Fot. Mirosław Szozda

Powrót Ruchu Zdzieszowice do trzeciej ligi wydaje się nie być drogą zbyt wyboistą. Drużyna z Rozwadzkiej w BS Leśnica 4 lidze opolskiej znalazła się nie wskutek degradacji, a świadomej decyzji władz klubu. Na półmetku rozgrywek jest liderem, meczu jeszcze nie przegrała i z dziewięcioma punktami przewagi pewnie zmierza do awansu. Z trenerem najlepszej ekipy na regionalnym podwórku, Łukaszem Ganowiczem, zdecydowaliśmy się porozmawiać.

Co sobie pomyślałeś, kiedy się dowiedziałaś, że prezes Ruchu Zdzieszowice Krystian Chmiel „spuścił” klub do czwartej ligi?

Na początku byłem trochę rozbity. Pomyślałem… jak to?! Kilka tygodni temu liderowaliśmy w 3 lidze, byliśmy drużyną w „top 3”, a teraz 4 liga?! Trzeba jednak schować swoje ego do kieszeni i nie patrzeć tylko na czubek swojego nosa. Po rozmowach z prezesem Chmielem zdecydowałem, że zostanę w Zdzieszowicach. Zresztą, prezes stworzył nam bardzo dobre warunki do pracy, także ułatwiło mi to podjęcie decyzji. Potraktowałem to jako nowe doświadczenie, bo takie rzeczy lubię. Kilka lat temu poszedłem do Sokoła Bierdzany, który po rundzie jesiennej miał 4 punkty i był ostatni w tabeli. Wszyscy pytali – gdzie ty idziesz?! Tymi samymi chłopakami zrobiliśmy 25 punktów i zapewniliśmy sobie utrzymanie, zaś dziś klub walczy o awans do ligi okręgowej, głównie swoimi wychowankami. Tamten okres pokazał mi ile można się nauczyć jak się nie boi wyzwań.

Po czterech kolejkach mieliście zaledwie 6 punktów. Nie tak zapewne miało być… Były nerwy?

We wszystkim potrzeba czasu i my też go potrzebowaliśmy, może nie za wiele, ale jednak. W pierwszych kolejkach byliśmy bardzo nieskuteczni, gra była lepsza od wyników, a we mnie dużo przemyśleń. Doszedłem jednak do prostego wniosku, po prostu, że za chwilę „maszyna” odpali, i odpaliła! W szatni może nie było za nerwowo, ale trzeba było złapać się „za jaja” i wytłumaczyć sobie, że piłka to gra drużynowa. Mieliśmy remisy w tych meczach,  ponieważ nie współpracowaliśmy, szczególnie pod bramką rywala.

Zaskoczyliście w piątej kolejce i zrobiliście pierwszą najwyższą wygraną w rundzie jesiennej (8:0 z Victorią Chróścice), a później dwa razy powtórzyliście ten rezultat. Najwięcej goli wsadzaliście rywalom do tak zwanego „pustaka”.

Tak jak wcześniej powiedziałem, potrzebowaliśmy czasu. Treningi indywidualne to nie to samo co z drużyną. Na boisku z każdym tygodniem treningowym rosła nasza jakość, co przełożyło się na tamte rezultaty i na obecny wynik. Tak wyglądają te bramki, to prawda. Wynika to z naszego sposobu gry. Chcemy tak utrzymywać piłkę i rozrzucać rywala, żeby w pewnym momencie nie był w stanie być optymalnie zorganizowany.

Jak oceniasz generalnie poziom całej BS 4 ligi opolskiej?

Ciężko mi określić sam poziom, częste wyniki hokejowe mówią same za siebie. Może lepiej porównam te rozgrywki do grupy III 3 ligi, a to już przepaść, głównie pod względem fizycznym i umiejętności indywidualnych zawodników.

Która drużyna i który mecz sprawił wam najwięcej kłopotów?

