– Z tej mąki będzie chleb – przekonują najwierniejsi kibice straduńskiego LZS-u wskazując na uzdolnioną młodzież swojego ukochanego klubu. A tej w seniorskim teamie ze Straduni jest aż nadto. Wystarczyło spojrzeć na sprawozdanie z ostatniego meczu z Szonowem, w którym średnia wieku podstawowej jedenastki gospodarzy wynosiła nieco ponad 19 lat! – Mamy młodą drużynę, bo z konieczności musieliśmy wycofać z rozgrywek zespół juniorów. Ci którzy pozostali zasilili seniorski zespół, w którym będą rozwijać swoje talenty. Ma to swoje plusy, bo pod koniec ubiegłego sezonu oddaliśmy kilka spotkań walkowerem nie mogąc zebrać zespołu. Teraz na treningach mamy niezłą frekwencję po 15-18 piłkarzy. Jest więc rywalizacja i materiał do pracy na zajęciach, które odbywają się raz w tygodniu – mówi Janusz Michna, prezes LZS Stradunia.
– Mieliśmy naprawdę mocny rocznik, który zdobywał mistrzostwo w lidze trampkarzy, a następnie sięgał po awanse do 1 ligi juniorów młodszych, a potem także w starszej kategorii – opowiada sternik jednego z najstarszych w gminie Walce klubów istniejących nieprzerwanie od powojennych czasów. – Nasz LZS działa bez przerwy od 1945 roku, w tym dorównują nam jedynie Walce – z dumą podkreślają najbardziej wiekowo zaawansowani kibice. – Tutaj grali w piłkę nasi rodzice, tutaj sami biegaliśmy za szmacianką. W Straduni wychował się nie byle kto, bo sam Joachim Szczepanek, którego wytransferowała stąd Odra Opole. W tej ostatniej wychowanek naszego LZS-u był zmiennikiem Józefa Młynarczyka. kto to był w kadrze Antoniego Piechniczka nikomu nie musimy tłumaczyć – mówią jeden przez drugiego fani z charakterystycznej ławeczki ze znaczkiem „pomocy medycznej”.
Nazwisko Szczepanek przewija się w kolumnach lokalnej prasy do dzisiaj, tyle że w relacjach z innej dyscypliny sportu. Mowa o tenisie stołowym, bakcyla którego „połknęli” bracia Karol, Błażej i Jan Szczepanek grając w regularnych rozgrywkach ligowych na szczeblu drugiej i czwartej ligi w barwach żywocickiego LZS-u. – Ojciec tych chłopaków Henryk pomaga nam w roli trenera, sam zresztą w przeszłości grał w futbol w barwach Ruchu Zdzieszowice – dodaje prezes Michna. Sport to ważna dziedzina w życiu wiejskiej społeczności Straduni. Ważna, ale nie jedyna, bo przy organizacji dożynek, festynów, czy innego rodzaju imprez integrujących mieszkańców tutejszy LZS nie odmawia rąk do pomocy.
– Festyn to jest wielkie wydarzenie we wsi. To takie nasze „Dni Straduni” organizowane zawsze po zakończeniu sezonu piłkarskiego. Do jego organizacji włącza się wiele podmiotów w tym i my oraz nasze Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Stradunia – zaznacza klubowy „szeryf”. Jego „oczko w głowie” jakim jest LZS dostało z gminy 17 tysięcy złotych dotacji i ta kwota wystarcza na w miarę godne przeżycie. Do tego dochodzą jeszcze inne środki np. z funduszu sołeckiego, czy Powiatu Krapkowickiego. Praktycznie wszystkie prace na i wokół obiektu klub wykonuje własnym sumptem „chuchając i dmuchając” później na to, co ciężką pracą stworzyli piłkarze, działacze i mieszkańcy wsi. Jest dla kogo się starać, bo oprócz samych beneficjentów sportowych inwestycji wiejskie boisko odwiedzają kibice i to w ilości wcale nie małej.
Potyczkę z Szonowem obserwowało około 100 widzów, rekord jednak nie został pobity, bo ten ustanowiony został podczas starcia z Pokrzywnicą, na który jakiś czas temu przybyło dokładnie 238 osób! Ot, magia B-klasy! W linii prostej, kilkaset metrów od boiska znajduje się młyn – nie ten kibicowski, a należący do wielkiego międzynarodowego koncernu Good Mills dającego kilkadziesiąt miejsc pracy na terenie podwaleckiej wsi. – Od lat dostajemy wsparcie od władz zakładu produkującego mąkę. Jakiś czas temu firma ta zakupiła nam stroje dla trampkarzy, teraz dofinansowuje nas w postaci… mąki, którą przeznaczamy na nagrody loterii fantowej podczas festynu. Dzięki temu zarobimy trochę grosza, by dalej go inwestować na nasze potrzeby – zdradza Janusz Michna, który chwali sobie współpracę z klubowym zarządem i zawodnikami.
– Sam często sięgam po kosiarkę i biorę się za robotę. Muszę jednak przyznać, że chłopcy nie boją się pracy i gdy wyznaczę zmiennika, nie ma narzekania – dodaje prezes. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że straduński LZS niczym nie odbiega od podobnych klubów nie tylko z najbliższej okolicy. Jest jednak mały szczegół, który wyróżnia go spośród pozostałych. To pasja pana Romana Miczki, byłego działacza klubu i wiernego po dziś dzień kibica. – Począwszy od początku lat osiemdziesiątych (1983) aż po 1994 rok dokumentowałem wszystkie ważniejsze wydarzenia nie tylko w LZS-ie, ale i całej wsi – mówi pan Roman pokazując pięć opasłych tomów kronik obejmujących życie Straduni.
Nie zdziwmy się więc, gdy sięgając do nich natrafimy na relacje z piłkarskich widowisk, dokumentację fotograficzną z dożynek, czy prac polowych oraz informacje o żeniaczce, czy pobycie w wojsku ówczesnych piłkarzy. W kopalni wiedzy o tamtych czasach znajdziemy także skargi do i na …. Opolski Związek Piłki Nożnej, bądź notkę o tym „jak to z piwem dla juniorów było” oraz o tym „jak przygodny arbiter z Kamionka zakończył przedwcześnie mecz Straduni z… Kamionkiem”.
Dla mieszkańca wsi znajomość kronik pana Miczki to lektura wręcz obowiązkowa, a sam autor, naszym skromnym zdaniem, zasługuje na miejsce w „Teleexspressowej” galerii ludzi pozytywnie zakręconych!
– Sam w Straduni grałem w piłkę, także w ręczną – zaskakuje miejscowy kronikarz. – To były lata siedemdziesiąte, na tym boisku rozgrywaliśmy spotkania ligowe, a obok mnie w drużynie szczypiorniaka występowały wówczas… gwiazdy opolskiej piłki nożnej jak Masztaler, czy Koźniewski! To było jednak dawno i nieprawda – z nutką melancholii w głosie kończy swoje wspomnienia pan Roman. jemu i całej społeczności ze Straduni życzymy czerpania jak najwięcej radości ze sportu! Z piłki nożnej w szczególności!
Ludowy Zespół Sportowy Stradunia
Rok założenia: 1945 rok
Barwy: żółto-niebieskie
Adres: 47-341 Stradunia ul. Opolska N.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1650788198318061.1073741938.524884664241759&type=1&l=7f4bd0cda6
Reporter Mirosław Szozda.