„Małżeństwo” Dańca z Raszową nie jest wyjątkiem na futbolowej mapie Opolszczyzny, choć przypadek łączenia klubów z dwóch różnych gmin może już uchodzić za coś nieco bardziej ekstrawaganckiego. Tymczasem tym co łączy i jedną, i drugą wioskę jest…. wspólna parafia. – Powinniśmy przyjąć nazwę PKS Raszowa-Daniec, czyli Parafialny Klub Sportowy bo akurat parafia jest tym co nas cementuje w było nie było swojej odrębności – żartuje prezes Artur Porada. Sternik klubu, którego „serce”, czyli boisko znajduje się na terenie gminy Tarnów Opolski od samego początku był związany
z „elzetesowską” piłką. Tyle tylko, że zaczynał od tej w Dańcu (gmina Chrząstowice), a kontynuuje w Raszowej.
– Mieszkam w Dańcu od urodzenia, tam też stawiałem swoje pierwsze kroki w piłce. Niestety, poważna kontuzja uniemożliwiła mi uprawianie tej dyscypliny, dlatego później pozostało mi zajęcie się sprawami organizacyjnymi – wspomina. – W wieku 18 lat zostałem prezesem danieckiego klubu i przez wiele lat pomagałem w szkoleniu młodzieży, którą dawno temu pan Bednarski, nasz nauczyciel wychowania fizycznego, doprowadził do wielu sukcesów. Największym było zajęcie 4 miejsca w Ustce, w znanym nieco starszej generacji kibiców, ogólnopolskim turnieju piłkarskim „Piłkarska kadra czeka”. To był taki „Tymbark” na ówczesne czasy, gdzie wyławiano talenty z małych miejscowości. Nie mieliśmy wtedy seniorów, których potem właśnie z tej grupki młodych ludzi stworzyliśmy parę lat później awansując nimi już po pierwszym roku z C do B-klasy – dodaje pan Artur.
Co zdolniejszych wychowanków z Dańca wyrywały możniejsze kluby, a wśród nich prym wiodły Małapanew Ozimek i Stal Zawadzkie. Kilka kilometrów dalej funkcjonował LZS Raszowa, z którym futboliści z Dańca toczyli derbowe pojedynki. Ostatni taki odbył się ponad dwie dekady temu, wyjątkowo pamiętany, bo wkrótce najpierw upadła „seniorka” w Dańcu, by po kolejnych kilkunastu miesiącach ten sam los spotkał raszowian. – W Dańcu mieliśmy koszmarne warunki. Fatalne boisko – oddalone od wsi o 2 kilometry – i pozostałe zaplecze do tego stopnia przerażały, że rywale jak słyszeli o wyjeździe do nas na mecz byli chorzy już kilka dni wcześniej – opowiada Porada, który wpadł wówczas na pomysł, by przeżywających problemy kadrowe sąsiadów „związać” w jeden klub. Z przekonaniem zawodników do tego projektu poszło w miarę gładko, wszak wszyscy znali się wzajemnie, a w przeszłości w obu drużynach nie brakowało zawodników klubu „zza miedzy”.
– Biedowaliśmy i tu i tu, dlatego w zamyśle połączenia było sięgnięcie do kas obu gmin po dotację na wspieranie sportu. To dopuszczalne, wszak jesteśmy klubem dla mieszkańców obu wiosek. Szkoda tylko, że niektórzy rajcy nie doceniają naszej przedsiębiorczości decydując się nam dać jedynie połowę tego, co „normalnie” mielibyśmy dostać, gdyby nie doszło do połączenia – „nie owija w bawełnę” prezes, który wspomnianą fuzją naraził się niektórym mieszkańcom z Dańca. – Nigdy nie jest tak, że dogodzi się wszystkim. Posądzano mnie, że „sprzedałem klub”, padały w moją stronę mocne słowa. Nie zrażałem się tym robiąc swoje widząc, że znacznie większa grupa ludzi podchodzi do tego ze zrozumieniem. Dochodziło nawet do tego, że byli i tacy, którzy pytali dlaczego w nazwie nowego klubu Daniec jest dopiero na drugim miejscu. Miałem i na to odpowiedź tłumacząc, że powinni się cieszyć, bo to jest tak jak przy zamążpójściu kobiety: pierwszy człon to jest jedynie jej nazwisko panieńskie, a ważniejsze jest to po mężu, czyli drugie – śmieje się pan Artur.
