Nasz reporterski „objazd” klubów klasy okręgowej rozpoczęliśmy od grupy nr 2. Dla zachowania równowagi związkowy reporter odwiedził tym razem klub z grupy pierwszej. Ta naprzemienność obowiązywać będzie do końca rozgrywek, choc zdarzyć się mogą wyjątki. W pierwszą sobotę września nasz człowiek wybrał się do Smarchowic Śląskich, gdzie swoje mecze rozgrywa klub o wdzięcznej nazwie Żubry.

Przed spotkaniem przeprowadził krótką rozmowę z prawdziwym człowiekiem-orkiestrą, który jest zarówno kierownikiem drużyny, jak również sekretarzem klubu – Pawłem Domalewskim. Pan Paweł prowadzi ponadto stronę internetową klubu i jego fanpage. Figuruje również w kadrze drużyny, ale jak sam się śmieje, nie wiadomo co musiałoby się zdarzyć, aby wybiegł na murawę.

– Jak Pan znajduje na to czas, aby podołać tym wszystkim obowiązkom w klubie?
– Bywa ciężko, ale to moja pasja, zamiłowanie. Muszę też podkreślić rolę prezesa. Pracuję u niego, a on niekiedy patrzy na mnie „łaskawym okiem”. Dzięki temu mam pewne „luzy” w pracy i mogę podołać sprawom klubowym.

– 17 czerwca na zakończenie poprzedniego sezonu Żubry przegrały ze Śląskiem Łubniany 3-7. 12 sierpnia na inaugurację bieżących rozgrywek Pana klub pokonał….Śląsk 3-0. Żubry przeszły taką metamorfozę podczas wakacji?
– Kadrowo to wcale nie przeszliśmy żadnej metamorfozy. W meczu, który kończył poprzednie rozgrywki mieliśmy spore braki kadrowe. Przytrafiły się kartki, kontuzje też nas nie oszczędzały. Na inaugurację bieżących rozgrywek mogliśmy tym razem skorzystać ze wszystkich zawodników. Wszyscy dobrze przepracowali okres przygotowawczy, byli w dobrej formie i to przyniosło rezultaty.

– To piąty sezon Żubrów w „okręgówce”, więc klub już chyba na dobre zadomowił się w tej klasie rozgrywkowej?
– Teraz już tak. Trzeba jednak pamiętać, że półtora roku temu jedną nogą, a praktycznie dwoma nogami byliśmy już w A – klasie. Gdyby nie rotacje na wyższych szczeblach, to spadlibyśmy niżej. Gdyby nie Nadwiślan Góra, to nie gralibyśmy teraz w okręgówce. Skorzystaliśmy jednak z sytuacji, którą Nadwiślan wywołał.

– Skąd taka oryginalna nazwa klubu?
– W klubie nie jestem zbyt długo, więc nie potrafię powiedzieć. Może najstarsi mieszkańcy będą wiedzieć skąd nazwa Żubry?

Relacja

W spotkanie lepiej weszli miejscowi, którzy szybko stworzyli sobie bramkowe okazje. Już w 5 min z pięciu metrów główkował Kamil Hołub, ale jego uderzenie było zbyt słabe, aby zaskoczyć bramkarza. Dwie minuty później golkiper przyjezdnych krzyknął „Moja”, obrońca więc nie interweniował, ale piłkę przejął Hołub. Uderzył jednak prosto w nogi Dawida Stascha. Aktywny Hołub główkował jeszcze w 19 min. Tym razem jego uderzenie przeszło dwa metry nad poprzeczką. Przyjezdni dopiero w 53 min stworzyli zagrożenie pod bramką Żubrów. Mateusz Woszko uderzył zaskakująco z narożnika pola karnego, ale wyciągnięty jak struna Krzysztof Kownacki sparował piłkę na rzut różny. Parę chwil później nastąpiły wydarzenia, które wstrząsnęły ekipą miejscowych i w znacznej części ustawiły końcowy wynik spotkania. W ciągu zaledwie dwóch minut jeden z najniższych na boisku piłkarzy Arthur Juraschek, dwa razy wpisał się na listę strzelców. Po takim ciosie gospodarze nie potrafili się już podnieść. Konsekwencją ich szarży, kiedy to rzucili się do odrabiana strat, była trzecia bramka dla przyjezdnych, która definitywnie rozstrzygnęła o losach pojedynku. Żubry miały okazję na honorową bramkę, ale uderzenie Tomasza Stadniczuka w 87 min zatrzymało się na poprzeczce.