Myślę, że ostatni mecz z Piastem Strzelce Opolskie był trudny. Dużo krwi napsuło nam spotkanie z Unią Krapkowice i Małąpanwią Ozimek. Fajnie i ambitnie, mimo końcowego wyniku, zaprezentowały się z nami drużyny MKS-u Gogolin i Pogoni Prudnik.

Na półmetku rozgrywek jesteście praktycznie nie do złapania i wszystko wskazuje na pewny awans. Czy jest jakiś zawodnik z BS 4 ligi, którego widziałbyś wiosną w swoim zespole, już w trzeciej lidze?

Oczywiście kilku chłopaków jest na celowniku i są to młodzi zawodnicy perspektywiczni. Z wiadomych celów personaliów nie podam. Liczę też, że z szatni Ruchu wypłyną na głębsze wody kolejni piłkarze. Uważam, że Ruch to dobre miejsce na promocję swojego nazwiska, co pokazują kolejni zawodnicy, wcześniej Marzec, niedawno Czapliński, Kostrzycki, Czajkowski, czy Wolny.

Rok temu o tej samej porze rozmawiałem z trenerem Polonii Nysa, Arkadiuszem Batorem. Dziś nie jest on już trenerem opolskiego beniaminka w trzeciej  lidze. Jak myślisz dlaczego tak się stało?

Nie jest elegancko oceniać kolegę po fachu. Myślę, że cała odpowiedź jest w wywiadzie trenera, którego niedawno udzielił. Jak sam powiedział, w pierwszej rundzie zgubiła ich euforia awansu i brak proporcji młodości do doświadczenia. Zabrakło też transferów doświadczonych zawodników na poziomie 2 czy 3 ligi. Jest jeszcze druga runda, wszystko w ich nogach i głowach. Żeby z tego wyjść muszą złapać serię 3-4 zwycięskich meczów, czego im bardzo mocno życzę.

W twojej drużynie też zaszło kilka zmian. Czy w tym składzie personalnym podołacie w trzeciej lidze?

Zmian zaszło dużo i jak słyszę, że Ruch to drużyna z trzeciej ligi, to nie do końca się z tym zgadzam. Pięćdziesiąt procent drużyny zostało, a to i tak dość sporo przy takim obrocie sprawy. Wymienię tylko zawodników, którzy odeszli a grali w trzeciej lidze: Bodys , Czapliński, Kostrzycki, Niemczyk, Zapotoczny, Sypek, Grądowski, Nawara, Grabas, Kozłowski i Bury. W czerwcu dołączyli do nas tylko zawodnicy z ligi czwartej, okręgowej i juniorów. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Rudniku, który przyszedł jako gracz „last minute”, z Polonii Bytom. Myślę, że trzon drużyny mamy na swobodną grę w trzeciej lidze, lecz bez wzmocnień i poszerzeniu kadry, na pewno takiej swobody występów nie będzie. Znam dobrze trzecią ligę. Na fantazję i zakładanie grę na „udo”, że „może się udo… „, nie ma co liczyć. Trzecia liga potrzebuje konkretów, a fundament sportowy Ruch Zdzieszowice na pewno ma.

Krążą plotki, że Łukasz Ganowicz chcę zmienić poziom rozgrywkowy na wyższy. Dzwonili już z Brzegu, a może z Kluczborka? W tym ostatnim klubie kończyłeś przecież przygodę z czynną piłką, no i jesteś z opolskiego, pod ręką.

