„Kosmici” z Dobrej bardzo rzadko nie pozwalają rywalom zrobić sobie krzywdy, a mecz z Przysieczą był ledwie drugim w sezonie, w którym ich obronne zasieki spisały się na medal. Defensywa gości zagrała „na zero”, ale przyniosło to ekipie Kosmosu tylko punkt, bo po stronie bramkowych zdobyczy suma ich trafień również była równa zeru. Co ciekawe, najmniej skuteczny zespół w lidze (średnia 1,12 bramki na mecz) i zamykający ligową stawkę, nieco lepiej operował piłką zupełnie przyzwoicie radząc sobie w iście wyspiarskich warunkach pogodowych. Wyczekujący kontrataków gospodarze korzystali z mniej wyrafinowanych środków, tyle tylko że byli dużo groźniejsi w swoich poczynaniach pod bramką przeciwnika. Jeszcze w pierwszej połowie na listę strzelców Przysieczy mógł wpisać się aktywny w ofensywie Tomasz Front, ale raz fatalnie przestrzelił, by w drugiej próbie przegrać pojedynek z Piotrem Lizoniem.

W drugiej odsłonie obraz gry nie uległ zmianie. Dobra misternie konstruowała akcję za akcją imponując cierpliwością i zgraniem. Raziła jednak nieskutecznością, której próbkę zaprezentowała także w tej części gry. Gdy w ostatnim kwadransie meczu przewaga gości była dosyć wyraźna, kilka ciekawych akcji po błyskawicznych kontrach zaprezentowali miejscowi. Najpierw do bezpańskiej piłki w okolicach linii pola karnego Dobrej wyskoczył Sebastian Kniaziewicz i choć był tyłem do bramki rywala, strzałem głową zmusił do nie lada wysiłku golkipera Kosmosu, który przeniósł futbolówkę nad poprzeczką doznając przy tym lekkiego urazu dłoni. Umiejętności bramkarza z Dobrej, kilka minut później płaskim uderzeniem z dystansu postanowił sprawdzić Daniel Strzelczyk, lecz rozpaczliwie interweniującego Lizonia w tym przypadku wyręczył słupek. Na podobną próbę strzału, z tym że po drugiej stronie boiska zdecydował się Marek Białek, ale w tym przypadku strzegący po zmianie stron „świątyni” gości Daniel Czollek miał na tyle miejsca i czasu, by na raty uporać się z zadaniem złapania futbolówki. Dwie minuty doliczonego czasu gry nic nie zmieniło w poczynaniach obu ekip i bezbramkowy remis stał się faktem.

Damian Wacław (kapitan Kosmosu Dobra): – W całym sezonie zawodzi u nas skuteczność. Dzisiaj mieliśmy kilka bramkowych sytuacji, ale żadnej z nich nie udało się zamienić choćby na jednego gola. We wcześniejszych spotkaniach często niemal przez 90.minut cisnęliśmy naszych przeciwników, a ci w ostatnich sekundach strzelali nam bramki. Z Przysieczą graliśmy w trudnych warunkach zmagając się z ulewnym deszczem i choć mogliśmy pokusić się o jakieś trafienia, uważam remisowy wynik za sprawiedliwy.

Rafał Lellek (grający prezes LZS Przysiecz): – Końcowy rezultat nie krzywdzi żadnej z drużyn, bo w pierwszej połowie my mieliśmy bramkowe okazje, w drugiej takowe miał przeciwnik. Od trzech sezonów nie mamy w drużynie klasowego napastnika, stąd zdobywanie bramek przychodzi nam z wielkim trudem. Zawsze na boisko wychodzimy z zamiarem odniesienia zwycięstwa, ale nie ono jest najważniejsze. Warunki pogodowe nie ułatwiały dzisiaj gry, ale nie zamierzam tym usprawiedliwiać braku naszej skuteczności.

Protokół:
B-klasa gr.10: LZS Przysiecz – Kosmos Dobra 0-0

Przysiecz: Jasik (46.Czollek) – Duniewicz (46.Nocoń), Pech, Front (78.Miklis), Wiench, M.Lellek, R.Lellek (46.Styra), Gambka, Kniaziewicz, Strzelczyk, Fronia (66.Sowada). Trener: Mateusz Wiench.

Kosmos Dobra: Lizoń – Białek, Duda, Jaśkowic, Złotnik, Kwiotek, Gaida, P.Malik (69.J.Malik), Kipka, D.Wacław, M.Wacław (46.Jasik). Trener: Paweł Jaśkowic.

Żółte kartki: R.Lellek, Fronia – Duda, Złotnik, M.Wacław.

Sędziował: Marcin Szaja (Steblów).

Widzów: 40.

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej 5 czerwca 2018

Reporter Mirosław Szozda.