Niepełnoletni golkiper broniący dostępu do bramki w rozgrywkach seniorów to wciąż nie jest zbyt częsty widok. Nie w Starcie Jełowa, gdzie od blisko półtora roku prawie w każdym meczu „tym pierwszym” jest Marcin Kaczmarczyk, który dopiero w marcu uzyska dowód osobisty.

Z nim w składzie ekipa spod Opola zdobyła wojewódzki Puchar Polski 2022 i awansowała do 4 ligi. I nie ma co kryć, że ów młodzian walnie przyczynił się do obu sukcesów. Choćby w rozgrywkach pucharowych, gdy jak natchniony bronił rzuty karne.

Młody bramkarz właśnie zasilił więc szeregi Gwarka Tarnowskie Góry, który występuje w 3 lidze. W grupie III rywalami tego zespołu są „nasze” MKS Kluczbork, Polonia Nysa i Stal Brzeg.

Trudno na początek nie zadać tego pytania: dlaczego zostałeś bramkarzem?

– Kiedy jeszcze chodziłem do przedszkola to pewnego dnia zobaczyłem plakat informujący o naborze do drużyny Rodło Opole. I jak tylko to zauważyłem, to od razu chciałem zostać piłkarzem. Początkowo gdzieś tam próbowałem swoich sił w polu, ale co tu dużo kryć: nigdy za bardzo nie lubiłem biegać, więc jakoś tak szybko wyszło, że postanowiłem stanąć na bramce. W tym czasie, w 2012 roku trener Marcin Feć założył swoją szkółkę bramkarską, do której zapisała mnie moja mama. I do dzisiaj trenuję z tym szkoleniowcem. Trener Feć jest osobą, która bardzo pomaga mi w drodze do piłki seniorskiej.

Na początku grałeś w lokalnych klubach, po czym zauważyła cię uznana marka. Miedź Legnica zaprosiła na testy gdy miałeś niespełna 16 lat.

– Zaczęło się od wiadomości od tamtejszego trenera bramkarzy, że chcieliby mnie sprawdzić. Na pierwszych zajęciach, poza mną, było jeszcze dwóch innych chłopaków, ale szybko się okazało, że jestem na wyższym poziomie. W związku z czym zaprosili mnie na treningi z rezerwami seniorskiego zespołu. Po dwóch dniach już zaznaczyli, że chcą bym u nich został. Poszedłem więc na wypożyczenie. W międzyczasie jednak trener, który mnie sprowadził, przeniósł się do Korony Kielce. Ja z kolei dostawałem coraz mniej szans i gorzej czułem się na treningach. W międzyczasie zgłosił się trener Tomasz Ciastko, którego znałem z czasów Rodła. Zaproponował, że weźmie mnie do Startu Jełowa i będzie wprowadzał do drużyny seniorów. I tak też się działo.

Mimo tego, że to była klasa okręgowa, to i tak trener Ciastko sporo ryzykował stawiając na tak młodego chłopaka…

– Zdecydowanie. Nie każdy młody bramkarz ma taką szansę, za co jestem trenerowi bardzo wdzięczny. To gdzie teraz jestem to także jego zasługa, bo nie bał się mi zaufać. Wierzył we mnie i widział, że mogę coś osiągnąć.

Szybko też jednak odwdzięczyłeś mu się za to zaufanie. Triumf w wojewódzkim pucharze, to również w dużym stopniu Twoja zasługa.

– To była niesamowita chwila. Przed sezonem nikt nie zakładał, że dojdziemy tak wysoko w tych rozgrywkach, a przy okazji jednocześnie wygramy swoją grupę „okręgówki” i awansujemy do 4 ligi. Wszystko to pokazało jak zgraną ekipę tworzymy. Prawie jak rodzina!

To jaki jest przepis Marcina Kaczmarczyka na rzuty karne?

– Niektórzy to po prostu mają (śmiech). A tak poważnie to oglądam sporo meczów rywali, analizuję sobie ich grę. Zwracam szczególną uwagę jak kto uderza, jak układa ciało przy rozbiegu i tuż przed uderzeniem. Jest trochę tych zależności. Zapisuje to sobie potem na kartce, uczę się tego i staram się stosować. Często strzelają gdzie „mieli” strzelać i jakoś to wychodzi. Myślę też sobie, iż nie wszyscy rywale zdawali sobie sprawę, że bramkarz na tym poziomie rozgrywek analizuje takie rzeczy. I to też była moja przewaga.

Czyli wiemy już co jest Twoją mocną stroną. Coś jeszcze? A co ze słabymi stronami?

– Myślę, że jeśli chodzi o dobre strony to na pewno wymieniłbym jeszcze grę na linii. Do poprawy natomiast zachowanie na przedpolu. Resztę zostawię dla siebie.

Wiem skądinąd, że nie ograniczasz się tylko do klasycznych ćwiczeń z zespołem.

– W tygodniu poza dwoma treningami z drużyną i meczem, z reguły w soboty, mam również dwa razy indywidualnie zajęcia bramkarskie. Do tego dochodzą trzy treningi motoryczne. Plus oczywiście chodzę jeszcze do szkoły. Jest więc co robić.

Mówi się, że bramkarze muszą być nieco szaleni. Ty wyglądasz jednak na dość spokojnego…

– Bramkarz musi być trochę „szurnięty”. Bo kto by się nie bał tak rzucać rywalom pod nogi, wchodzić w tłok by przejąć piłkę. Jakby bramkarz nie miał odwagi, to by nie był dobry.

W szatni są potem jakieś profity z tego powodu, że tak bronisz „jedenastki” czy jesteś traktowany jak każdy inny, a może jako młodzian wciąż jeszcze nosisz piłki za chłopakami?

– U nas nie ma w drużynie, że ktoś jest starszy czy młodszy. Każdy jest praktycznie na tym samym poziomie. Niezależnie od wieku.

Kto jest twoim bramkarskim wzorem?

– Manuel Neuer, golkiper reprezentacji Niemiec i Bayernu Monachium. Od dziecka fascynowało mnie jak umie grać nogami i jaki ma spokój przy wyprowadzaniu piłki. Dodałbym jeszcze Emiliano Martineza z Aston Villi i Argentyny, bo tak samo jak ja umie bronić rzuty karne (śmiech).

Które spotkanie w Twojej dotychczasowej przygodzie z piłką było najtrudniejsze? Finał wojewódzkiego pucharu czy starcie już na szczeblu ogólnopolskim z Zagłębiem Lubin?

– Mecz z Polonią Nysą był najtrudniejszy pod względem emocji, bo każdy chciał jednak ten pojedynek wygrać. Natomiast starcie z Zagłębiem było niesamowitym przeżyciem. Mam nadzieje, że nie był to mój ostatni kontakt z rywalem grającym w ekstraklasie.

No właśnie. Jakie sobie stawiasz cele na przyszłość?

– Chciałbym rozwinąć się indywidualnie i pójść grać wyżej. Na początek spróbować swojego szczęścia choćby w 3 lidze. Tak by rozegrać jak najwięcej meczów. A przy tym pomagać drużynie w której będę grał wygrywać, zachowując czyste konto. Na razie jednak podchodzę do tego na spokojnie, pomalutku do celu. Małymi krokami do przodu.