W tym temacie akurat jest dużo zamieszania. Każdy człowiek – szczególnie w sporcie – musi chcieć się rozwijać i osiągać jak najwyższe cele i awanse zawodowe. Cieszę się, że ktoś docenia moją pracę. Z drugiej strony jest coś takiego jak etyka zawodowa, lojalność… Po prostu, uczciwość jest dla mnie priorytetowa! Zawsze się tym kierowałem i może przez to zawsze sam odchodziłem z klubu, czy to jako trener, czy piłkarz. Podsumowaniem końca mojej kariery i podejścia do piłki, gdy już zakończyłem grać zawodowo, była atmosfera, która temu towarzyszyła na każdym stadionie byłych moich klubów. Były pożegnania, suweniry, patery pamiątkowe, puchary podziękowania i życzenia. Strasznie to wszystko było miłe i było dla mnie dużym zaskoczeniem. Dużo większym, niż jak byłem zawodnikiem. To tylko utwierdziło mnie, że zasady jakimi kieruję się w życiu są słuszne. Obecnym pracodawcą moim jest Ruch Zdzieszowice! Jeżeli pojawi się oferta z tak zwanych „nie do odrzucenia”, pierwszy o tym dowie się prezes Chmiel, a co życie przyniesie, zobaczymy. Podchodzę do tego na spokojnie, wiem co robię, wiem gdzie chcę być, nic na siłę i po trupach. We wszystkim musi być poziom i klasa, i to niezależnie na jakim poziomie się znajdujemy.

Uchodzisz za młodego ambitnego trenera. Nie mów mi, że trzecia liga to jest szczyt twoich marzeń!

Robię wszystko, żeby być trenerem. Wiem jedno, o czym kiedyś tak nie myślałem, ale nie da się z przedszkola pójść od razu na studia, albo zostać profesorem. Na wszystko potrzeba czasu, nauki i doświadczenia, a ja tego wszystkiego z czasem coraz więcej gromadzę. Zaczynałem w A-klasie, „okręgówce”, z czasem była pierwsza i druga liga jako asystent, czy nawet jako pierwszy trener, później prawie trzy sezony w trzeciej lidze samodzielnie. Jak mam być trenerem, to muszę być przygotowany do każdej sytuacji. Obserwuję trenerów i widzę którzy odnoszą sukcesy, a którzy porażki. Nie można sobie pozwolić na to, że już wszystko się wie. Zawsze jest coś, co można poprawić by funkcjonować lepiej.

Licencja UEFA Pro pozostaje dalej w sferze marzeń. Czy czynisz w tym kierunku jakieś konkretne działania?

Skończyłem studia, wiele innych rzeczy udało mi się zrealizować, życie „pozawodnicze” mam poukładane, rodzinnie jeszcze lepiej, ale… No właśnie. Ostatnim celem zawodowym jest licencją UEFA Pro. Trzy razy już podchodziłem, byłem już dwa razy na egzaminie i na razie się nie udało. Wiadomo jak ciężko jest dostać się na kurs. Nic mnie nie zniechęci, żeby zdobyć tę licencję i mam nadzieję, że cel i nawet to marzenie, uda mi się zrealizować. Najbardziej bolą mnie właśnie takie sytuacje, kiedy mogłem pracować już wyżej i niestety, brak licencji pozbawił mnie tej szansy. Może tak miało być… Determinacja z mojej strony jest jednak ogromna aby osiągnąć ten cel i musi mi się powieść.

Zmieniły się przepisy i na szczebel centralny w drugiej lidze można trafić mając już uprawnienia UEFA A. Czujesz się na siłach poprowadzić taki zespół?

Myślę, że na dzień dzisiejszy podjął bym się takiej pracy bez obaw. Z pewnością jestem dziś innym trenerem niż, powiedzmy trzy lata temu. W trenerce jestem od 2008 roku, zawodowo grałem 15 lat na szczeblu centralnym, a to sporo. Tak jak wcześniej mówiłem – czas, praca i łapanie doświadczenie ułatwiłoby mi takie wyzwanie. Dużo zaczerpnąłem od trenerów, którzy mnie prowadzili. Bagaż doświadczeń jako zawodnik jest spory, ale jako trener jeszcze wszystko przede mną.

Wróćmy do początku, czyli decyzji prezesa Chmiela. Wygląda na to, że został on największym wygranym tego dziwacznego – pandemicznego sezonu.

