Radość zawodników z Jełowej jest jak najbardzie

Jeśli tak ma wyglądać reklama wojewódzkiego Pucharu Polski, to jesteśmy jak najbardziej za! Grane w makabrycznym jak na drugą połowę kwietnia chłodzie mecze półfinałowe, wydawały się jednak nie oglądać na aurę. Na boiskach w Zdzieszowicach i Jełowej było gorąco, a momentami nawet bardzo…

Ruch i Polonia przez 45 minut grały w przysłowiowe szachy. Bez fajerwerków i z wielką troską o to, żeby nie popełnić choćby najmniejszego błędu. Przełamaniem tej taktyki mógł być tylko gol. Na to musieliśmy czekać do 53 minuty.

Wtedy to właśnie Patryk Ostrowski pokonał z jedenastu metrów swojego imiennika – Sochackiego, czym wymierzył sprawiedliwość za faul na Alanie Majerskim. Strata bramki podziałała na gospodarzy jak płachta na byka i usiedli oni na rywalu. Świetne zawody rozgrywał broniący nyskiej „świątyni”, do tej pory rezerwowy, młodziutki Aleksander Firek.

„Zdzichy” dwoiły się i troiły, ale wejść nie chciało, była nawet poprzeczka, a czas nieubłaganie płynął. Kiedy w 89 minucie kapitalnie z dystansu trafił Bartłomiej Naciszewski, pierwszy kluczborski finalista był już praktycznie wyłoniony. Ambitni do samego końca zdzieszowiczanie zdołali tylko poprawić wynik. W doliczonym już czasie gry z rzutu karnego rezultat ustalił Piotr Strzelecki.

Z pewnością nie jesteśmy w stanie oddać tego wszystkiego, co działo się drugim półfinale. Zawodnicy z Jełowej i Starowic odtańczyli pełne spektrum wariantów jakie tego typu spotkania oferują, zaś wszystko skończyło się w półmroku, kiedy pijani ze szczęścia gospodarze kończyli serię „karniaków”.

Przez pełne 90 minut obie ekipy okładały się ciosami. Czwartoligowiec miał gorzej, bowiem już od 19 minuty musiał radzić sobie w dziesięciu, gdy z boiska wyleciał Bartosz Sobczyński, za wykonanie klasycznej akcji ratunkowej. James Kosia Fomba wyrównał z karnego (tak jest w meczowym protokole, choć miejscowi twierdzą, że to Jakub Wacławczyk), wyrównał, ponieważ wynik w minucie 16 otworzył Kacper Pawlus.

Tak zakończyła się pierwsza połowa, ale tak naprawdę były to tylko dziecinne igraszki. Starowice mimo osłabienia zdołały znów wyjść na prowadzenie, tym razem w 51 minucie do siatki wsadził Dos Santos, lecz już po raz ostatni tego wieczora. To co działo się pomiędzy 78 a 87 minutą to już był boks, a nie futbol.

Patryk Bandura i Daniel Wolny zameldowali przyjezdnym, że w środę nie odpuszczą. Trzeba było samego Adama Setli, że by to skorygować. Po kolejnym prowadzeniu Startu poczynionym przez Norberta Poznańskiego wydawało się, że tym razem będzie po meczu. Tymczasem jego drugą odsłonę, to znaczy dogrywkę – rzutem na taśmę (90+4) – wywalczył Bartłomiej Rakowski.

Dodatkowe 30 minut przebiegały tak, jakby jedni i drudzy czekali na loterię jedenastek. Wojnę nerwów 5:4 wygrał lider grupy 1 klasy okręgowej (pomylili się Leszek Nowosielski i Krystian Kowalczyk oraz Jakub Wacławczyk) i to on wystąpi na Stadionie Miejskim w Kluczborku. Tego jeszcze w Jełowej nie grali. Wielki finał wojewódzki już 18 maja. Znów będzie gorąco…



Zebrał Jacek Nałęcz