Piłkarze Stegu Startu Jełowa sprawili sporą niespodziankę wygrywając Wojewódzki Puchar Polski w sezonie 2021/2022 (fot. Mirosław Szozda)

18 przedstawicieli III Ligi, 20 reprezentantów IV Ligi oraz 8 ekip z Klasy Okręgowej – udziałem w takich rozgrywkach mogli się szczycić finaliści Pucharu Polski na szczeblu województwa. A wśród nich wielu bohaterów jednego sezonu, jak LZS Gronowice, Edra Poborszów czy Burza Gręboszów.

Finały są po to, żeby je wygrywać – mówił w zapowiedzi dzisiejszego spotkania szkoleniowiec MKS-u Kluczbork Łukasz Ganowicz. Z tym polemizować nie można. Jednak dla wielu drużyn sam udział w wielkim finale był już sporym osiągnięciem. Tak, jak w sezonie 2016/2017, kiedy to na murawę Stadionu Miejskiego w Kluczborku wybiegali piłkarze LZS-u Gronowice – przyszłego beniaminka IV Ligi.

Drużyna spod Kluczborka była wtedy największą niespodzianką tych rozgrywek. Do finału Gronowice szły jak burza, pozostawiając w pokonanym polu m.in. Pogoń Prudnik, Po-Ra-Wie Większyce czy Polonię Głubczyce, która w tamtym sezonie wywalczyła awans do III Ligi. Zespół z Głubczyc uległ w półfinale 0:1, po bramce Kamila Babiarza. Mało kto pewnie przypuszczał, że za kilka lat będzie to kluczowy piłkarz iPrime’u Bogacica w drodze do historycznego awansu do BS w Leśnicy IV Ligi Opolskiej czy kolejnego finału Wojewódzkiego Pucharu Polski.

To dla naszego klubu historyczny sukces. Nigdy tak daleko nie doszliśmy w Pucharze Polski. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Drużyna ze Zdzieszowic pokazała swoją klasę. Dwie klasy rozgrywkowe to jednak jest duża różnica. To było dzisiaj widoczne – mówił po tym meczu Kamil Kaczor – wówczas lider środka pola ekipy z Gronowic.

Warte wspomnienia z tego finału jest jeszcze jedno wydarzenie. Pierwszego z 6 goli dla „Zdzichów” strzelił wówczas Dariusz Zapotoczny. Po siedmiu latach skrzydłowy znów przyjedzie do Kluczborka, znów będzie grał w finale i znów w barwach Ruchu. Pewnie by sobie życzył powtórki z historii…

Tak prezentował się zespół LZS-u Gronowice w 2017 roku (fot. archiwum OZPN)

Nie tylko Gronowice

LZS Gronowice to nie jedyny zespół, który po 2000 roku zaskakiwał w rozgrywkach pucharowych na Opolszczyźnie. Nieco starsi kibice na pewno pamiętają sezon 2003/2004 i drużynę o nazwie Burza Gręboszów. W sumie mało w niej przypadku, bo właśnie jak burza w rozgrywkach Wojewódzkiego Pucharu Polski szedł team z Gręboszowa – małej wsi położonej w powiecie namysłowskim, gminie Domaszowice.

Burza też reprezentowała wszystkie zespoły rywalizujące wówczas w Klasie Okręgowej, którą to też w świetnym stylu wygrała. Finału się nie udało, choć do ostatniej minuty toczyła się rywalizacja ze Skalnikiem Gracze – późniejszym wicemistrzem IV Ligi. Gola na wagę triumfu w Pucharze strzelił Wojciech Micuń.

Rok później, czyli w kampanii 2004/2005, mieliśmy kolejny zespół, który robił dużo szumu w naszym województwie. To Edra Poborszów, która w finale zagrała dwa lata z rzędu. Za pierwszym razem, z trzecioligową Odrą Opole, wygrać się nie udało (zwycięstwo Odry 3:0). Dla niebiesko-czerwonych triumf ten smakował wyjątkowo, bo został wywalczony w mieście odwiecznego rywala – Kędzierzynie-Koźlu. Wracając do zespołu z Poborszowa. Rok później już nie było Edry, a „zwykły” LKS. I on pokonał w decydującym meczu TOR Dobrzeń Wielki 2:1.

