To był bardzo gorąca sobota, dosłownie i w przenośni. Na stadionach w Głubczycach i Starowicach korespondencyjny pojedynek na finał sezonu 2018/2019 stoczyły Polonia i LZS. Przed ostatnią kolejką w bardziej komfortowej sytuacji znajdował się lider tabeli. Drużyna z Głubczyc starowiczan wyprzedała o jeden punkt i mistrzowski tytuł Bank Spółdzielczy w Leśnicy 4 ligi opolskiej był wyłącznie w jej nogach.
Gospodarze bardzo szybko zabrali się do roboty i w przeciągu 20 minut ospałych nieco gości dwukrotnie budził Szymon Grek, a na kolana celną główką „posadził ich” doświadczony stoper Jacek Broniewicz. Po takich „gongach” na przysłowiowe wyjście z autobusu, wielką sztuką byłby powrót do gry, ale właśnie tego – zaskakująco szybko – gogolinianie dokonali. Dwukrotnie sprawy w swoje nogi wziął wicekról strzelców Denis Kipka i w 27 minucie było już tylko 3-2 dla gospodarzy. Gdy chwilę po przerwie rachunki wyrównał Kamil Gajda żarty się skończyły, gdyż w tym momencie to w Starowicach zanosiło się na wielką fetę.
Poloniści ruszyli z ofensywą, ale długo nie mogli znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną defensywę przeciwnika. W końcu błysnął ten, który do tej pory chyba najmocniej pracował na miano zawodnika meczu. Fellipe Eduardo Tavares dos Santos – bo tak brzmi pełne imię i nazwisko brazylijskiego pomocnika – kapitalnie uderzył zza pola karnego posyłając piłkę w okolice okienka bramki strzeżonej przez Artura Bikowskiego. Polonia pokonała ekipę z miasta Karlika i Karolinki 4-3 i po roku banicji w czwartoligowym towarzystwie wywalczyła sobie prawo gry w 3 lidze.
Tomasz Owczarek (trener Polonii Głubczyce): – To był trudny dla nas mecz, ale udało się osiągnąć cel jaki sobie przed nim założyliśmy. W naszym klubie przez cały sezon nie było mowy o presji wyniku, niewykluczone, że właśnie to ułatwiło nam sprawę. Początkowo rozdawaliśmy karty w meczu z Gogolinem, ale kilka prostych błędów sprawiło, że przeciwnik nas dopadł i zrobiła się nerwówka. Kropkę nad „i” w odpowiednim momencie postawił Fellipe. To kawał grajka, choć musi poprawić kilka elementów, by zwiększyć swoją wartość na boisku. Na dniach wyjaśni się kwestia naszej gry w 3 lidze. Sportowo potrzebujemy solidnych wzmocnień, by mieć co szukać szczebel wyżej. Wygraliśmy ligę, do tego zwyciężyliśmy w klasyfikacji Pro Junior System, a teraz czekamy na dobre wieści w sprawie startu w 3 lidze. Czy zostaję w Polonii? Przyznam, że obraziłbym się na prezesa, gdyby mnie zwolnił po wywalczeniu awansu.
Adrian Pajączkowski (trener MKS-u Gogolin): – Graliśmy na boisku lidera, który musiał wygrać by utrzymać pozycję w tabeli. Początek wskazywał na zdecydowane zwycięstwo gospodarzy, ale ja wierzyłem w to, że jedna bramka odbuduje morale mojej drużyny i wrócimy do gry. Tak też się stało. Sztuką jest podnieść się z wyniku 0-3 z tak dobrą drużyną jaką jest Polonia. Nam się to udało, choć finalnie nie jesteśmy zadowoleni z końcowego rozstrzygnięcia. Szacunek dla moich chłopaków należy się za to, że zagrali tak, jakby ten mecz decydował o naszym być albo nie być w tej lidze. Gratuluję Polonii awansu do 3 ligi. Jak najbardziej sobie na to zasłużyła.
Polonia Głubczyce – MKS Gogolin 4-3 (3-1)
1-0 Grek-5., 2-0 Grek-13., 3-0 Broniewicz-20., 3-1 Kipka-24., 3-2 Kipka-27., 3-3 Gajda-55., 4-3 Fellipe-78.
Polonia: Poźniak – Śnieżek, Fedorowicz, Broniewicz, Forma – Fellipe ( 89. Mleczko), Łukowski (62. Lenartowicz), Czarnecki, Jamuła – Kindrat (55. Malik), Grek (86. Curyło).
Trener: Tomasz Owczarek
Gogolin: Bikowski – Rusin, Pindral, Czabanowski, Szydłowski – Nowak (46. Di Maggio), Ochmański (85. Kocoń), T.Mizielski, Gajda, Kaczmarek – Kipka.
Trener: Aadrian Pajączkowski.
Żółte kartki: Fedorowicz, Czarnecki – Szydłowski, Czabanowski, Di Maggio, T.Mizielski.
Czerwona kartka: T.Mizielski – druga żółta – po meczu.
Widzów: 350.
W tym samym czasie gracze wicelidera walczyli o historyczny dla klubu awans. Kiedy w 20 minucie Jakub Pindral pokonał Grzegorza Kleemanna potężnym strzałem z rzutu wolego wydawało się, że laury nie są im dziś pisane. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że była to „płachta na byka”, którą krapkowiczanie tylko sprowokowali miejscowych. Ci w kilka minut odwrócili całkowicie losy spotkania, a po przerwie okładali rywala kolejnymi ciosami.
