Bardzo atrakcyjnie zapowiadające się derby w klasie okręgowej stały się celem reporterskiej wyprawy naszego wysłannika. W grupie 2. naprzeciwko siebie stanęły „jedenastki” KS-u Bodzanów – Nowy Świętów i GKS-u Głuchołazy. Choć nominalnym gospodarzem meczu był klub z Bodzanowa, to z racji przeciągającego się remontu boiska w tej miejscowości, pojedynek odbył się na stadionie w Głuchołazach.

Anonsując swój przyjazd nasz człowiek z fleszem skontaktował się z wiceprezesem klubu z Bodzanowa, panem Markiem Śnieżkiem. – Czy będę na meczu? – rozmówca opowiedział pytaniem na pytanie. – Panie, ja na ten mecz dwa lata czekałem!

Stało się zatem jasne, że w regionie szykuje się piłkarskie święto. W tej sytuacji można już było umawiać się z panem Markiem. – Tylko załatwmy wszystkie sprawy przed spotkaniem – naciskał Śnieżek. – Bo jak już mecz się zacznie, to nic mnie od niego nie oderwie. Nawet, żeby tu sam Cristiano Ronaldo przyjechał.

Nie pozostało nic innego jak tylko dostosować się do prośby rozmówcy. Tak też się stało i przed spotkaniem nasz reporter przeprowadził krótką rozmowę z panem Markiem.
– Ilu widzów spodziewa się Pan na dzisiejszym spotkaniu?

– Ostatni mecz w Bodzanowie 1,5 roku temu oglądało 450 kibiców. Jeżeli dopisze pogoda to spodziewam się frekwencji na poziomie 500 osób, albo i więcej.
– Czy derby Bodzanów – Głuchołazy mają charakter „świętej wojny”?
– Kiedyś to może i była to „święta wojna”, teraz już nie żyjemy na „ostrzu noża”. W ostatnich latach jest spokojniej. Na widowni siedzimy razem, a znamy się jak łyse konie. Każdy oczywiście mówi „Niech wygra lepszy”, ale po cichu kibicuje swoim.
– Które spotkanie derbowe utkwiło Panu najbardziej w pamięci?
– Ostatni pojedynek, który miał miejsce w A – klasie w sezonie 2015-16. Po ważnej wygranej w Bodzanowie 3-0, jeszcze ważniejsze było spotkanie rewanżowe. Remis dawał awans naszej drużynie, wygrana Głuchołaz w zasadzie przesądzała o awansie tej drużyny. Przegrywaliśmy 0-1 i bardzo się wtedy denerwowałem. Nie ukrywam, że byłem pełen obaw o końcowy wynik. Przy porażce cały sezon poszedłby na marne. Wyrównaliśmy w końcu na 1-1, ale spotkanie strasznie się ciągnęło. Nerwy były do ostatniego gwizdka arbitra. Ostatecznie zremisowaliśmy i awansowaliśmy do okręgówki.
– Jako gospodarz pojedynku występujecie na boisku przeciwnika. Czy będzie to miało wpływ na przebieg derbów?
– Za bardzo nie czujemy się gospodarzami grając na boisku w Głuchołazach. W końcu to obiekt naszego rywala. Ale gramy na tym boisku już 1,5 roku, a ponadto trenujemy tutaj. Sądzę, że nie będzie to miało wpływu na losy rywalizacji. Obydwie drużyny znają to boisko jak własną kieszeń.

Relacja

Pomimo kiepskiej pogody (siąpiło przez większą część spotkania) na widowni zasiadło około 500 osób. Byli świadkami dobrego piłkarskiego widowiska. Pojedynek przebiegał w żywym tempie, zawodnicy walczyli twardo, ale fair, a zarówno jedni jak i drudzy mieli okazje do tego, aby przechylić szalę wygranej na swoją stronę. Pierwsze minuty toczyły się przy lekkiej przewadze piłkarzy Bodzanowa, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. W 22 min piłka trafiła pod nogi Emila Kołodziejczyka, który nieoczekiwanie znalazł się w bardzo dogodnej sytuacji.

Stało się to za sprawą bramkarza Głuchołaz Łukasza Kulaka, który zupełnie bezsensownie wyszedł z bramki, a później nie wiedział, czy ma do niej wrócić, czy ruszyć do Kołodziejczyka. Pomocnik Bodzanowa przelobował Kulaka, ale lecącą w stronę bramki futbolówkę wybił głową Tomasz Lewandowski. Za chwilę po drugiej stronie dwukrotnie nie popisał się w przeciągu dwóch minut Jacek Ilasz. W końcu nadeszła 36 min i rzut wolny dla Głuchołaz z 18 metrów. Gdy gospodarze ustawiali mur trener Grzegorz Kuglarz zawołał do siebie Andriya Malyka. Ukraiński piłkarz przebiegł niemal całe boisko, usłyszał krótką instrukcję od Kuglarza i wrócił pod pole karne. Za chwilę po jego precyzyjnym uderzeniu goście objęli prowadzenie. – Poleciłem uderzyć Malykowi w ten róg, gdzie stał bramkarz – zdradził trener Kuglarz. – Dawida Popardowskiego znam jeszcze z Polonii Nysa. Zarówno trenowałem z nim, jak i grałem. Wiem, że ma tendencję do pójścia na krótki słupek i zostawienia rogu, który pilnuje. Robi ten błąd od zawsze i jeszcze się ze mną o to kłócił z tysiąc razy. Malyk posłuchał mnie i zdobył bramkę.

