Na zakończenie tegorocznych zmagań ligowych wysłannik OZPN–u wybrał się do Ciska. Ta miejscowość to siedziba beniaminka rozgrywek, klubu który nosi dumną nazwę Victoria. Cisek już od wielu lat słynie ze znakomitej murawy na swoim obiekcie. W czasach gdy na Opolszczyźnie dobra murawa była rzadkością, o tej w Cisku nie bez racji mówiono „dywan”. Victoria w obecnych rozgrywkach radzi sobie znakomicie i przed ostatnią kolejką spotkań zajmowała wysokie 5 miejsce w tabeli. Pozycja ta jest w dużej mierze efektem świetnej dyspozycji piłkarzy z Ciska w drugiej części rundy. Pewnie zarówno piłkarze, jak i działacze żałują, że rozgrywki właśnie dobiegły końca. W sobotnie południe była spora szansa na powiększenie i tak imponującego dorobku punktowego, gdyż w Cisku stawiła się ekipa innego beniaminka z Jędrzychowa, który okupuje dolne rejony ligowej tabeli.

Przed tym spotkaniem nasz reporter przeprowadził rozmowę z prezesem klubu gospodarzy – Adrianem Gnidą.

– W zarządzie klubu nie brakuje doświadczonych działaczy. Jak dogaduje się z nimi 27- letni prezes?

– Szczerze mówiąc, to czasami jest bardzo ciężko. Gdy różnica wieku sięga 45 – 50 lat, to wiadomo, że ma się różne poglądy. Trzeba się po prostu dotrzeć. Mamy wspólny cel, więc ta współpraca wygląda coraz lepiej. Ostatecznie zawsze znajdujemy rozwiązanie, które jest dobre dla naszego klubu. Najściślej współpracuję z Józkiem Wawrzinkiem, a wspomnieć też wypada o dużej pomocy, której doświadczam ze strony Michała Langera i Mariana Wiernego.
– Po pięciu kolejkach Victoria miała na koncie zaledwie 2 pkt. Powodów do radości zatem nie było.
– Ciekawe jest to, że przed sezonem trener Wojciech Zyskowski mówił, że jeśli po czterech kolejkach będziemy mieli jakikolwiek punkt, to będziemy mieli powody do radości. Osobiście spodziewałem się czegoś innego, ale trener zakładał, że na początku nie będziemy punktować i tak było rzeczywiście. Po części spowodowane to było niekorzystnym dla nas kalendarzem gier, ale faktem jest też, że nasza drużyna zawsze ciężko wchodzi w sezon.
– W drugiej części sezonu seria sześciu wygranych z rzędu. Skąd taka metamorfoza?
– Tak jak już wspomniałem rozkręcamy się powoli. Poza tym w drużynie jest pięciu nowych zawodników i wszystko to też musiało się zazębić. Bardzo pomogła nam też zmiana dotycząca treningów. Standardowo trenujemy dwa razy w tygodniu – w środy i piątki. Zostaliśmy przy piątkowym treningu, natomiast w środy rozgrywaliśmy mecze sparingowe. Nazywaliśmy to taką naszą małą Ligą Mistrzów. Naszymi rywalami były głównie drużyny z B – klasy. Padały hokejowe wyniki, zdobywaliśmy dużo bramek, co korzystnie wpłynęło na naszą psychikę.
– Z wpisów dokonywanych przez kibiców na facebooku wynika, że w drużynie jest dwóch „Brazylijczyków” – Romario i Georginio.
– Przypuszczam, że piszą tak koledzy Grześka Leżały (Georginio) i Wojtka Wiluka (Romario), którzy tak jak i oni są gliwiczanami. Prawdą jest to, że ta dwójka jest duszą naszej drużyny. Takimi płucami, silnikiem tego zespołu. Grają raz lepiej, raz gorzej, jak im wyjdzie to grają po brazylijsku. Ale czy Wojtek w meczu z Kietrzem był Brazylijczykiem? Niech sam odpowie na to pytanie.

Relacja

Początek spotkania należał do miejscowych, którzy w 7 min za sprawą Dawida Grzywy oddali pierwszy strzał na bramkę gości. Uderzenie było jednak zbyt lekkie, aby sprawić kłopoty golkiperowi przyjezdnych. Po kolejnych siedmiu minutach gracze Victorii byli już na prowadzeniu. Przy dośrodkowaniu wzdłuż linii bramkowej w pole karne Jędrzychowa nastąpiło nieporozumienie w szeregach przyjezdnych. Obrońca będący najbliżej wykonał ruch jakby chciał wybić piłkę, po czym z niego zrezygnował. Nikt inny nie zareagował i niepilnowany Dawid Burda nie miał problemów, aby z najbliższej odległości skierować piłkę do siatki. Później inicjatywę przejęli goście, którzy wypracowali kilka okazji do zmiany wyniku.

