To jest bardzo dobry sezon w wykonaniu MKS-u Kluczbork. W miniony weekend biało-niebiescy pewnie pokonali w Legnicy rezerwy Miedzi i są o krok od udziału w barażach o awans do Betclic 2. Ligi. Wszystko mają w swoich rękach – po prostu w ostatniej kolejce 3. Ligi muszą pokonać Lechię Zielona Góra.
To spotkanie zostanie rozegrane w Kluczborku w sobotę, 7 czerwca. W przypadku zwycięstwa zespół z Kluczborka będzie pewny gry o awans na poziom centralny.
Przed tym niewątpliwie najważniejszym meczem dla MKS-u w tym sezonie porozmawialiśmy ze szkoleniowcem kluczborskiego zespołu – Łukaszem Ganowiczem.
Jakub Trzaska, OZPN: Jesteście bardzo blisko gry w barażu o awans do Betclic II Ligi. Po meczu w Legnicy drzwi otwarte są niemal na oścież. O to walczyliście w tym sezonie?
Łukasz Ganowicz, trener MKS-u Kluczbork: Chcieliśmy poprawić wynik z zeszłego sezonu. Wtedy zajęliśmy 3. miejsce. W tym mamy szansę na drugie. Trzeba postawić jeszcze kropkę nad i. W meczu z Lechią Zielona Góra udokumentować dobrą postawę drużyny i powalczyć w barażach. Ale najpierw trzeba wygrać, dobrze zakończyć sezon regularny. Wiemy, że zwycięstwo da nam już pewny udział w barażach.
A po to są baraże, po to są finały, żeby je wygrywać. I z takim nastawieniem będziemy do nich przystępować. Ale póki co chłodne głowy, liczy się tylko Lechia Zielona Góra.
Mecz z drugą drużyną Miedzi Legnica to był kluczowy pojedynek tego sezonu? Oczywiście, dużo kolejek jest w Betlic 3. Lidze, ale to ten dał wam szansę udziału w barażach.
Wiedzieliśmy, że to jest mecz ostatniej szansy na drugie miejsce w tabeli. Tak, żeby w ostatniej kolejce mieć wszystko w swoich rękach. Wcześniej zagraliśmy kiepskie spotkanie z Cariną Gubin, po którym mogliśmy też już to sobie dobrze wszystko przygotować. Tamto spotkanie nie do końca nam jednak się udało. Nie zagraliśmy na swoich zasadach, jak większości meczów w tym sezonie.
Z Miedzią było już zupełnie inaczej. To bardzo cieszy. Widać było dojrzałość i świadomość zawodników. Pojechaliśmy do Legnicy pewni siebie, chłopaki zrealizowali 100% planu na ten mecz i dzięki temu jest taka sytuacja, że ostatni mecz daje nam bardzo dużo.

Duży spokój jest teraz w MKS-ie Kluczbork? Mam na myśli to, że w ostatnim czasie ten zespół jest zupełnie inaczej budowany. Wcześniej mieliśmy sporo piłkarzy ze Śląska czy Dolnego Śląska, mniej graczy związanych z Opolszczyzną czy z samym klubem. Teraz ta liczba zawodników „stąd” jest znacznie większa.
Musimy mierzyć siły na zamiary. Dużo zależy od naszego budżetu, żebyśmy zawsze się z nim domykali. Bardzo dobrze wykorzystaliśmy każdą złotówkę jeśli chodzi o transfery. To się głównie z tym łączy.
Trzecia liga już nie jest taka sama, jak kilka sezonów temu. Teraz to są już praktycznie zawodowe rozgrywki. I bardzo to cieszy, że z tym budżetem jesteśmy tak wysoko. Bo naprawdę ta liga finansowo i organizacyjnie ciągle się rozwija. Stawki kontraktowe, poziom prowadzenia drużyny, sztabów szkoleniowych – to wszystko idzie do przodu, co generuje odpowiednie środki finansowe.
Myślę, że odnieśliśmy bardzo duży sukces, bo to są dwa sezony naprawdę udane. Ten może być jeszcze lepszy. Nie chcę zapeszać, ale bardzo mnie cieszy dyspozycja drużyny, bo tu nie ma przypadku w tym wyniku.
Betclic 2. Liga to już jest miejsce dla MKS-u?
Infrastruktura i tradycje piłkarskie w Kluczborku oraz zapotrzebowanie na piłkę na poziomie centralnym w województwie na to wskazują. Obecnie jest Odra Opole i długo, długo nic. Jesteśmy później my, bo nie ma Ekstraklasy, nie ma więcej 1. Ligi, nie ma i 2. Ligi. Nie ma żadnego regionalnego rywala dla Odry.
Myślę, że dla całej Opolszczyzny dobrze by było, jakby ta 2. Liga była w województwie. Zrobimy wszystko, żeby stało się to faktem.