I tu mamy kolejne nawiązanie do dzisiejszego finału. Barw LKS-u Poborszów bronił wówczas dzisiejszy drugi trener Ruchu Zdzieszowice – Daniel Rychlewicz.

Do tego grona śmiało można też dołączyć LZS Kup, który w sezonie 2014/2015 stanął w finale naprzeciwko opolskiej Odrze. Bramki wchodzącego do pierwszego zespołu Dawida Wolnego i Marka Gładkowskiego przekreśliły jednak marzenia piłkarzy LZS-u o sprawieniu niespodzianki.

Stegu Start Jełowa – Polonia Nysa, czyli finał Pucharu Polski w sezonie 2021/2022 (fot. Mirosław Szozda)

Ale żeby nie było tylko tak smutno dla tych drużyn traktowanych w finałach jako outsiderów. Wracając pamięcią do kampanii 2021/2022 znajdziemy silny wyjątek od tej reguły. Już przy znakomitej oprawie, sztucznym oświetleniu obiektu w Kluczborku, piłkarze Stegu Startu Jełowa wznosili puchar na swoimi głowami. Owszem, byli rewelacją w Klasie Okręgowej. Owszem, pokonali na drodze do finału m.in. Fortunę Głogówek i LZS Starowice. Jednak w potyczce z Polonią Nysa, która rozbijała w pył kolejnych rywali w IV Lidze, nikt nie dawał jełowianom zbyt wielu szans. A świetnie zorganizowana gra w defensywie i pewne wykorzystywanie jedenastek dały Startowi upragnione zwycięstwo. Przy tłumie swoich kibiców.

Padamczyk! 4:1 w rzutach karnych! Jełowa! Coś niesamowitego! Jak to się stało chciałoby się powiedzieć! Ogromna radość, ogromna niespodzianka! – krzyczał wówczas do mikrofonu Donat Przybylski, którego również i dziś wieczorem, w duecie z Jakubem Trzaską, będzie można usłyszeć.

Nie da się tego opisać. Szok! Nie spodziewaliśmy się tego. Na pewno drużyna Polonii w meczu był lepsza. Ale kurcze, staraliśmy się tak jakoś bronić. Nie mam słów, tyle radości, tyle wzruszeń – komentował na gorąco przed kamerami TVP3 Opole prezes Startu Wilhelm Smyrek.

Rzuty karne to jest loteria. Można teraz powiedzieć, że Jełowa pisze nową historię i niech ten sen trwa dla nich jak najdłużej – oceniał w 2022 roku prezes OZPN Tomasz Garbowski.

I w sumie sen trwał, bo w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu centralnym ekipa Tomasza Ciastki mogła się zmierzyć z ekstraklasowym Zagłębiem Lubin. A Roman Forma, pierwszy, mamy nadzieję nie ostatni, rywalizował oko w oko z reprezentantem Polski Filipem Starzyńskim.

Faworyci też nie zawodzili

Start Jełowa przetarł szlak. To nie ulega wątpliwości. I tą samą drogą rok później postanowili podążać podopieczni Michała Buły, czyli kolejnej rewelacji rozgrywek – i pucharowych, i w Klasie Okręgowej. iPrime Bogacica do finału w roku 2023 awansował z bilansem 23 zdobytych bramek i zaledwie 1 straconej (w półfinale z Po-Ra-Wiem Większyce) w pięciu spotkaniach. Na dodatek rywalem w finale była broniąca się przed spadkiem z III Ligi Stal Brzeg.

Żółto-niebiescy, w brutalny sposób, wybudzili bogaciczan z pięknego snu. Dzięki trafieniom Daniela Morysa, dwóch Maksymiliana Podgórskiego i Michała Maja brzeżanie wygrali 4:1. Honorowego gola dla iPrime’u strzelił Miłosz Reisch. Nomen omen, dzisiaj Maj znów będzie miał okazję coś ukłuć, tyle że już dla MKS-u Kluczbork.