W 23 min Piotr Szyszka uderzył precyzyjnie z 25 metrów, ale bramkarz Piotr Bil pokazał, że zna się na swoim fachu. Trzy minuty później przyjezdni wyprowadzili szybką kontrę, Maciej Pisula wyszedł za obrońców, ale źle uderzył z 12 metrów. W 31 min Pisula dobrze wrzucił piłkę w pole karne, ale Jan Bułka ledwo dosięgnął futbolówki i nie zdołał jej skierować do bramki z 8 metrów. Po kolejnych sześciu minutach przed szansą stanął Patryk Mikołajczyk, ale nie trafił w ogóle w piłkę, a był w dogodnej sytuacji na 7 metrze. Następnie dwa razy próbował uderzeń z dystansu Szyszka, ale wynik ciągle pozostawał bez zmian.

Wszystkie te niewykorzystane sytuacje zemściły się na przyjezdnych w 41 min. Miejscowi potrzebowali dwóch dobrych podań, aby przedostać się na przedpole gości. Piłkę na dwunastym metrze otrzymał Mateusz Bieniasz i huknął z całej siły nie dając szans bramkarzowi na skuteczną interwencję. Gdy w 58 min Cisek zdobył trzecią bramkę, stało się jasne komu w tym spotkaniu przypadną trzy punkty. Tempo gry wyraźnie spadło, miejscowi mieli świadomość swojej wyższości, a goście sprawiali wrażenie pogodzonych z porażką. Emocje się skończyły i wszyscy już tylko oczekiwali na końcowy gwizdek rozjemczyni w tym spotkaniu, którą była Anna Kalita z Nysy. Gdy pani Ania dmuchnęła w gwizdek po raz ostatni piłkarze Victorii mogli wraz ze swoimi kibicami cieszyć się ze zwycięstwa i trzech kolejnych punktów.

Wypowiedzi trenerów

Zbigniew Wandas (LZS Jędrzychów): – Mieliśmy dobre do zdobycia bramek sytuacje zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. Gdyby coś wpadło, to mecz mógłby potoczyć się inaczej. Mistrzostwem świata można określić naszą indolencję strzelecką. Dwa błędy w obronie w pierwszej części zadecydowały o dwóch straconych bramkach, a trzeci gol to już konsekwencja wyniku spotkania. Być może nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę, ale jak nie zdobywa się bramek, to trzeba przegrywać. Wygrywa ten, kto zdobywa bramki. Można pięknie grać i cieszyć się grą, ale jak się nie strzeli bramek, to punktów nie będzie. W dalszym ciągu płacimy chyba jeszcze frycowe beniaminka.

Wojciech Zyskowski (Victoria Cisek): – Bardzo się cieszymy, że zwycięstwem zakończyliśmy sezon. Zrobiliśmy dobry wynik, a nie wszyscy we to wierzyli, że uda się zdobyć tyle punktów i zająć takie miejsce w tabeli. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej rundy i mamy nadzieję, że utrzymamy tą dobrą passę na wiosnę. Dzisiejszy mecz mógł się podobać, a drużyna gości okazała się bardzo fajnym zespołem, przed którym zresztą przestrzegałem swoich zawodników. Goście podobnie jak my, też mieli dobrą passę i potrafili pokonać mocnych – w moim odczuciu – rywali. Widać było, że przyjechali powalczyć o pełną pulę, stąd sytuacje do zdobycia bramek z obydwu stron. Rywale byli bardzo groźni w kontratakach, ale na nasze szczęście żaden im nie wyszedł.

Okiem kibica – Józef Klosa, mieszkaniec Kamionki
Dojeżdżam około 20 kilometrów i bardzo mi się tutaj podoba. Atmosfera jest wspaniała, a drużyna gra piękną piłkę. W Cisku uformował się klub kibica, w którym dobrze się czuję i miło spędzam czas. Jest wspaniale i życzyłbym innym klubom, aby u nich było podobnie. Jak zawsze moja drużyna grała ładny dla oka futbol, a zawodnicy wykazują z meczu na mecz coraz większą ambicję. Nie licząc minimalnej porażki tydzień temu w Źlinicach, to wygraliśmy siódmy raz z rzędu. Trwa piękny okres i dobra passa naszego klubu, z czego bardzo się tutaj wszyscy cieszymy. Wypada tylko sobie życzyć, aby było tak jak najdłużej i oby tak dalej.

