To, że w B-klasie wcale nie musi wiać nudą wiedzą ci, którzy choć raz wybrali się na mecz w najniższej klasie rozgrywkowej. Tam sportowe emocje dopełnia pozaboiskowy folklor, a klimat stworzony przez kibiców dodaje piłkarskiej imprezie swoistego smaku. Nie inaczej rzecz ma się w Starych Kotkowicach, gdzie „odrestaurowany” kilka lat temu klub piłkarski w niedzielne popołudnia przyciąga tłumy mieszkańców tej i okolicznych wiosek. W podgłogóweckiej wsi liczącej ledwie 300 „głów” historia lokalnego futbolu sięga lat pięćdziesiątych. Ciągłość tamtejszego LZS-u przerwana została w 2007 roku, bo właśnie wtedy kotkowicki klub rozegrał swój ostatni mecz przed siedmioletnim niebytem. – Przyczyny upadku klubu leżały w małej liczbie chętnych do uprawiania sportu. Wróciliśmy na piłkarską mapę Opolszczyzny całkiem niedawno, a obecny sezon jest dopiero trzecim po naszej odbudowie – informuje prezes Dariusz Laskowski.

Do chwili przejęcia klubowych sterów pan Dariusz niemal zupełnie nie interesował się futbolem, podobnie zresztą jak jego małżonka, bez której dzisiaj trudno wyobrazić sobie działalność LZS-u. – Jestem na każdym meczu naszej drużyny, by pomóc mężowi ogarnąć całe to przedsięwzięcie – opowiada pani Małgorzata Sztander. – Jak to się stało, że jestem żoną prezesa klubu ze Starych Kotkowic? Sama tego tak do końca nie wiem. Jakiś czas temu Darek poszedł na wiejskie zebranie i wrócił do domu z nowiną, że wybrano go prezesem. Miałam więc dwa wyjścia: albo podobnie jak inne kobiety z tym walczyć, albo nauczyć się z tym żyć. Wybrałam drugą z opcji samej mocno angażując się w to wszystko – zdradza pani prezesowa, która tego dnia odpowiedzialna była za klubowy catering. – Dla nas najważniejszym w futbolu jest to co dotyczy naszego klubu. W domu nie oglądamy piłkarskich meczów w telewizji, no może z wyjątkiem topowych imprez organizowanych największymi nakładami finansowymi jak mistrzostwa świata, Europy, czy wybrane mecze Ligi Mistrzów – zaznacza sternik B-klasowca.

Patrząc na klubowy budżet kotkowiczan nie sposób pokusić się o refleksję: jak oni wiążą koniec z końcem? – Z gminnej kasy rocznie dostajemy 6 tysięcy złotych i jakoś „zapinamy” to nasze potrzeby – śmieje się pan prezes. Klub i żyjąca piłką wiejska społeczność z otwartymi rękami przyjmą każdego darczyńcę, który zaoferuje swą pomoc na potrzeby klubu. Jednym z ofiarodawców jest m.in. firma Cichon Transport, która sfinansowała zakup meczowych strojów drużynie. – Istotne jest to, że z kwoty dotacji nie ponosimy kosztów utrzymania naszych obiektów. Klubowym budynkiem i boiskiem zawiaduje gmina i to ona łoży na wydatki z tym związane. Po naszej stronie zostają opłaty związkowe, sprzęt sportowy i wyjazdy. Choć jeśli chodzi o to ostatnie dostajemy jeszcze talony na paliwo – podkreśla Laskowski. Bliskie sąsiedztwo boiska wobec okolicznych zabudowań nie stanowi żadnego problemu. Ludzie w Starych Kotkowicach doskonale rozumieją, że taki stan to konieczność i robią dosłownie wszystko, by ułatwić korzystanie z niego w najmniej uciążliwy sposób. Stąd pomysł, by wszystkie ogrodzenia posesji od strony murawy LZS-u wyposażone były w furtki ułatwiające łatwy dostęp do zagubionej piłki. Niespotykanym na innych obiektach widokiem była więc próba wyrzutu piłki z autu przez jednego z bohaterów ligowego meczu ze Spartą Zawiszyce. Zawodnik gości przez jedno z wejść wkroczył na położoną kilka metrów od bocznej linii boiska nieruchomość i z rozbiegu posłał futbolówkę daleko przed siebie, po czym … zamknął za sobą furtkę. – Nikomu takie rzeczy tu nie przeszkadzają. Zawsze to lepsze niż skakanie przez płot – mówią mieszkańcy.

Obecny stan posiadania miejscowego LZS-u to jedynie seniorska drużyna, w której akces gry złożyło ponad dwudziestu chętnych. Część z nich to rodowici kotkowiczanie, pozostali są mieszkańcami pobliskich miejscowości. Przygodę z piłką w Starych Kotkowicach swego czasu przeżywał pan Andrzej Kałamarz, obecny burmistrz Głogówka. Infrastruktury mały klub na południu naszego województwa nie musi się wstydzić, organizacyjnie też wygląda zupełnie dobrze. Małżeński duet wspierany przez skarbnika Janusza Frączka radzi sobie na tyle sprawnie, że oceny ich działalności mogą być tylko pozytywne. – Boisko sportowe to jedyne u nas miejsce, gdzie możemy się spotkać. Dobrze, że ktoś na nowo poukładał sprawy związane z klubem, dzięki czemu w niedzielne popołudnia wieś znowu odżyła – mówi jeden ze stałych bywalców przyboiskowej wiaty chroniącej przed deszczem i służącej zarazem lokalnej integracji. Od strony sportowej w Starych Kotkowicach nie zanosi się na razie na wielkie sukcesy. Ligowy średniak zajmuje miejsce dokładnie w połowie stawki konkurujących ze sobą zespołów, dlatego ciężko pracując musi jeszcze poczekać na swoją szansę sięgnięcia po coś więcej.

– Poziom B-klasy oddaje nasze aktualne możliwości piłkarskie. Wiem, że niektórzy w naszej drużynie wybiegają myślami do A-klasy, ale na razie to melodia przyszłości. Dużo bardziej realna jest kolejna inwestycja na naszym obiekcie, bo na instalację sztucznego oświetlenia wokół boiska mamy już obiecane środki – cieszy się prezes Laskowski. Trzymamy zatem kciuki za powodzenie misji poprawy sportowej infrastruktury, a piłkarzom ze Starych Kotkowic życzymy cierpliwości i zapału w drodze po piłkarskie zaszczyty!

Ludowy Zespół Sportowy Stare Kotkowice
Rok założenia: 1957
Barwy: pomarańczowo-czarno-białe
Adres: 48-250 Stare Kotkowice, ul. Kościuszki

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1495935067136709.1073741877.524884664241759&type=1&l=b47e958179

Reporter Mirosław Szozda / www.mkskluczbork.pl