Wykorzystując przerwę w rozgrywkach, które toczą się na boiskach „trawiastych”, postanowiliśmy przybliżyć sylwetki naszych pierwszoligowych drużyn futsalowych. Na pierwszy ogień poszła ekipa Berlandu Komprachcice, która jako jedyny z naszych zespołów rozpoczął rundę rewanżową od występu na swoim parkiecie.
Zespół z Komprachcic jest najbardziej doświadczoną drużyną z naszego regionu na tym szczeblu rozgrywek. Zarazem jest też drużyną z najdłuższą historią i w prostej linii kontynuuje tradycje Mariossa Opole. Po rozpadzie futsalu w Opolu, zespół z tej pod opolskiej wsi był przed wiele lat jedynym naszym reprezentantem centralnego szczebla rozgrywek. Choć po reaktywacji w 2007 roku klub występował pod szyldem Wawelna, to swoje spotkania od tego momentu zawsze rozgrywał w Komprachcicach. Na inaugurację rundy rewanżowej ekipa Berlanda podejmowała lidera rozgrywek Orła Jelcz – Laskowice, który przed tygodniem uległ opolskiej Odrze w rozgrywkach pucharu Polski.
Przed tym spotkaniem nasz reporter przeprowadził krótką rozmowę z managerem zespołu Grzegorzem Lachowiczem.
– Po pierwszej rundzie rozgrywek Berland jest typowym ligowym średniakiem, a przed sezonem klub miał większe aspiracje.
– Rzeczywiście, nie ma się co czarować, aspiracje były większe. Mieliśmy ciężki początek sezonu, gdyż w pierwszych meczach graliśmy przeciwko czołowym drużynom, co pokazała później ligowa tabela. Znaczenie miał też fakt, że z 11 spotkań w pierwszej rundzie, aż 7 rozegraliśmy na wyjeździe. Najważniejszą jednak przyczyną była zamiana sposobu gry, która nie „zaskoczyła” tak, jak tego oczekiwaliśmy. Od tego sezonu postanowiliśmy zmienić system gry z defensywnego na ofensywny, a takie rozwiązanie dyktuje rozwój współczesnego futsalu. Jeśli więcej pracy wkłada się w ofensywę, to siłą rzeczy kuleje defensywa. Narażaliśmy się więc na kontry i traciliśmy bramki. Ale od zmiany sposobu gry nie ma odwrotu, trzymamy się tego, co sobie założyliśmy.
– Do lidera wielkiej straty punktowej jednak nie ma.
– Mając na uwadze, że w rundzie rewanżowej rozegramy 7 spotkań na własnym parkiecie, chcemy i będziemy się starać odrobić tą stratę. W dalszym ciągu walczymy o pierwsze miejsce w tabeli i awans do ekstraklasy. Tym bardziej, że rozgrywki w pucharze Polski są już za nami. Oczywiście chcieliśmy wygrać swoje spotkanie w Rudzie Śląskiej, ale priorytetem jest liga. Pierwsze cztery spotkania w rundzie rewanżowej będą tymi, które pokażą, czy cel jaki sobie stawiamy uda się zrealizować.
– Przed rundą rewanżową Pana klub doznał osłabienia. Do opolskiej Odry odszedł Dominik Dora.
– Szkoda każdego zawodnika, który opuszcza klub. Dominikowi życzę powodzenia w nowych barwach i dziękuję za wkład, który włożył w nasz zespół. Ale w klubie pozostają zawodnicy, którzy są w stanie zrealizować zakładane cele.
– Niedawno zrezygnował Pan z funkcji członka zarządu OZPN, aby więcej czasu poświęcić Berlandowi. Praca w klubie futsalowym jest tak absorbująca?
– Bardziej, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Futsal jest spychany na „drugi tor” w stosunku do piłki nożnej. Stąd nie każdy chce się angażować do pracy w klubie futsalowym. Dlatego też na moich barkach jest więcej obowiązków. Oczywiście skłamałbym, gdybym stwierdził, że wszystko robię sam. Mam oczywiście zaprzyjaźnione osoby jak: Karola Jurkiewicza, Patrycję Wedler, Annę Dańkowską – Mika i Arkadiusza Tabisza, które mi pomagają. A muszę nadmienić, że praca w naszym klubie opiera się na wolontariacie.
