„Poszły konie po betonie!” Zawodnicy opolskich klubów już na boiskach. Pierwsze w tym roku mecze o stawkę obejmowały ćwierćfinały wojewódzkiego Totolotek Pucharu Polski. Spośród czterech spotkań wybraliśmy się na pucharowe derby Opolszczyzny, no bo wiadomo, w takich okolicznościach często lecą wióry. Nos nie zawiódł, choć emocje w Krapkowicach skończyły się praktycznie po kwadransie.
Już po 60 sekundach gry gospodarze stracili bramkę z rzutu karnego, a po niespełna kwadransie swojego bramkarza Pawła Wobolewicza. Kto wie jak potoczyłby się jednak ten mecz, gdyby w 28 minucie nie stu, a dwustu-procentową sytuację dla osłabionych miejscowych wykorzystał Sylwester Szymański. Na nieszczęście krapkowiczan skończyło się tylko na słupku. Jak zdobywa się gole goście pokazali w 37 minucie. Dariusz Zapotoczny prostopadłym podaniem uruchomił Dawida Czaplińskiego. Popularny „Czapla” na pamięć odegrał futbolówkę piętą do nadbiegającego Michała Sypka i było 0-2. Pieczęć nad awansem do półfinału pucharowych rozgrywek postawił nowicjusz w kadrze Ruchu – Stanisław Dębski.
Dosyć wcześnie, bo zaledwie po 45 minutach gry zawody zakończył pomocnik przyjezdnych Michał Kubiak, który podążył szlakiem Wobolewicza skutkiem dwóch żółtych kartek. Dobrego dnia, przynajmniej jeśli chodzi o skuteczność nie miał też Dariusz Zapotoczny, ale „Zdzichy” i tak bardzo pewnie rozprawiły się z czwartoligowcem meldując się w czwórce najlepszych ekip Pucharu Polski.
1/4 Wojewódzki Totolotek Puchar Polski: Unia Krapkowice – Ruch Zdzieszowice 0-3 (0-2)
0-1 Kostrzycki (karny) – 2., 0-2 Sypek – 37., 0-3 Dębski – 65.
Unia Krapkowice: Wobolewicz – Rychlewicz (74. Werner), Brzozowski, Pietruszka, Dyczek – Sobota (12. Sobawa), Niespodziński, Szuliha, Remień (57. Wośko), Szymański (87. Frohs) – Bawoł. Trener Łukasz Wicher.
Ruch Zdziezowice: Sochacki – Sotor (90+1. Grabas), Bachor, Kostrzycki, Nowak – Kubiak, Czajkowski, Sypek (69. Damrat), Zapotoczny (77. Trinczek) – Czapliński, Nowosielski (46. Dębski). Trener Łukasz Ganowicz.
Żółte kartki: Dyczek – Kubiak, Sotor, Dębski.
Czerwone kartki: Wobolewicz – 13 min. za faul, Kubiak – 45 min. druga żółta.
Widzów 500.
Łukasz Ganowicz (trener Ruchu Zdzieszowice): – Mieliśmy dzisiaj za zadanie szybko zdobyć bramkę i grać swoje i to założenie udało nam się zrealizować. Czerwona kartka dla przeciwnika jedynie pozornie ułatwiła nam zadanie, bo często bywa tak, że w trudnej sytuacji drużyna gra lepiej niż w komplecie. Przed przerwą siły się wyrównały, bo nieodpowiedzialnością popisał się, było nie było doświadczony zawodnik jakim jest Paweł Kubiak. W lidze takie zachowanie często kosztuje punkty, dlatego nie mogę przejść obok tego do porządku dziennego. Statystycznie rzecz ujmując to było atrakcyjne widowisko, bo wiele działo się w polu karnym naszego przeciwnika. Pod względem piłkarskiej jakości spotkanie wyglądało już znacznie słabiej. Widać było, że moi zawodnicy nie mają jeszcze płynności gry po przejściu ze sztucznej na naturalną murawę. Cieszymy się z osiągniętego celu, ale jest jeszcze trochę do poprawy w naszej grze. Czapki z głów przed zawodnikami Unii za to, że podeszli do tego spotkania bez zbędnej, derbowej napinki często skutkującej spięciami, czy kontuzjami. Słowa podziękowania należą się też tak licznie przybyłym kibicom. Jak na derby powiedziałbym, że to był bardzo kulturalny mecz.
Łukasz Wicher (trener Unii Krapkowice): – Mogę tylko powiedzieć, że sprawdziło się powiedzenie „biednemu wiatr zawsze w oczy wieje”. Z powodu awarii systemu ekstranet nie mogliśmy potwierdzić do gry w dzisiejszym spotkaniu nowo pozyskanego zawodnika. Wracając jednak do wydarzeń na boisku, to mieliśmy zupełnie inny plan na ten mecz. Niestety, już sam jego początek całkowicie nam je zburzył. Celem było utrzymanie bezbramkowego wyniku jak najdłużej, by z każdą upływającą minutą to przeciwnik odczuwał lekki niepokój. Wytrzymaliśmy w tym założeniu niewiele ponad minutę, bo właśnie tyle czasu zajęło Ruchowi objęcie prowadzenia. Z tej klasy przeciwnikiem co „Zdzichy” ciężko myśleć o korzystnym rezultacie, gdy przegrywa się już na starcie. Cieszy, że zupełnie dobrze wypadł nam fragment gry w osłabieniu, ale szkoda że Sylwek nie zachował wtedy zimnej krwi w sytuacji, po której powinno być 1-1. Szczęście nie było dzisiaj po naszej stronie, ale z pewnością wygrał zespół lepszy. Skończyło się dla nas na 0-3, ale uczciwie przyznam, że mogliśmy przegrać znacznie wyżej. Przy trafieniu na 2-0 dla Ruchu trochę nam poszły głowy w dół, ale gdy przed przerwą siły się wyrównały poczuliśmy, że kontaktowa bramka może wszystko zmienić. Nie udało się, a gol dla Zdzieszowic na 3-0 ostatecznie załatwił sprawę.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.2332353670161507&type=1&l=507312955c