Dokładnie tak to teraz wygląda. Prezes sam powiedział: robimy krok wstecz, żeby później zrobić dwa kroki do przodu. Na razie zakładany scenariusz się sprawdza i trudno nie zgodzić się z tą tezą.

Ruch Zdzieszowice to dość specyficzny klub. Ma zawsze dobry zespół, ale praktycznie nie ma struktur. Jak się pracuje przy Rozwadzkiej, tak na co dzień?

Ja z pracy w Ruchu jestem bardzo zadowolony. Decyduje o tym przede wszystkim dobry poziom organizacji. Prezes Chmiel to naprawdę konkretny człowiek i zna się na piłce.  Bardzo szanuję sobie z nim współpracę, jak i z dyrektorem Maciakiem. Tak humorystycznie powiem, że nie raz po meczu mieliśmy z trenerem Feciem jakieś przemyślenia odnośnie następnego spotkania. Ba, nawet podjęte były już konkretne decyzje. Myślę sobie – będzie małe zaskoczenie na następny mecz, po czym w luźnej rozmowie prezes mówi swoje spostrzeżenia no i już jest po niespodziance czy zaskoczeniu (śmiech). Nie raz swoje wysłuchaliśmy, ale zawsze to było konstruktywne, konkretne i mogło tylko nam pomóc. Była taka gęsta sytuacja po nieszczęsnym Pucharze Polski w Brzegu, kiedy przegraliśmy w karnych, a i stracony gol w 120 minucie śnił się po nocach. Wtedy prezes okazał mi swoje wsparcie i zaufanie, dlatego życzę każdemu trenerowi takiego podejścia władz klubu w trudnych chwilach. Generalnie co do bazy, to boisko główne jest wzorem do naśladowania, boczne mamy oświetlone, więc warunki do trenowania idealne. Korzystamy też z bazy treningowej w Januszkowicach, gdzie jest świetny obiekt do budowania formy.

No właśnie. W Ruchu pomaga ci Marcin Feć, który jest także trenerem jednego z twoich przeciwników. W takich ligach to się zdarza, ale czy jesteście aż tak nierozłączni?

Marcin to mój jedyny w tej chwili sztab i wiążemy ze sobą trenerską przyszłość. Jako trener jest bez dwóch zdań fachowcem odnośnie treningów bramkarskich, a także jest konkretny w rozmowie na temat kadry. Ma swoje zdanie co nie raz mi pomaga. „Feciu” nie ma syndromu „pieska w aucie”, który na wszystko kiwa głową. Mamy fajne i czyste relacje współpracy, każdy zna swoje obowiązki i za co odpowiada. Ostateczną decyzję odnośnie obsady bramkarza podejmuje on, reszta należy do mnie. Ogólnie nadajemy na tych samych falach. Nigdy nie zakładaliśmy, że będziemy grali przeciwko sobie jako trenerzy, ale to nigdy.  Zwycięstwo Ruchu nad Skorogoszczą najmniej mi z tego powodu smakowało, tym bardziej że chłopcy tam grający, robią wszystko za zwykłe „dziękuję”.

Na koniec wybiegnijmy już całkowicie w przyszłość. Czerwiec 2021. Dokończ zdanie: trener Łukasz Ganowicz przygotowuje się…

Przygotowuje się do wyprawy na dorsze i halibuty (śmiech).

Znam te twoje wędkarskie zamiłowania, ale my rozmawiamy o piłce, a nie o rybach.

Przygotowuję się  przynajmniej do rozgrywek trzecioligowych, a co będzie naprawdę, oczywiście czas pokaże.

Czego życzyłbyś opolskim kibicom w tych – co tu dużo mówić – wciąż trudnych czasach?

Wszystkim kibicom z opolskiego życzę przede wszystkim dużo zdrowia, ale też otwartych stadionów! Samych zwycięstw ich ukochanych drużyn, a nam wszystkim w końcu ekstraklasy na Opolszczyźnie!

Rozmawiał Jacek Nałęcz