Ciekawa postać – Grzegorz Leżała
40 –letni kapitan drużyny i jej najstarszy obecnie piłkarz. Związany z Victorią już od ponad 15 lat. Są oczywiście piłkarze, którzy jeszcze dłużej występują w jednym klubie, ale co ciekawe pan Grzegorz przez okres swojej gry w Cisku dojeżdża z Gliwic, gdzie na co dzień mieszka. – Pracuję jako nauczyciel wychowania fizycznego, więc mogę powiedzieć, że moje życie odkąd pamiętam „kręci” się wokół sportu – utrzymuje Leżała. – Nie pamiętam dokładnie, ale w Victorii gram od roku 2001 lub 2002. W tamtych latach byłem zawodnikiem Piasta Gliwice i rozgrywaliśmy z Ciskiem mecz sparingowy. Wpadłem wtedy w oko trenerowi Victorii Januszowi Barszczowi i prezesowi Walterowi Oleksowi. Robili pode mnie podchody przez blisko rok i w końcu przeniosłem się do Ciska. Do dojazdów zdążyłem się już dawno przyzwyczaić, gdyż to tylko 35 minut jazdy samochodem. Gdy byłem młodym chłopcem to jazda autobusem na trening Piasta zajmowała mi 40 minut. Poza tym nigdy nie dojeżdżałem sam, przez te wszystkie lata towarzyszył mi Wojciech Wiluk, który też jest z Gliwic i dojeżdża do Ciska nawet 2 lata dłużej ode mnie. Były takie momenty, że dojeżdżało nas z Gliwic jeszcze więcej. Swego czasu byli to Rafał Dumała i Rafał Krzywko. Pamiętam, że jak jeszcze żył prezes Walter Oleks, to obiekt w Cisku na każdy mecz był przygotowany na poziomie ekstraklasowym. Później to już niestety się trochę zmieniło. Przez te lata nazbierało się trochę ciekawych historii związanych z klubem, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci śmierć prezesa Oleksa. W ten dzień mieliśmy mieć normalny trening, ale część zawodników chciała obejrzeć mecz Pucharu Polski w Zdzieszowicach. Trening został odwołany, my pojechaliśmy na „Zdzichy”, a prezes zawiózł trampkarzy na mecz. Gdy wrócił to otwierał garaż, aby zaparkować busa. Wtedy dopadł go zawał, a niestety na obiekcie był sam, poza nim nikogo wtedy nie było. Zawsze później towarzyszyły nam różne rozważania, co by było, gdybyśmy mieli wtedy normalny trening. Może byśmy mu pomogli, może byśmy podjęli jakąś akcję ratunkową. Po jego śmierci wydawało się, że to wszystko się rozpadnie. Na szczęście czynnikiem spajającym wszystko od nowa był obecny trener Wojciech Zyskowski, który zebrał to wszystko do kupy. Na pewno dużo zrobiła też dla klubu prezes Zofia Talaga. Po śmierci Oleksa w klubie były różne zawirowania, które zakończyły się spadkiem do A – klasy. Pani Zofia wraz z zarządem wyprowadziła jednak klub organizacyjnie i sportowo na prostą. Tyle lat już gram w Cisku, więc w luźnych rozmowach namawiano mnie do pracy w zarządzie klubu. Na to jednak brakuje mi czasu. Oprócz pracy zawodowej dochodzi jeszcze wychowanie dzieci, których mam troje. Staram się jak mogę aktywować je fizycznie, ale sam muszę przyznać, że z różnym skutkiem.

Protokół

Victoria Cisek – LZS Jędrzychów 3-0 (2-0)

1-0 Burda – 14., 2-0 Bieniasz – 41., 3-0 Burda – 58.

Victoria: Bil – A. Gnida, Sikora, Przybyła, Piechaczek (71. Toczek) – Bieniasz, Leżała, K. Gnida, Piszczalla – Burda, Grzywa (61. Abramik).
Trener: Wojciech Zyskowski.

Jędrzychów: Kukurudza – Łysek (46. Szewczyk), Świerk, Wajzer, B. Wandas (46. Głąb) – Pisula, Amrogowicz (69. Kłakowicz), Czopek, Szyszka, Mikołajczyk (69. Stadnik) – Bułka.

Trener: Zbigniew Wandas.

Sędziowała: Anna Kalita (Nysa)

Żółte kartki: Amrogowicz.

Widzów 50.

Ludowy Klub Sportowy Victoria Cisek
Rok założenia: 1947
Barwy: niebiesko – żółto – czerwone
ul. Planetorza 12
47-253 Cisek
Prezes: Adrian Gnida
Trener: Wojciech Zyskowski

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 20 listopada 2017

Reporter Sławomir Jakubowski.