Wyrównał chwilę po przerwie Maciej Rychlik, który uderzył precyzyjnie z 20 metrów. Gracze z Głuchołaz mogli załatwić sprawę i zadać decydujące ciosy w ciągu trzech minut, ale zabrakło im szczęścia. W 62 min Malyk uderzył głową, ale trafił w stojącego w bramce obrońcę. Jego wyczyn skopiował w 65 min Bartosz Gancarz, a dobijający z najbliższej odległości Ilasz trafił w słupek. W 71 min piekielnie mocno uderzył z dystansu Rychlik. Na przeszkodzie w zdobyciu drugiej bramki stanęła mu poprzeczka. Tak dogodnych sytuacji już więcej w tym spotkaniu nie było i zakończyło się ono sprawiedliwym podziałem punktów.

Wypowiedzi trenerów

Grzegorz Kuglarz (GKS Głuchołazy): – Dominowała walka, a jeden i drugi zespół miał swoje sytuacje do tego, aby zwyciężyć. W drugiej połowie trafiliśmy w słupek, mając trzy dobitki, a za chwile rywale trafili w poprzeczkę. Ten mecz mógł się różnie potoczyć i miał różne fazy. Raz jedna drużyna, raz druga osiągała przewagę. Dużo było zatem takich wahań. Mecz był prawdziwym spotkaniem derbowym. Dużo walki, ale nie było chamstwa, obawiałem się, że będzie gorzej. Dużo ludzi na trybunach, chciałoby się więcej takich spotkań. Z remisu jestem zadowolony.

Jan Pietrzak (Bodzanów – Nowy Świętów): – Mecz był na dobrym poziomie, mógł się podobać dla kibiców, pomimo że bramek padło niewiele. Wynik remisowy uważam za sprawiedliwy, a jeden punkt uważam za zyskany. Pomału pniemy się do góry w ligowej tabeli. Realizujemy swoje założenia i sądzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W pierwszej połowie zagraliśmy w stu procentach tak, jak to sobie założyliśmy. W drugiej części to już musieliśmy zmienić swój plan, gdyż wynik był niekorzystny. Swojej drużynie chciałbym podziękować, za walkę i za serce, które włożyli w ten mecz.

Okiem kibica – Mateusz Ślanda

Przyjechałem z Prudnika, aby kibicować Jakubowi Bydłowskiemu. Uważam, że mój przyjaciel zagrał dobrze, choć nie miał wielu kontaktów z piłką. Zagrywał celnie, nie miał straconych piłek i to były dobre zawody w jego wykonaniu. Samemu spotkaniu wystawiłbym ocenę 7-8 w 10 stopniowej skali. Mecz dobry, wyrównana walka i dużo sytuacji podbramkowych z obydwu stron. Wynik mnie satysfakcjonuje, a ten jeden punkt cieszy. Uważam, że arbiter mógł pokazać więcej żółtych kartek. Były takie faule, ostre wejścia, które na kartkę zasługiwały.

Ciekawa postać – Andrzej Dzbanuszek

Aktualnie kierownik drużyny Bodzanowa. Wspólnie z Markiem Śnieżkiem w 1990 roku reaktywował klub w tej miejscowości. Był piłkarzem i działaczem zarówno Bodzanowa, jak i zespołu z Głuchołaz. – Dlatego dzisiaj nie siedziałem na ławce, tylko chodziłem między kibicami – podkreślał Dzbanuszek. – Albowiem tu i tu mam kolegów.
Piłkarską karierę kontynuuje jego syn Sebastian, który obecnie występuje w Bodzanowie, ale również reprezentował Głuchołazy. Andrzej Dzbanuszek przygodę z futbolem zakończył w barwach Bodzanowa w roku 2002. – W wieku 47 lat rozegrałem swoje ostatnie spotkanie, a było to w Jarnołtówku – wspominał Dzbanuszek. – Moja drużyna wywalczyła awans do okręgówki, a ja zawiesiłem buty na kołku. Doczekałem się tego, że występowałem na boisku razem z synem. Grałem długo, gdyż starczało mi sił i miałem dobrą kondycje. Wszystko to za sprawą uczestnictwa w zawodach strażackich. W tej formacji byłem w kadrze Polski, a na mistrzostwach Europy we Włoszech wywalczyłem wraz z kolegami z drużyny złoty medal w ćwiczeniach bojowych. W 1979 roku pobiłem rekord Polski z czasem 16,9 sekundy na dystansie 100 metrów z przeszkodami. „Strażak na medal” pisała o mnie prasa w tamtych czasach. Dzięki uczestnictwu w zawodach strażackich zwiedziłem pół Europy. Za wybitne osiągnięcia w sporcie i pożarnictwie posiadam liczne medale i odznaczenia państwowe.

Protokół

Bodzanów – Nowy Świętów – GKS Głuchołazy 1-1 (0-1)
0-1 Malyk – 36 (wolny)., 1-1 Rychlik – 48.

Bodzanów: Popardowski – Grabowski, Śnieżek, Koczwara, Trepeta – Kołodziejczyk, Pięch, Rychlik (81. Urbaniak), Dzbanuszek (65. Gąsiorek) – Perewizny, Lutecki.
Trener Jan Pietrzak.

GKS: Kulak – Rurych (81. Kostrzewski), Bydłowski, Lewandowski, Luzhetsky – Popera (85. P. Grabiec), Gancarz, M. Grabiec, Drogosz – Malyk, Ilasz (67. Kuraś).
Trener Grzegorz Kuglarz.

Sędziował Jacek Babiarz (Kluczbork).

Żółte kartki: Dzbanuszek – Drogosz.

Widzów 500.

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1654693587927522.1073741939.524884664241759&type=1&l=66673a4f02

Klub Sportowy Bodzanów – Nowy Świętów
Rok założenia: 1951
Barwy: biało – niebieskie
Adres: 48-330 Nowy Świętów 126
Prezes: Zbigniew Augustyn
Trener: Jan Pietrzak