubi od czasu do czasu pohasać do przodu. Zależy jak przeciwnik gra i na ile pozwala. Dzisiaj miałem tyle miejsca, że mogłem tam sobie hasać i nie było z tego tytułu żadnych konsekwencji dla mojego zespołu. W tym meczu udało się coś trafić, ale dwa razy na godzinę to i zepsuty zegarek dobry czas pokaże. Przy tej drugiej sytuacji, kiedy nie trafiłem do bramki, to na szczęście był spalony. Tyle dobrego w tym, gdyż nie udało mi się skutecznie skończyć.

Zbigniew Wandas (LZS Jędrzychów): – Przegraliśmy zasłużenie z drużyną zdecydowanie lepszą. Nie byliśmy w stanie ugryźć dzisiaj swoich rywali. Moi zawodnicy dostali w przerwie taki ostrzejszy „oper” i w drugiej połowie grali trochę lepiej. Mieliśmy w niej 2-3 sytuacje, z których wykorzystaliśmy jedną i z tego się cieszymy. Ale ponownie straciliśmy dwie bramki, tak jak w pierwszej części gry. A jedną z nich w sytuacji, gdy zawodnik prowadził piłkę przez kilkadziesiąt metrów. To raczej nie zdarza się w lidze okręgowej. Nie na tym poziomie.

Jan Śnieżek (LZS Walce): – Wygraliśmy zasłużenie, a już w pierwszej części mogliśmy rozstrzygnąć ten pojedynek na swoją korzyść. Nie wykorzystaliśmy jednak kilku sytuacji, podobnie jak w drugiej części pojedynku. Zwycięstwo wiadomo cieszy, ale pozostał mały niedosyt. Również z faktu, że ze składu na mecz z Pogonią Prudnik wypadł nam Piotr Dyczek, który na własne życzenie otrzymał głupią kartkę. Może dzisiejszy mecz nie był wielkim widowiskiem, ale przeważaliśmy zdecydowanie i myślę, że 4-1 to najniższy wymiar kary dla gości. Drużynie mojego przyjaciela Zbysia Wandasa życzę utrzymania w lidze. Jego zespół nie gra źle i nie może jeszcze składać broni.

Ciekawa postać – Herbert Toszek

65 letni mieszkaniec Walc od urodzenia. – Grałem oczywiście w piłkę nożną, pewnie jak każdy chłopak, a moje granie było na poziomie B-klasy- mówił Toszek. – W klubie działam już co najmniej 25 lat. Jak człowiek chce, to nie potrzebuje do tego żadnej zachęty i tak było w moim przypadku. Początkowo byłem jedynie kibicem, ale później już zostałem działaczem. Byłem członkiem zarządu, wykonywałem różne prace społeczne dla klubu, a przez 10 lat byłem jego prezesem. Musiałem zrezygnować, gdyż zostałem wysłany do pracy na eksport. Jako izolarz pracowałem przy wykonywaniu izolacji termicznych za granicą. Teraz na emeryturze mam dużo czasu i znowu działam w klubie, jako członek komisji rewizyjnej. Dodatkowo nawadniam boisko, czyszczę szatnie, wieszam reklamy. Jestem oczywiście na wszystkich meczach od trampkarzy począwszy, a na seniorach skończywszy. Obecnie mamy dobry zespół, który liczy się w walce o awans do 4 ligi. To zasługa trenera Jasia Śnieżka, który potrafił stworzyć odpowiednią atmosferę i nauczył chłopaków grać w futbol. Wygląda to zupełnie inaczej, jak za moich czasów, gdy dominowała taktyka – kopnij i biegnij. Dzisiaj drużyna gra w piłkę nożną. Jeśli chodzi o wspomnienia, to najbardziej pamiętam mecz sprzed 15-16 lat, gdy walczyliśmy o awans do okręgówki. Graliśmy z rezerwami Włókniarza Kietrz, a na meczu było około 1000 kibiców. Choć przegrywaliśmy do przerwy 1-2, to ostatecznie wygraliśmy 4-3 i wywalczyliśmy upragniony awans. Największe osiągnięcia naszego klubu przyszły później, gdy połączyliśmy się z Fortuną Głogówek. Graliśmy w 4 lidze na tyle dobrze, że doszliśmy do baraży o awans do 3 ligi, które ostatecznie przegraliśmy ze Szczakowianką Jaworzno. Wtedy w klubie byłem wiceprezesem.

Protokół
LZS Walce – LZS Jędrzychów 4-1 (2-0)

1-0 Mirga – 5., 2-0 Barton – 25., 3-0 Fedorowicz – 53., 3-1 Mikołajczyk – 65., 4-1 Toszek – 81.

Walce: Hyla – Jośko, Kostka, Dyczek, Fedorowicz – Frohs (65. Zwior), Smykała, Barton (83. Bąk), Siodlaczek – Mutke (65. Toszek), Mirga (77. Linek). Trener Jan Śnieżek
Jędrzychów: Stankiewicz – Stadnik (46. Łysek), Kimla, Czopek, Świerk – Pisula, Szyszka (82. Królikowski), Wajzer, Amrogowicz (46. Zimoch), B. Wandas (46. Mikołajczyk)– Szostopal. Trener Zbigniew Wandas

Sędziował: Przemysław Dudek (Opole)

Żółte kartki: Dyczek, Zwior – Szostopal.

Widzów 120.

Ludowy Zespół Sportowy Walce
Rok założenia: 1928
Barwy: niebiesko-biało-żółto-czarne
ul. Mickiewicza 2 a
47-334 Walce
Prezes: Natalia Wieczorek
Trener: Jan Śnieżek

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1911448965585315.1073742029.524884664241759&type=1&l=c0dc495210

Reporter Sławomir Jakubowski.