Podczas gdy piłkarze skupiali się na doszlifowaniu jak najlepszej formy na decydujący o awansie do 4 ligi mecz, prezes TOR-u Wojciech Morka również nie próżnował. – Przygotowania do fety związanej z awansem rozpoczęły się już przed meczem z Hetmanem Byczyna – zdradził Morka. – To nie chodzi o to, że taki byłem pewny swego, ale z powodu kalendarza. Dzień po meczu z Hetmanem było przecież święto, a później zostawał już tylko jeden dzień. Mogłoby być już za późno, aby zrealizować zamówienie na okolicznościowe koszulki z nadrukiem. Koszulka będzie w barwach klubowych, czyli biała z zielonymi i niebieskimi napisami. Z przodu „IV ligo wracamy”, a z tyłu logo sponsorów. Będzie też oczywiście obowiązkowo szampan w ilości 20 sztuk. Okazało się też, że będą race, o czym wcześniej nie wiedziałem. Cała ceremonia związana z wywalczeniem awansu, ma się odbyć na murawie bezpośrednio po zakończeniu spotkania. Mamy taki zwyczaj, że przed każdym ważnym meczem kierownik Norbert Sollorz i Marek Romanowski, bardzo starannie przygotowują sprzęt piłkarski dla całej drużyny. Ponadto na środku szatni ustawiają kosz z owocami i izotonikami.
Ostatecznie z kosza i starannego przygotowania strojów zrezygnowano. Przypomniano sobie bowiem, że przy tym rytuale dwa ostatnie pojedynki zostały przez zawodników TOR-u przegrane. A ponieważ piłkarze to przesądny naród, to trzeba było tego zaniechać. Już w piątek TOR Dobrzeń Wielki na swoim fanpage ogłosił, że każdy kto przyjdzie na sobotnie spotkanie w barwach klubowych, nie będzie płacił za wstęp. Choć to tylko sport, a piłka nożna to najbardziej nieprzewidywalna gra z wszystkich gier zespołowych, prezes Morka spał spokojnie i z optymizmem oczekiwał boju ze Śląskiem Łubniany. Patrząc na statystki trudno było się dziwić spokojowi Morki. TOR przed tym pojedynkiem był liderem tabeli i miał na swoim koncie o 38 punktów więcej niż Śląsk. Gracze z Dobrzenia wygrali wszystkie 13 spotkań rozegranych na swoim stadionie, a swojego sobotniego rywala upokorzyli na jego obiekcie, rozbijając graczy z Łubnian 9-1. Rozum podpowiadał, że nie mogło być innego wyniku, jak wygrana TOR-u. To jednak tylko sport, nie było innego wyjścia, należało uzbroić się w cierpliwość i czekać na wydarzenia na boisku.
Relacja
Spotkanie pokazało, jak presja na wynik może destrukcyjnie wpłynąć na grę zawodników. Lepsi piłkarsko gracze TOR-u nijak nie mogli dobrać się do defensywnie nastawionych przyjezdnych. Choć to wyświechtany frazes, to ich poczynania przypominały przysłowiowe bicie głową w mur. Pomimo tego, że gra toczyła się na połowie Śląska, miejscowi nie wypracowali sobie klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Najlepsza była ta pierwsza z nich, która miała miejsce w 9 minucie. Szymon Suchocki desperackim rzutem wybił piłkę spod nóg szarżującego w polu karnym zawodnika z Dobrzenia. Futbolówka trafiła pod nogi Denisa Luptaka, który huknął z 16 metrów do opuszczonej przez Sz. Sucheckiego bramki. Bomba kapitana TOR-u minęła jednak minimalnie prawy słupek. Później upływały kolejne minuty gry, a sytuacja na boisku nie ulegała zmianie. Widząc nieporadność swoich kolegów swoich sił spróbował rosły stoper Daniel Pertek. W 55 minucie uderzył precyzyjnie głową w róg bramki, ale Sz. Suchecki wspaniałą robinsonadą zażegnał niebezpieczeństwo. I znów nastąpił długi okres gry, podczas którego niewiele działo się pod obiema bramkami. Upływały bezcenne minuty i wymarzony przez piłkarzy TOR-u awans powoli zaczynał się oddalać. Choć zawodnicy z Dobrzenia wkładali w swoje poczynania wszystkie umiejętności, to ich miny mówiły, że zaczyna do nich docierać, że mogą nie zrealizować upragnionego celu. W końcu przyszła ta jedna, jedyna akcja na którą wszyscy czekali. Błysk geniuszu pokazał Bartosz Szepeta, który „wkręcał” w murawę kolejnych piłkarzy Śląska. Następnie popisał się piękną asystą, po której w dogodnej sytuacji znalazł się Grzegorz Rupental. Ten ostatni uderzył bez zastanowienia z 12 metrów, a piłka wylądowała w górnym rogu bramki Łubnian. Radość piłkarzy i działaczy nie miała granic, ale do końca pozostało jeszcze 17 minut. Upłynęły one pod dyktando gospodarzy, którzy stworzyli kolejne okazje do „zabicia” meczu. Aktywny był rozochocony dobrą akcją Szepeta i niewiele zabrakło, aby do asysty zaliczył również trafienie. Ostatecznie wynik się nie zmienił, chociaż w ostatniej akcji meczu mocno postraszył miejscowych Marek Kotula. Sebastian Grygier poradził sobie jednak z jego uderzeniem, arbiter zakończył pojedynek i nic już nie stało na przeszkodzie, aby fetować zasłużony awans do 4 ligi.