Relacja
Spotkanie stało na wysokim poziomie, dostarczyło licznym widzom wielu emocji i było bardzo dobrą propagandą futsalu. W pojedynek lepiej weszli przyjezdni, którzy od początku spotkania przejęli inicjatywę. Szybko wyszli na prowadzenie po samobójczym trafieniu Patryka Kiliana, a miejscowi w 7 min mocno skomplikowali swoją sytuację, gdyż za dwie żółte kartki parkiet musiał opuścić jeden z liderów Berlandu Mateusz Mika. Ponadto przez dwie minuty gospodarze musieli grać w osłabieniu i nie udało im się obronić przed atakami gości, którzy za sprawą Grzegorza Nowaka wyszli w 8 min na dwubramkowe prowadzenie. Wydawało się, że zawodnikom z Komprachcic ciężko będzie pozbierać się po takim niefortunnym otwarciu i podobnie sądzili też zawodnicy Orła. – Być może ten początek nas zgubił – przyznał po spotkaniu bramkarz przyjezdnych Maciej Foltyn. – Szybkie dwa zero, czerwona kartka dla Miki, wszystko ułożyło się dla nas wyśmienicie. Wydawało się, że możemy już czuć się zwycięzcami. Determinacja gospodarzy była jednak wielka i dzięki temu doprowadzili do remisu. Dla nas okazało się to wielkim problemem, a zawodnicy z Komprachcic złapali przysłowiowy wiatr w żagle.
Piłkarze Berlandu po męsku zareagowali na stratę dwóch bramek i Miki. Pokazali wielki charakter, zwarli szeregi, nie było dla nich straconych piłek, walczyli na całej długości i szerokości parkietu. Szybko doprowadzili do wyrównania i od tej pory na obiekcie w Komprachcicach trwał twardy bój o zwycięstwo. Lekki przestój zanotowały obie ekipy przez pierwsze dziesięć minut po przerwie, kiedy to na parkiecie tych emocji było trochę mniej. Cała reszta spotkania obfitowała w taką dawkę adrenaliny, że można by nią było obdzielić kilka spotkań. W 31 min za sprawą niezwykle skutecznego Markusa Przywary miejscowi po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. Gracze lidera z Jelcza – Laskowic momentalnie zareagowali na ten fakt wprowadzeniem „lotnego” bramkarza. Ten manewr bardzo szybko im się opłacił i w 33 min Nowak doprowadził do wyrównania. W tym miejscu trzeba oddać cesarzowi co cesarskie i pochwalić ekipę przyjezdnych.
Goście jak na lidera rozgrywek przystało, nie zadowolili się wynikiem remisowym i grali o pełną pulę trzech punktów. Gdy tylko byli w posiadaniu piłki, Dawid Witek występował na parkiecie jako „lotny” bramkarz. Tym razem ta taktyka zemściła się na przyjezdnych, gdyż stracili dwie bramki. Najpierw ukarał ich skuteczny Przywara, a później do pustej bramki trafił Zboch. Ten ostatni trzy razy próbował uderzać, ale dopiero ostatni strzał było celny i rozstrzygnął o losach pojedynku. – Nie irytowałem się faktem, że dwie pierwsze próby były nieudane – zaznaczał Zboch. – Nie było czego żałować, taką podjąłem decyzję. Za pierwszym razem zabrakło niewiele, za drugim trochę więcej, ale za trzecim razem weszło. Jak się próbuje, to w końcu wpada. W ten sposób cenne zwycięstwo przypadło w udziale gospodarzom. Za hart ducha, determinację i odwrócenie losów pojedynku graczom Berlanda należą się ogromne brawa.
