Ostatnią ligową potyczkę piłkarze z Bąkowic nieznacznie przegrali, ale w komentarzu trenera Mariusza Sierpińskiego nie było słychać rozpaczy: – Jesteśmy na dalszym miejscu w tabeli, ale w przyszłym roku to się zmieni, wszystko jest przygotowywane pod awans. – zadeklarował, jakby sprawa była już przesądzona. Podwaliny pod sukces są kładzione w Bąkowicach od kilku lat, lecz żeby słowa szkoleniowca zamieniły się w złoto, piłkarzy i działaczy czeka jeszcze sporo pracy.

Na dobry początek – wychodząc z założenia, że najważniejszy jest własny kąt – piłkarska brać „wydeptała ścieżki” do Unii Europejskiej i Rady Sołeckiej, z tej pierwszej uzyskując fundusze na wymianę murawy i nowe krzesełka, a z tej drugiej na nowoczesne ogrodzenie. Czas ku przeobrażeniom w kameralnej przystani był najwyższy, bo w szkodę regularnie wchodzili Bizonom miejscowi wandale: dziki – ryjąc co popadnie, i ludzie – rozjeżdżając murawę samochodami! Po liftingu zielony piłkarski zakątek ma szansę na drugą młodość, bo takich parkowych okoliczności przyrody próżno szukać na nowoczesnych obiektach sportowych. – Gdyby tak jeszcze nasze drewniane szatnie zamienić na coś murowanego – rozmarza się któryś z piłkarzy.

Rundę wiosenną zespół z Bąkowic dokończy jeszcze gościnnie na boisku w Świerczowie, ale od jesieni wszyscy bardzo liczą na „wprowadzkę” na własne boisko. – Przez dłuższy czas oszczędzaliśmy fundusze z Rady Sołeckiej, aż nazbieraliśmy na solidne ogrodzenie, żeby ciąć koszty stawiamy je teraz we własnym zakresie, tak aby odnowiona płyta boiska nie stała się znowu czyimś łupem. Czekamy jeszcze na poprawki w obsiewaniu, gdyż w kilku miejscach trawa uległa uszkodzeniu, ale liczymy, że do sierpnia wszystko będzie już na medal, a nowa nawierzchnia poniesie nas do zwycięstwa. – komentuje Zbigniew Indyk, prezes klubu.

– „Indory” to wśród Bizonów normalka, kiedyś obstawiali pół drużyny. – wspomina podczas meczu z Ligotą Wołczyńską jeden z bąkowickich kibiców. Obecnie w klubie jest tylko trzech braci Indyków: najmłodszy Łukasz – wciąż na boisku, średni Tomasz – kierownik drużyny, oraz Zbigniew – prezes i główny organizator, dzięki któremu balansujący na granicy bankructwa klub już nie raz stawał na nogi. Bankructwo to oczywiście termin dużo na wyrost, bowiem trudno splajtować, gdy niemal nic się nie ma. Gra idzie więc o powiązanie końca z końcem, oszczędne dysponowanie sołeckimi dotacjami oraz składkę na paliwo lub napoje. – Lokalna społeczność niekiedy „zrzuci” się na nasze wyjazdy, co bardzo ułatwia nam przetrwanie. – relacjonuje prezes Bizona. – O stałych sponsorach nie ma na razie mowy, gramy jedynie dla przyjemności własnej i kibiców. – dodaje, ale ton głosu zdradza, że niekiedy jest więcej niż ciężko.

Podobnie jak w większości małych miejscowości kłopot jest też z narybkiem, gdyż czas wyżu demograficznego minął bezpowrotnie, a piłka nożna, choć nadal najpopularniejsza, dorobiła się różnorodnych – nie tylko sportowych – konkurentów. Najbliżej kwestii dzieci i młodzieży jest Krzysztof Suliga, który prowadzi w Starościnie zespół juniorów – 8 z nich to „miejscowe chłopaki” z Bąkowic oraz okolicznych: Bielic, Goli i Grodźca) – nie wykluczone więc, że za rok to w Bąkowicach zbierze się trzon zespołu juniorów, a za to koledzy ze Starościna będą mieli na treningi odrobinę dalej.

Krzysztof Suliga to jednocześnie opiekun bizonich mediów społecznościowych, i chociaż obecnie własne treningi i praca z młodzieżą pochłaniają mu cały wolny czas, to zapowiada, że na 50-lecie klubu nadąży i z tą formą promocji klubu, a tematów nie powinno zabraknąć…

Obchody okrągłej rocznicy powstania Bizona będą okazją do spotkań po latach, w planie jest między innymi mecz gwiazd, czyli pojedynek leciwych reprezentantów Bizona z młodym pokoleniem seniorów, prezentacja archiwalnych filmów z meczami, turniej piłkarski dla młodzieży i wiele innych wydarzeń. Natomiast jeżeli seniorzy nawiążą do najlepszych lat Bizona (klasa A w sezonach 2006-2010, za kadencji trenera Mieczysława Ćwiżewicza, byłego piłkarza Odry Opole oraz trenera spod którego ręki wyszli m. in.: Józef Żymańczyk i… Mariusz Sierpiński), i zrobią awans, to działacze zapowiadają całą gamę niespodzianek, ale to na razie dobrze strzeżona klubowa tajemnica.

Dobrym duchem i spoiwem zespołu jest niewątpliwie trener Mariusz Sierpiński, wymagający od siebie na treningach i meczach co najmniej tyle samo, co od swoich podopiecznych. – Gdybym mógł, to spałbym na boisku. – ujawnia sekret swojej wielkiej miłości szkoleniowiec, który na co dzień jest także jednym z koordynatorów i założycieli Szkółki Piłkarskiej TOR-u Dobrzeń Wielki. Zdaniem coacha jego piłkarzy stać na awans, a fajny klimat jaki panuje w drużynie z pewnością jeszcze w tym pomoże. 50 lat Bizona Bąkowice, to nie droga usłana różami, ale być może kolejne pół wieku będzie miało nieco mniej kolców, na co liczą całe Bąkowice!

? Reporterski plon wyprawy do kuchni KS Bizon Bąkowice ?

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej 19 kwietnia 2018

Reporter Roman Kołbuc.