Paweł Walaszczyk (Śląsk): – Przede wszystkim gratuluję gospodarzom zasłużonego awansu. W naszym przypadku być może sprawdzi się powiedzenie, że czasami trzeba zrobić jeden krok w tył, aby później zrobić dwa kroki do przodu. Potrzebowaliśmy remisu bądź wygranej do utrzymania się w okręgówce. Po meczu można powiedzieć, że jesteśmy zdegradowani o klasę niżej. Dzisiaj długo się trzymaliśmy i zdawaliśmy sobie sprawę, że czas może pracować na naszą korzyść. Utrzymywanie wyniku remisowego działało frustrująco na naszego przeciwnika. Niestety nie udało się, straciliśmy bramkę i pozostało jedynie odrobienie straty, ale nie zdołaliśmy tego uczynić.
Jarosław Draguć (TOR Dobrzeń Wielki): – Spodziewałem się ciężkiego meczu, ale nie aż tak ciężkiego. Nie wykorzystaliśmy w początkowym okresie swoich sytuacji w meczu, w którym poziom stresu był bardzo wysoki. Ten pojedynek nie układał się po naszej myśli, na szczęście udało się przeprowadzić tą jedną skuteczną akcję. To nie były dobre zawody w naszym wykonaniu, ale najważniejsza jest wygrana i awans. O tym awansie mówiliśmy od początku sezonu, nie ukrywaliśmy tego, że taki jest nasz cel. Uważam, że nasz awans jest zasłużony. Po meczach ligowych wielu trenerów mówiło nam, że gramy dużo lepiej niż Chróścice. Takie wypowiedzi sprawiały, że czułem się podbudowany, iż praca którą wykonuję idzie w dobrym kierunku.
Prezes i kapitan o meczu ze Śląskiem i awansie
Wojciech Morka (prezes) – Dzisiaj graliśmy bardzo nerwowo, niedokładnie, w kluczowych sytuacjach niecelnie podawaliśmy, albo uderzaliśmy nie w tym momencie, w którym należało to uczynić. Ranga spotkania była duża, a my wiedzieliśmy o co gramy. Zdecydowanie presja spętała nogi naszym piłkarzom. Wszyscy sądzili, że TOR gładko wygra to spotkanie, ale było inaczej. Do końca musieliśmy drżeć o wygraną. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie i udało się, zadecydował strzał z dystansu w okienko, są trzy punkty i awans TOR-u. Z całym szacunkiem dla zespołów z Chróścic i Byczyny, ale uważam, że nasz awans do 4 ligi jest zasłużony. TOR był najlepszy w lidze, przynajmniej w tej grupie, a świadczą o tym bezpośrednie pojedynki, gdyż wszystkie rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść. Punkty traciliśmy głównie z teoretycznie słabszymi zespołami, ale górę tabeli pokonaliśmy zarówno u siebie, jak i na wyjeździe.
Denis Luptak (kapitan) – Bardzo ciężki mecz, a drużyna z Łubnian bardzo dobrze broniła się. Im remis wystarczał do utrzymania, a my musieliśmy cały czas atakować. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, przez co było nerwowo, ale w końcu przełamaliśmy się i zdobyliśmy decydującego gola. Po wygranym środowym meczu z Byczyną, była już radość w naszej ekipie, ale początek meczu ze Śląskiem zweryfikował nasze nastroje, gdyż wyjątkowo ciężko nam przychodziło sforsowanie obrony Łubnian. Uważam, że zasłużyliśmy na awans. Po wielu meczach trener rywali podchodził do nas i mówił, że to my gramy najlepszą piłkę w lidze. Z Chróścicami w dwumeczu było 5-0 dla nas, z Byczyną też wygraliśmy dwa razy. Ten awans nam się należał.
Protokół
TOR Dobrzeń Wielki – Śląsk Łubniany 1-0 (0-0)
1-0 Rupental – 73.
TOR: Grygier – Juszczyk (90. Rozwadowski), Pertek, Zakrzewski, Romanowski – Benedyk (89. Rychlik), Luptak, Szepeta, Rupental, Henke (69. Jagieła) – Komor (83. Nanko). Trener Jarosław Draguć
Śląsk: S. Suchocki – Strzelczyk, Wiśniewski, Krzyżowski, Stawecki – Kotula, Werner, Tracz, Preuhs (57. Serwuszok) – Segieth, D. Suchocki (73. Salatycki). Trener Paweł Walaszczyk
Sędziował: Marek Kantor (Opole)
Żółta kartka: Jagieła – Tracz, Segieth.
Widzów 200.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1933708000026078.1073742041.524884664241759&type=1&l=d3a908c1e1
Reporter Sławomir Jakubowski.