Trzeba przyznać, że brzeżanie mają patent na rewelacje pucharowych rozgrywek. Bo podobna historia miała miejsce w sezonie 2018/2019, kiedy to rywalem Stali był, dopiero budujący swoją markę, LZS Starowice. Łukasz Żegleń i Michał Kuriata, którzy wówczas trafili do siatki starowiczan, dali wyżej wówczas notowanej Stali pewnie zwycięstwo.

Stal Brzeg nie pozostawiła złudzeń iPrime’owi Bogacica pewnie wygrywając puchar w ubiegłym roku (fot. Mirosław Szozda)

Fajny mecz, fajna atmosfera. Powiedziałem zawodnikom, że rzadko mogą się czuć, jak zawodowi piłkarze tak naprawdę. Oprawa, ludzie, muzyka, światła, piękna murawa także bardzo pozytywne samo doświadczenie. A jeśli chodzi o mecz, to przyjechaliśmy i zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić. Finały rządzą się swoimi prawami, ale tak naprawdę mieliśmy zagrać i wygrać – cieszył się po finale ówczesny trener Stali Piotr Jacek.

W ostatnich latach, na szczęście, w Wojewódzkim Pucharze Polski nie gra Odra Opole. To dzięki rywalizacji na poziomie centralnym. Wcześniej jednak tak dobrze nie było i niebiesko-czerwoni często wywalczali promocję do ogólnopolskiego Pucharu Polski właśnie przez nasz region. A jak już docierali do finału, to z reguły byli jego faworytem.

Na sześć takich przypadków opolanie wygrywali pięć razy. Co prawda, w sezonie 2002/2003 triumfowała Odra/Unia II Opole… Z tym że bramki w finale zdobywali Józef Żymańczyk i Marcin Lachowski, więc nie trudno się domyślić, jakim składem zagrali wówczas niebiesko-czerwoni. Ale i w finałowych potyczkach Odry znaleźć można nawiązania do dzisiejszego starcia. Jedyną drużyną, której udało się wygrać decydujący mecz z opolskim zespołem, była ekipa… Ruchu Zdzieszowice. Stało się to w roku 2010, kiedy to zdzieszowiczanie wygrali w Opolu 3:1.

Piłkarze i trenerzy iPrime’u Bogacica ze srebrnymi medalami za drugiej miejsce w Pucharze Polskim na szczeblu województwa (fot. Mirosław Szozda)

Ruch kontra MKS, czyli dzisiejsze pucharowe święto

W ostatnich 24 latach Ruch w finale grał cztery razy. Wygrał trzy z nich, przegrał tylko raz. Ostatni triumf miał miejsce w kampanii 2020/2021, kiedy trenerem „Zdzichów” był… Łukasz Ganowicz. Jedną z bramek zdobył wówczas Łukasz Damrat, który dziś pewnie w składzie meczowym zdzieszowiczan się także pojawi. Doświadczenie będzie więc po stronie Ruchu, bo…

… MKS Kluczbork zagra swój pierwszy finał w historii. To nie jest żart. Kiedy biało-niebiescy byli w najlepszej formie, grali bezpośrednio w Pucharze Polski na szczeblu krajowym. Kiedy grali w niższych ligach, nigdy nie udało się im dojść do finału. Finału, który zawsze rozgrywany jest na ich stadionie.

Jedynie w sezonie 2011/2012 MKS mógł się poczuć jak finalista. Dokładnie jego druga drużyna, która niespodziewanie wywalczyła promocję do decydującego meczu. W nim uległa Startowi Bogdanowice 1:3 po dogrywce.

Dzisiaj jedno jest pewne – finał przysporzy nam dużo emocji. Bo mimo tego, że obie drużyny dzieli jedna klasa rozgrywkowa (MKS gra w III Lidze, Ruch w IV), to na boisku niekoniecznie musi to być widoczne. A o tym, kto będzie mógł wznieść okazały puchar, przekonamy się około godziny 21. Będąc częścią fantastycznej oprawy meczu finałowego.

Niech wygra najlepszy…!