Wrócił dobry klimat na piłkę nożną w Kluczborku? Ten, który pamiętam z rozgrywek 1. Ligi? Patrząc nawet szerzej – przez zarządzanie klubem, drużynę i kibiców, których znów sporo pojawia się na trybunach.
Wiadomo – wynik zawsze przyciąga kibiców. A mnie bardzo cieszy nasza gra. Gramy ofensywną piłkę, która jest okraszona kilkoma golami w każdym meczu. Rzadko nam się zdarzają bezbramkowe remisy czy zwycięstwa 1:0. Często są przynajmniej dwie bramki.
I myślę, że styl naszej gry, przyciąga kibiców. On też powoduje to, że zbieramy regularnie punkty. Nieskromnie powiem, dobrze się to ogląda i jest dużo pochwał kierowanych w naszą stronę. One się należą głównie zawodnikom, że realizują nasz pomysł na grę. Trzeba się z tego cieszyć, bo były chude lata w MKS-ie. A te dwa sezony pokazują, że można coś więcej zrobić.
Klub jest teraz bardzo dobrze poukładany. Budżet jest oczywiście ograniczony, bo nie jesteśmy topową drużyną jeśli chodzi o finanse. Ale naprawdę wszystko jest na czas. Chłopaki mają odpowiednie dodatki, nie mogą na nic narzekać. My trenerzy tak samo. Infrastruktura jest świetna i jest gdzie pracować. I może też dzięki temu rośnie nasza jakość, że mamy takie warunki zagwarantowane.

Ale jednak mały minusik w tym sezonie się znajdzie. Wojewódzki Puchar Polski. To duże rozczarowanie, że MKS odpadł już w ćwierćfinale?
Ogromne! W Nysie zagraliśmy chyba najsłabszy mecz pod moją wodzą. Nie wyszedł nam ten mecz kompletnie.
Moglibyśmy się tłumaczyć, że dwa tygodnie byliśmy bez grania, ale nie. Nie przystało nam przegrać w takim stylu. Bo tu nie chodzi o samą porażkę, bo przegrać można zawsze. Po prostu wtedy zagraliśmy słabo.
Ale z drugiej strony, jak teraz patrzę na to wszystko, to w zeszłym sezonie cieszyliśmy się z pucharu, a kontuzje nas tak zdominowały w ostatnich kolejkach, że nie byliśmy w stanie nawiązać równorzędnej walki z innymi drużynami. Mieliśmy punkt do Rekordu Bielsko-Biała i byliśmy na fali, ale przez kontuzje, z drużyny, która nawet dominowała w lidze, staliśmy się dostarczycielami punktów. Mieliśmy wąską kadrę, nieco słabsza stała się nasza jakość w drugiej linii.
W tym roku właśnie ta druga linia jest bardzo mocna i nawet jak ktoś pojawia się z ławki, to jest w stanie nam te mecze wyciągać. I to bardzo mnie cieszy, że ten 12, 13 czy nawet 16 zawodnik wchodzi i robi różnicę. Tego w poprzednim sezonie nam zabrakło. Może właśnie przez puchar. W tym sezonie znów mielibyśmy dodatkowe trzy mecze. Chociaż cel był jasny i dwutorowy – puchar i liga.
Bardzo żałujemy, że odpadliśmy, ale może dzięki tej porażce, jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. W takiej dyspozycji, a nie innej. Ale na pewno jest to duży minus w tym roku.
To na koniec jeszcze dwa słowa o całej lidze, również o sytuacji w naszej Bank Spółdzielczy w Leśnicy 4. Lidze Opolskiej. Na pewno śledzisz to, co się dzieje i działo w tych rozgrywkach. LZS Starowice wraca na poziom makroregionalny. Toczy się jeszcze walka o miejsce barażowe. To znak, że opolska piłka stawia mały kroczek w przód?
Dokładnie. Co sezon jest ten beniaminek z Opolszczyzny, bo taki jest regulamin tych rozgrywek. Fajnie, że są baraże. Zagra w nich Polonia Nysa lub Ruch Zdzieszowice.
Uważam, że absolutnie nie są bez szans na zwycięstwo. Nawet bym powiedział, że mają duże szansę, żeby dołączyć, jako kolejna opolska ekipa, do 3. Ligi. I trzymam za to kciuki, bo nie ma nic lepszego, niż grać finały czy derby regionu. To są najfajniejsze mecze! I oby takich meczów było jak najwięcej. Dla trenerów i zawodników jest dodatkowa motywacja, taki pozytywny stresik. A dla kibiców to jest największa radość, jak ich drużyna wygrywa w derbach. Z drugiej strony też najbardziej się wtedy smucą, kiedy ich piłkarze przegrywają.
To są dodatkowe emocje i oby jak najwięcej drużyn z Opolszczyzny było na jak najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
