Chrzelicki LZS jest przykładem klubu, który przetrwanie podobno zawdzięcza siłom nadprzyrodzonym, tak przynajmniej uważa część kibiców związanych z tamtejszą piłką. Bo jak nie w kategoriach cudu rozumieć funkcjonowanie klubu z udziałem w regularnych rozgrywkach najniższej ligi w naszym kraju za kwotę stanowiącą równowartość półtorej płacy minimalnej? – Przyznam, że kwota 3 tysięcy złotych na rundę to niewiele. Nie starczy nawet na komplet strojów piłkarskich, a pamiętajmy jeszcze o innych niezbędnych wydatkach jak opłaty związkowe, ryczałt sędziowski, czy koszty dojazdu – mówi prezes jednego z klubów „serie B” w sąsiednim powiecie – Nie wyobrażam sobie istnienia klubu w takich warunkach finansowych – dodaje. Skromny budżet nie zniechęca jednak chrzeliczan, którzy aspirują tym samym do miana jednych z najbardziej gospodarnych klubów Opolszczyzny.

– Nie mamy „lewych” pieniędzy, bądź środków pozyskiwanych od sponsorów – wyjaśnia Adam Gregarek, prezes chrzelickiego LZS-u. – Gospodarujemy więc tym co dostaniemy z Gminy Biała, a że się da świadczy to, że jeszcze istniejemy – śmieje się sternik klubu. Historia chrzelickiej piłki nieprzerwanie pisze się od 1954 roku. Założenie LZS-u zbiegło się z budową boiska, które zastąpiło do tej pory eksploatowane na futbolowe „występki” to zlokalizowane przy szkole. – To były zupełnie inne czasy – sięga pamięcią do tamtych lat pan Herbert Rzyszka. Rodowity chrzeliczanin wrócił w rodzinne strony w 1972 roku. Wspólnie z kolegami już w drugim sezonie gry zrobił awans do A-klasy, gdzie jego klub stacjonował przez dekadę zaliczając tym samym sportowo „tłuste lata”.

– Piłka była wtedy wypełnieniem niemal całego naszego dnia. Dzisiaj ciężko zmotywować piłkarzy do jednego treningu tygodniowo, podczas gdy my w tamtych czasach biegaliśmy dzień w dzień za piłką niemal do nocy! Futbol był dla nas wszystkim, bo co można było robić wtedy w małej wsi? Nie było komputerów, telefonów i innych zdobyczy dzisiejszych czasów. Braliśmy się więc za granie i sprawiało nam to sporo frajdy – opowiada pan Herbert. Chodząca „kronika” miejscowego LZS-u wspomina także lokalne gwiazdy tamtych czasów. – Achim Plachetka poszedł w większą piłkę od nas do Krapkowic. Tam w Unii był najpierw zawodnikiem, a potem trenerem. Naszej młodzieży pewnie nic nie mówi też nazwisko Henryk Kolek. To napastnik, który później przez lata występował w Odrze Opole.

Piłkarski klub ze wsi znanej z lokalizacji radiowo-telewizyjnego masztu przekaźnikowego, oprócz przyzwoitej jak na B-klasowe warunki płyty boiska ma „na wyposażeniu” zadaszone budki dla zawodników rezerwowych obu drużyn, plastikowe siedziska dla kibiców, piłkochwyty za bramkami, imponujących rozmiarów wiatę na wiejskie imprezy integracyjne oraz szatnię. Ta ostatnia oficjalnie stanowi obecnie… plac budowy, o czym informuje stosowna tablica informacyjna. – Gmina jest w trakcie jej przebudowy, by stworzyć nam lepsze warunki socjalne. Oprócz remontu starego już budynku doprowadzono wodę, by powstały toalety wraz z prysznicami. Teraz czekać tylko zakończenia inwestycji, by poczuć namiastkę komfortu. Płytę boiska mamy naprawdę dobrą i czasami kompletnie nie rozumiemy decyzji związkowego wydziału gier o odwołaniu meczów, w których jesteśmy gospodarzami. Bo choć w innych rejonach opady deszczu uniemożliwiają czasami rozegranie zawodów, u nas praktycznie zawsze można grać. Ot, specyfika naszej murawy, która szybko chłonie wodę – zaznacza pan Adam.

Najważniejsza osoba w klubie ma do pomocy kilku innych „wariatów” poświęcających swój czas dla klubu. Bernard Roden, Marcin Roden i Marcin Miczka to trzech „muszkieterów”, na których prezes zawsze może liczyć. Dwóch ostatnich dodatkowo udziela się także na boisku przywdziewając żółto-niebieskie barwy. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że chrzelicki LZS nie powinien mieć problemów kadrowych. Do obecnych rozgrywek zgłosił bowiem dokładnie 30 zawodników, ale okazuje się, że rzeczywistość w tej kwestii nie odbiega od B-klasowej normy. – Zdarza się, że jedziemy na mecz „gołą” jedenastką, stąd pomoc choćby mojej osoby. Przez kilka lat dojeżdżałem tu na mecze 20 kilometrów, bo ciągnie człowieka do futbolu. A zacząłem tu grać jak wybrano mnie prezesem, czyli od 2008 roku. Wcześniej kopałem piłkę w Mokrej i Łączniku – dodaje prezes Adam Gregarek, którego nadto wyeksploatowane kolana „ozdabiają” rzucające się w oczy stabilizatory.

– Tak się składa, że co jakiś czas młodych, zdolnych zawodników podbiera nam pobliska Polonia Pogórze. Nie mamy więc drużyn młodzieżowych, bo nie bylibyśmy w stanie nawet zebrać odpowiedniej liczby chłopaków. Wszelkimi siłami chcemy utrzymać seniorski zespół, a prawda jest taka, że robimy to po to, by ocalić ten obiekt. Raz opuszczony pewnie popadłby w zaniedbanie, a tego nikt we wsi by nam nie wybaczył. Boisko, piłka nożna, atmosfera meczu – to jest to na czym nam zależy, by utrzymać w Chrzelicach. Czego wypadałoby nam życzyć? Chyba szczęścia, bo choć przydałoby się więcej grosza, to wiadomo że szczęścia on nie daje – zauważył „wódz” LZS-u Chrzelice, który po siedmiu ligowych kolejkach, w stawce 14 zespołów zajmuje dwunastą lokatę. Pasjonatom futbolu z Chrzelic życzymy zatem pomyślności i mimo wszystko góry grosza. W końcu… od przybytku głowa nie boli.

Ludowy Zespół Sportowy Chrzelice
Rok założenia: 1954
Barwy: żółto-niebieskie
Adres: 48-220 Łącznik, Chrzelice 177

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 5 października 2017

Reporter Mirosław Szozda.