Przy pierwszej rozmowie Weronika Nowotny mówiła, że nie przypuszczała, że kiedyś piłka nożna stanie się ważną częścią jej życia. Od tamtego wywiadu nie minął nawet rok a już może się pochwalić brązowym medalem mistrzostw świata. Warto też dodać, że do złota brakowało naprawdę niewiele.
Historyczne, pierwsze mistrzostwa świata w AMP Futbolu kobiet rozegrano w Kolumbii. Reprezentacja Polski w Ameryce Południowej spisała się znakomicie. Największe emocje przysporzył kibicom mecz półfinałowy z kadrą Stanów Zjednoczonych, który Amerykanki wygrały dopiero w rzutach karnych. Następnego dnia Polki zagrały znakomicie w meczu o brąz, pokonując Kenię 1:0.
I właśnie o meczu półfinałowym, tym o brązowym medalu, ale i o całej organizacji mistrzostw świata w Kolumbii porozmawialiśmy z jedyną przedstawicielką województwa opolskiego w reprezentacji Polski w AMP Futbolu – Weroniką Nowotny.
Jakub Trzaska, OZPN: Zacznijmy oczywiście od gratulacji! Jakie to uczucie mieć na szyi, a teraz w domu, brązowy medal mistrzostw świata?
Weronika Nowotny, brązowa medalista mistrzostw świata w AMP Futbolu kobiet: Myślę, że powrót do Polski z medalem na szyi, mimo, że minęło już trochę czasu, jest dla mnie nadal czymś nierealnym. Jeszcze dwa lata temu nie pomyślałabym, że będę grała w piłkę nożną, a teraz miałam przyjemność wziąć udział w mistrzostwach świata i dodatkowo wrócić do domu z brązowym medalem. Coś, co jeszcze do niedawna było tylko snem, teraz stało się rzeczywistością.
Patrząc z perspektywy czasu – przegrana w półfinale z Amerykankami boli jeszcze bardziej czy nie ma on już znaczenia, bo ostatecznie udało się wywalczyć brąz?
Nie będę ukrywała, że jechałam na mistrzostwa świata, aby zdobyć złoty medal. Dla mnie to oczywiste, że trzeba dążyć do najwyższych celów – inaczej nasze dwuletnie przygotowania i sam występ na mundialu nie miałyby jakiegokolwiek sensu.
Oczywiście, że czuję niedosyt po przegranym meczu z USA, ale to motywuje mnie do dalszej pracy i spełnienia tego marzenia, aby następnym razem założyć na szyi już ten krążek koloru złotego. Wydaje mi się jednak, że nasz mecz o brąz dał nam niezwykle cenne doświadczenie – nauczyłyśmy się, jak szybko podnieść się po przegranym meczu i następnego dnia stanąć na murawie z jeszcze większą motywacją i energią. W meczu z Kenią, w przeciwieństwie do finału, nie miałyśmy zagwarantowanego medalu. Trzeba było go wywalczyć ciężką pracą na boisku, co ostatecznie nam się udało.
A jeśli chodzi o całą organizację mistrzostw świata w AMP futbolu kobiet? Jak Pani ją ocenia?
Całościowo przygotowanie mistrzostw świata oceniam „na plus”. Oczywiście mogłabym w tym momencie wymieniać niedociągnięcia, które zauważyłam, ale wydaje mi się, że nie ma to większego sensu. Mam nadzieję, że na przestrzeni lat poziom organizacyjny będzie jedynie wzrastał.
Byłyście bardzo daleko od domu, bo aż w Kolumbii. Było to dobre miejsce na taką imprezę?
Mogę stwierdzić, że podróż do Kolumbii była dla nas podróżą w nieznane. Nie wiedzieliśmy bowiem, czego możemy się spodziewać po wylądowaniu. Największą obawę stanowiły warunki klimatyczne – duża wilgotność oraz wysokie temperatury to zupełnie inna rzeczywistość niż ta, z którą mamy do czynienia w Polsce. Jednak miałyśmy wystarczająco dużo czasu na aklimatyzację, co przełożyło się z pewnością na naszą grę na boisku i umiejętność rozłożenia sił. Oprócz tego aspektu sportowego, w mojej opinii, Kolumbia to inny świat – przepisy drogowe tam nie istnieją, a na twarzach lokalnych ludzi zawsze można zauważyć uśmiech.
Jaką reprezentacją jest kadra AMP Futbolu kobiet? Walczącą od pierwszej do ostatniej minuty – to na pewno było widać na mistrzostwach świata.
Reprezentacja kobiet z pewnością jest drużyną bardzo ambitną, która pokazuje, że niemożliwe nie istnieje. Wychodząc na boisko każda z nas zawsze stara się dać z siebie wszystko, co najlepsze. Wydaje mi się jednak, że to te mistrzostwa świata dały nam bardzo cenne lekcje – poczułyśmy pierwszy raz emocje po przegranym meczu, przetestowałyśmy własne charaktery i umiejętność błyskawicznego przepracowywania smutku. A co najważniejsze zobaczyłyśmy, że ciężką pracą możemy osiągnąć tak naprawdę wszystko i ten złoty medal jest w naszym zasięgu. Ja osobiście mam nadzieję, że koniec mistrzostw świata to dopiero początek nowej historii, która zaczyna się tworzyć.
Stała się Pani po powrocie bardziej rozpoznawalna? Transmisje Waszych meczów w TVP Sport cieszyły się dużą popularnością.
Ja nadal jestem taką samą osobą, jaką byłam przed wylotem. W moim życiu nic się nie zmieniło – może poza kilkoma wywiadami, których udzieliłam oraz licznymi gratulacjami, które mnie niezmiernie cieszą i motywują do dalszego samodoskonalenia. A, i zapomniałabym o najważniejszym – w końcu znalazłam kilka dni na odpoczynek, czego w ostatnim czasie u mnie brakowało (uśmiech)
Co dalej przed Wami? Jakie plany ma polska kadra?
Przed nami dużo ciężkiej pracy i godzin na boisku. Po tych mistrzostwach świata z pewnością wiemy, jakie są nasze słabe strony i nad jakimi aspektami musimy dodatkowo pracować.
Jakie plany przed nami? Mam nadzieję, że rozegramy w następnym roku kilka dodatkowych meczów na boisku, a to pozwoli nam zdobywać cenne doświadczenia, co ostatecznie doprowadzi nas do złotego medalu. Nie będę ukrywała, że u mnie niedosyt pozostał i zrobię wszystko, aby następnym razem, takie uczucie mi nie towarzyszyło.