„Małżeński budżet” stanowi kwota 25 tysięcy złotych, z czego jedenaście pochodzi z Gminy Tarnów Opolskie, a pozostała część z chrząstowickiej dotacji. Wielką pomoc świadczy dla klubu firma Konrada Wrzeciono – KANO Transport Spedycja, która sukcesywnie pomaga przy poprawie klubowej infrastruktury. Remont budynku klubowego, robocizna związana z doprowadzeniem prądu i wody to jej „sprawka”. To nie jedyne środki, na które klub może liczyć w tym roku. W tarnowskim magistracie zabezpieczono bowiem 30 tysięcy złotych na wyczekiwany remont płyty boiska, który jest planowany tuż po zakończeniu sezonu. – Chcemy remont połączyć z odsunięciem nieco boiska od krawędzi drogi dojazdowej. Może uda się zrobić jakąś kameralną trybunę, oczywiście obowiązkowy będzie też system nawodnienia. Jesteśmy w kontakcie z firmą, która była wykonawcą obiektu w Kątach Opolskich i liczymy, że podobny powstanie u nas w Raszowej. W Dańcu projekt remontu tamtejszego obiektu zrobiony był już dobrych kilka lat temu, ale tamtejsze władze nie kwapiły się z jego realizacją, więc nie czekaliśmy decydując się na inwestycję w sąsiedniej gminie – mówi najważniejsza osoba w klubie. Do planów włodarzy klubu związanych z poprawą boiskowej infrastruktury zawodnicy chcą dołożyć „cegiełkę” w postaci wyniku sportowego. Za ten od dwóch sezonów odpowiada Mateusz Steinhof – grający szkoleniowiec Unii, który w opinii swojego pracodawcy jest właściwą osobą na właściwym miejscu.
„Piłkarski wojownik”, „człowiek z wielką charyzmą”, „prawdziwy przywódca” – to tylko niektóre z określeń, którymi charakteryzują swojego trenera działacze LZS-u. Wedle nich, właśnie takie osoby mają najlepsze predyspozycje do osiągania sukcesów w sporcie. Ten, z jednej strony jest na wyciągnięcie ręki, bo Unia lideruje grupie 6 opolskiej B-klasy, z drugiej bardzo odległy, bo punkt przewagi nad grupą pościgową nie daje komfortu spokojnego wypatrywania końca rozgrywek. – Cel mamy jasno określony i chcemy go osiągnąć. Zresztą od dawna robimy wszystko, by tak się stało. Począwszy od zatrudnienia dobrego trenera, przez decyzje kadrowe, aż po… zimowy obóz w Głuchołazach. Byliśmy tam co prawda tylko przez kilka dni, ale chłopcy zdążyli potrenować z piłką, czy zaliczyć podbiegi na Kopę. Dramatu jednak nie zrobimy, jeśli się nie uda. To tylko sport, a w razie niepowodzenia ze zdwojoną siłą weźmiemy się do roboty w przyszłym sezonie. Chłopcy grają za kiełbaskę i piwo, zwracamy im tylko za dojazdy. Z trenerem dobrze się rozumiemy, co nie oznacza, że zawsze się z nim zgadzam. Bywa tak, że forsując każdy swoją koncepcję gry zespołu nie rozmawiamy jeden dzień, ale na drugi wracamy do siebie, jak w dobrym związku. Ufam mu, dlatego nawet nie próbuję wpływać na jego decyzje, choć swoje zdanie zawsze mu przedstawię – zaznacza Artur Porada.
Obok niego i trenera w klubie aktywnie działa jeszcze kilka osób, wśród których wymienić trzeba Grzegorza Stróżyka, Łukasza Mientusa, Marka Stanoszka, Edwarda Machurę i Marka Mientusa. Niezłe wyniki drużyny mają swoje odzwierciedlenie w kibicowskiej frekwencji. Półtorej setki kibiców na meczu z rezerwami Piomaru, a co za tym idzie spory ruch przy boiskowym „bufecie”, cieszy oko klubowego sternika, którego wielkim marzeniem jest sięgnięcie w czerwcu po awans do „serie A”.
LZS Unia Raszowa Daniec
Rok powstania klubu: 1968
Barwy: niebiesko-czerwono-różowe
Adres: 46-050 Raszowa, ul. Krośnicka
Reporter Mirosław Szozda.