Bohater meczu

Arthur Juraschek (Chronstau) – Można powiedzieć, że piłka mnie dzisiaj szukała w polu karnym. Niekiedy uda się to wykorzystać, niekiedy nie, na pewno trzeba posiadać instynkt strzelecki. Dwie tak szybko zdobyte bramki na pewno ustawiły mecz. Rywal musiał się odkryć, gdyż nie miał innego wyjścia, a nam grało się łatwiej. W poprzednim sezonie w meczu ze Starościnem również w krótkim odstępie czasu zdobyłem dwie bramki, ale dzisiaj zrobiłem to jednak szybciej. Przed spotkaniem z Żubrami trener zwrócił się do mnie i oznajmił mi, że czeka na moje gole. To dlatego po drugiej bramce kolega z boiska krzyczał do trenera, że ma nosa. Po tej wygranej mamy już 9 punktów, jesteśmy z przodu tabeli i świat przez to wygląda piękniej.

Wypowiedzi trenerów

Adam Malik (Chronstau): W tym meczu trzeba by oceniać z osobna każde 45 minut. Pierwsza połowa była wyrównana, bez jakichś konkretów, ale przy odrobinie szczęścia, to rywale mogli objąć prowadzenie. Wówczas ten mecz mógł się ułożyć różnie. W drugiej części gry to już moja drużyna posiadała przewagę i potrafiła ją udokumentować trzema bramkami. Dwie zdobyte w ciągu dwóch minut przez Juraschka ustawiły ten mecz. Arthur jest takim zawodnikiem, który umie się znaleźć przy stałych fragmentach gry. Na to właśnie liczyłem, a on zrobił to co do niego należało. Nie jest typem zawodnika, który może rozkręcić jakąś akcję, ale ma nosa w polu karnym.

Artur Musiał (Żubry): Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu, chociaż bramki nie zdobyliśmy. Szkoda tej części spotkania, gdyż mieliśmy klarowne sytuacje do zdobycia gola. Powinniśmy prowadzić 1-0 lub 2-0 i wszystko wyglądałoby inaczej. Jeśli chodzi o drugą część, to sam wynik mówi, co się działo. Rywal nas zdominował, zdobył bramki, a u nas wszystko się posypało. Przeciwnicy od razu wykorzystali, to co mieli wykorzystać. Dwie stracone bramki w krótkim odstępie czasu, to takie wbite nam dwie szpile. Później już było nam ciężko. Odkryliśmy się, to zostaliśmy jeszcze raz skontrowani. Ta porażka bardzo boli, bo przebieg pierwszej połowy nic nie wskazywał na taki końcowy wynik.

Ciekawa postać – Norbert Linek.

Mieszkaniec Smarchowic Śląskich ma 81 lat i jak wyliczył kierownik Żubrów, w obecnej drużynie gra 12 jego wychowanków. – Wszystkich ich prowadziłem, gdy jeszcze byli tacy mali – pan Norbert obrazowało trzymał rękę metr nad murawą. – Było to w Gryfie Brzozowiec, w którym to klubie działałem od 1959 do 2009 roku. To był mój klub, w którym robiłem wszystko. Byłem trenerem, działaczem, kosiłem murawę i woziłem zawodników na mecze. Nawet finansami się zajmowałem. Z moich wychowanków największą karierę piłkarską zrobił Jerzy Janczak, który grał w Metalu Kluczbork. Z kolei Edward Janczak i Mieczysław Dumański byli powołani do kadry województwa opolskiego, którą prowadził Józef Zwierzyna. Z tamtego okresu najbardziej utkwiła mi w pamięci wygrana z Odrą Opole 5-2 w II lidze juniorów w latach 80 – tych. Pamiętam, że w rewanżu zremisowaliśmy 1-1. W 2009 roku przeprowadziłem się do Smarchowic i jeszcze dwa lata temu prowadziłem trampkarzy i juniorów młodszych. Obecnie jestem już jedynie kibicem Żubrów.

Protokół

Żubry Smarchowice Śląskie – FC Chronstau Chrząstowice 0-3 (0-0)

0-1 Juraschek – 57., 0-2 Juraschek – 59., 0-3 Krawczyk – 79.

Żubry: Kownacki – Lewkowicz, G. Stadniczuk, Wsół, D. Raszewski (67. Gołębiowski) – Wojciechowski (78. Szramski), T. Stadniczuk, M. Raszewski (69. Zioła), Doniec (67. Rolnik), Dumański – Hołub. Trener Artur Musiał

Chronstau: Stasch – Pieruszka, Osmoliński, Rychlikowski – Duda (63. Sawlik), Żurad, Pławiak, Kulczycki (85. Warzecha), Woszko (74. Mularczyk) – Juraschek (67. Krawczyk), Walecko. Trener Adam Malik

Sędziował: Bartłomiej Zator (Kluczbork).

Żółte kartki: G. Stadniczuk, T. Stadniczuk – Pławiak.

Widzów 50.

Ludowy Zespół Sportowy Żubry Smarchowice Śląskie
Rok założenia: 1952
Barwy: zielono – białe – czarne
Adres: Minkowskie 38
46-100 Namysłów
Prezes: Grzegorz Jarosz
Trener: Artur Musiał

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 4 września 2017

Reporter Sławomir Jakubowski.