To było najwyższe w tym sezonie zwycięstwo LZS-u, lecz po ostatnim gwizdku nikt z miejscowych się nie cieszył. Środki przekazu naszych czasów informowały bowiem o tym, że tuż przed końcem tego drugiego, kluczowego meczu, Polonia zdobyła bramkę, która dawała jej mistrzostwo. Kilka minut wyczekiwania na końcowy gwizdek z Głubczyc i starowicki sen prysnął jak mydlana bańka.
Jakub Reil (trener LZS-u Starowice): – Naszym celem było wygranie ligi. Jest niedosyt, bo nie udało się spełnić założonego celu. Jeżeli chodzi o dzisiejszy mecz, to ok, fajnie, że udało się wygrać i że w miarę dobrze to wszystko wyglądało, ale to zwycięstwo nam nic nie daje. Jest straszny niedosyt. Ciężko teraz na gorąco analizować pojedyncze mecze, żeby szukać przyczyn niepowodzeń. To jest piłka nożna. Nie ma drużyn, które wszystko wygrywają. Jeżeli przegraliśmy jakiś mecz, to tego dnia mieliśmy słabszą dyspozycję. W tej lidze były trzy wyrównane zespoły, bo my, Głubczyce i Ozimek. Cały czas byliśmy w tej trójce i cały czas było to na styku. Ta liga pokazała, że jest na dobrym poziomie sportowym i że każdy z każdym może w niej wygrać. My w tym sezonie przegraliśmy tylko cztery spotkania. Trochę szkoda remisów, których moim zdaniem było za dużo. Naszym marzeniem było też zagranie w finale Pucharu Polski, bo jest to mecz, który OZPN bardzo fajnie organizuje. Mieliśmy szeroką kadrę, co pozwoliło nam skutecznie grać w lidze i w pucharach. Celami na ten sezon było wygranie ligi i zagranie w finale pucharu. Jeden z nich zrealizowaliśmy. Szkoda, że w lidze zabrakło nam punktu. Trudno, taka jest niestety piłka.
Łukasz Wicher (trener Unii Krapkowice): – Przeciwnik był od nas zdecydowanie bardziej zdeterminowany. Bardzo źle w II połowie wyglądało podejście moich zawodników do meczu, zwłaszcza od chwili, gdy stracili czwartą bramkę. Było widać, że chcą tylko dotrwać do końca spotkania. Ten mecz dla nas nie ułożył się idealnie, bo myślę, że w pierwszej połowie, jeszcze przy wyniku 0:0, należał nam się rzut karny. Wprawdzie zdobyliśmy bramkę na 0:1, ale potem, po własnych błędach, podarowaliśmy rywalowi trzy bramki i to jeszcze w pierwszej połowie. Potem straciliśmy czwartą i jak już powiedziałem, bez zaangażowaniu chcieliśmy dotrwać do końca meczu. Wpływ na to miało zapewne też to, że mieliśmy dziś absencje aż ośmiu zawodników. Tak naprawdę na siłę szukaliśmy jakiś rozwiązań. Do tego od dwóch tygodni niektórzy piłkarze w ogóle nie trenują. Całą rundę jakoś nam się udawało, ale dziś to wyglądało fatalnie. Powiem szczerze, że jestem zażenowany i rezygnuję z prowadzenia drużyny w przyszłym sezonie.
Przemysław Cichocki (kapitan LZS-u Starowice): – Teraz czekamy na wynik z drugiego meczu, który decyduje o tym, kto awansuje, czy my, czy Głubczyce. Na tę chwilę mamy informację, że jest 4:3 i czekamy, że może uda się Gogolinowi strzelić wyrównującą bramkę, która da nam awans. I chociaż u nas było dziś 7:1, to nie ma radości, bo wciąż czekamy na wieści z Głubczyc. Drugie miejsce nie będzie nas cieszyć, bo my już go mieliśmy przed dzisiejszym meczem. Piłka jest przewrotna. Wiemy, że Głubczyce prowadziły dziś już 3:0, a potem było 3:3. My w tamtym tygodniu prowadziliśmy 1:0 i 2:1 z Polonią Nysa, a skończyło się 3:2 dla nich. Dziś było odwrotnie. To my straciliśmy pierwszą bramkę. Po wyrównaniu wiedzieliśmy, że nic nam to nie daje i zaczęliśmy atakować, i myślę, że osiągnęliśmy dość okazały wynik. Tym bardziej cenny, że nie graliśmy z zespołem z dołu tabeli, a z drużyną z piątego miejsca. Uważam, że po zdobyciu pierwszych bramek graliśmy już na luzie, stąd tak dobry rezultat końcowy. Chcieliśmy też odpowiednio pożegnać się z kibicami i to nam się udało.
LZS Starowice Dolne – Unia Krapkowice 7-1 (3-1)
0-1 Pindral – 20., 1-1 Jaworski – 28., 2-1 Jaroszyński – 33., 3-1 Stencel 35., 4-1 Rudnik – 69., 5-1 Jaworski – 76, 6-1 Stencel – 80., 7-1 Rudnik – 86.
Starowice: Kleemann – Rzepka (80. Karpeta), Cichocki, Jaroszyński (75. Strząbała), Józefkiewicz, Elton (75. Pawlus), Jaworski, Rudnik (80. Zawada), Poważny, Bonar, Stencel.
Trener: Jakub Reil.
Unia: Wobolewicz – Pindral (75. Dyczek), Frohs (78. Barysch), Werner (46. Remień), Rychlewicz, Boruszek, Shuliha, Sobota, Szampera, Niespodziński, Bawoł.
Trener: Łukasz Wicher.
Sędziował: Arkadiusz Przystał (Nysa)
Żółta kartka: Elton (Starowice)
Widzów: 150
Reporterzy i zdjęcia – Mirosław Szozda i Krzysztof Wilk.