Zadziwiająca skuteczność, czyli Markus Przywara
Futsal jest grą, w której akcje szybko przemieszczają się spod jednej bramki pod drugą. Sytuacji bramkowych jest bez liku, a każdy z zawodników ma po kilka okazji do zdobycia bramki. Stąd rzadko zdarza się, aby dany piłkarz nie zmarnował żadnej z nich. W sobotnim pojedynku takim zawodnikiem był Markus Przywara, który wprawdzie nie zdobywał bramek w spektakularny sposób, ale trafił to, co było do trafienia. – Na sukces zapracowaliśmy całym zespołem i nie jest ważne, kto strzela bramki – utrzymywał skromnie po spotkaniu Przywara. – Nie powiem, piłka mnie dzisiaj szukała, ale na te bramki zapracował cały zespół. Przecież nie pracowałem na nie sam. Mecz nie ułożył się po naszej myśli, ale podnieśliśmy się i wyszliśmy zwycięsko z tego starcia. Dzięki temu mam nadzieję, że dalej liczymy się w walce o awans. Nie pamiętam takiego spotkania, w którym zdobyłem trzy bramki, więc całkiem możliwe, że to moje najlepsze osiągnięcie w tej dziedzinie.
Wypowiedzi trenerów
Lopez Garcia Jesus (Orzeł Jelcz – Laskowice): Tę porażkę trudno wytłumaczyć, zadecydował w głównej mierz pech. Nie satysfakcjonował nas remis, ani tym bardziej przegrana. Po pierwszych pięciu minutach wydawało się, że mecz świetnie się układa, a później fatum spowodowało, że moi zawodnicy ze spuszonymi głowami opuszczali parkiet. Zawsze gramy o pełną pulę, stąd taktyka gry z lotnym bramkarzem. Ty bardziej, że w takich meczach jak ten w Komprachcicach, będą się ważyć losy awansu. Po pięciu minutach była pełna euforia, ale mecz trwa czterdzieści minut. Koncentracja po tym wspaniałym otwarciu w mojej drużynie gdzieś uleciała i to wykorzystała drużyna gospodarzy.
Dariusz Lubczyński (Berland Komprachcice): Dosyć długo przygotowywaliśmy się do spotkania z liderem, chcąc zrehabilitować się za gładką porażkę 1-5 z pierwszej rundy. Dzisiaj postawiliśmy już mocny opór, choć początek meczu nie ułożył się po naszej myśli. Ale to jest właśnie Berland, który czasami źle wchodzi w pojedynek, ale jest bardzo ambitny, nie poddaje się, tylko gra dalej. Dzisiaj moja drużyna pokazała siłę, czego nagrodą jest wynik 6-4. Konsekwencja i wielka chęć wygranej pozwoliły nam przełamać własne słabości i odwrócić losy pojedynku. Gdybyśmy dzisiaj przegrali, to można by powiedzieć, że w pozostałych meczach gralibyśmy już o pietruszkę. Orzeł nie przegrałby już tylu spotkań, abyśmy mogli go dogonić. A tak ciągle jesteśmy w grze.
Protokół
Berland Komprachcice – Orzeł Jelcz – Laskowice 6-4 (3-3)
0-1 Kilian (samob.) – 3., 0-2 Nowak – 8., 1-2 Zyla – 11., 2-2 Zboch – 15., 2-3 Coelho – 16., 3-3 Przywara – 18., 4-3 Przywara – 31., 4-4 Nowak – 33., 5-4 Przywara – 38., 6-4 Zboch – 40.
Berland: Burduja – Szwed, Mika, Gibała, Zboch – Sapa, Przywara, Gawin, Zyla, Kilian, Małek. Trener Dariusz Lubczyński
Orzeł: Nowak, Synowiec, Gutierrez, Coelho – Rojek, Nowakowski, Witek, Matejko. Trener Lopez Garcia Jesus
Sędziowali: Piotr Koloczek (Zabrze), Łukasz Chowaniec (Kraków)
Widzów 250.
Berland Komprachcice Futsal Team
Rok założenia: 2003
Barwy: biało – czerwone
ul. Rolnicza 8
46-070 Komprachcice
Manager: Grzegorz Lachowicz
Trener: Dariusz Lubczyński
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1778292735567606.1073741984.524884664241759&type=1&l=fe6abe480a
Reporter Sławomir Jakubowski.