Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że ten mecz będzie miał decydujący wpływ na to, która z drużyn będzie znacznie bliżej bezpośredniego awansu do 4 ligi. Jednak w dwóch ostatnich pojedynkach piłkarze Orła „zgubili” aż cztery punkty, remisując z ligowymi średniakami z Opola i Branic. Tymczasem prudnicka Pogoń w tym czasie wygrywała swoje pojedynki i nad gospodarzami sobotniego meczu wypracowała sobie cztery punkty przewagi. To oznaczało, że w wypadku wygranej prudniczanie mogli na boisku swojego największego rywala świętować awans. Remis oznaczał, że futbolistom ze Źlinic pozostaną jeszcze matematyczne szanse na przegonienie prudniczan. Zwycięstwo miejscowych – najlepiej trzema bramkami – przedłużało ich nadzieje, ale ich sytuacja dalej byłaby trudna. Wprawdzie traciliby już tylko punkt do Pogoni, ale do zakończenia rozgrywek pozostałyby tylko dwa mecze. W przypadku wygranej Orła jedną bramką, Pogoń dysponowałaby dodatkowo handicapem lepszego bilansu w bezpośrednich spotkaniach. Zapowiadało się zatem ciekawe widowisko, z dwiema najlepszymi drużynami drugiej grupy klasy okręgowej w roli głównej.

Przed meczem przeprowadziliśmy krótką rozmowę z prezesem klubu gospodarzy Henrykiem Olsokiem.
– Obniżka formy piłkarzy Orła przyszła w najmniej odpowiednim momencie.
– Może to nie jest obniżka formy, tylko wypadło nam ze składu kilku zawodników. Przytrafiło się nam trochę kontuzji, niemniej jednak jedno z tych spotkań zagraliśmy słabo. Chodzi o mecz z rezerwami opolskiej Odry. Opolanie w zależności od składu, którym dysponowali wygrywali pięcioma bramkami, lub pięcioma bramkami przegrywali. Piłkarze Orła mieli nieodpowiednie podejście w swoich głowach, gdyż wśród gości nie było zawodników z pierwszego składu. Moi zawodnicy w pierwszej połowie nie potraktowali tej gry na serio, a w drugiej to już zabrakło czasu. Cztery stracone punkty to pewnie jest jakaś obniżka formy, ale wszystkiego wygrać się nie da.
– Ewentualny brak awansu będzie wielkim rozczarowaniem i porażką?
– Nie rozpatrywałbym tego w kategorii porażek. Dla mnie najważniejsze jest, że każda z drużyn naszego klubu plasuje się na miejscach 1-5 w rozgrywkach, w których bierze udział. Uważam, że wtedy w klubie jest dobrze. Biorąc jednak pod uwagę, że cały czas byliśmy na miejscu dającym awans, to rozczarowaniem będzie jeśli się całkiem nie uda, czyli zajmiemy miejsce poza pierwszą dwójką.
– Jak do Pana klubu trafił taki piłkarz jak Mademba Cisse, strzelający bramki jak na zawołanie?
– Było w tym dużo przypadku. Przyjechał do Polski do jakiegoś klubu, który zostawił go z niczym. Przyszedł do nas 3-4 dni przed zamknięciem okienka transferowego. Mając doświadczenie w tym, jak rejestrować takiego zawodnika i załatwiać wszystkie inne pozwolenia, udało się wszystko to dograć i zawodnik został w naszym klubie. Po rundzie jesiennej Cisse miał iść wyżej, ale nie był w stanie podpisać zawodowego kontraktu, ponieważ nie miał pozwolenia na pracę i mógł grać tylko amatorsko.
– O takiego piłkarza zapewne „upominają” się kluby z wyższych lig. Jeśli otrzyma pozwolenie na pracę, trudno będzie go zatrzymać w Źlinicach.
– Już po jesieni było wiele zapytań z klubów drugiej i trzeciej ligi. Nawet nie będziemy „napierać”, aby go zatrzymać. Uważam, że Cisse jest zawodnikiem, który powinien grać wyżej, a on sam nastawia się na zawodową grę w piłkę nożną.

Z dużej chmury mały deszcz, czyli relacja
Okazało się, że strata przez Orła czterech punktów w dwóch ostatnich spotkaniach nie była przypadkowa. Miejscowi piłkarze nie mieli pomysłu na grę i nie potrafili zagrozić dobrze dysponowanej drużynie Pogoni. W zasadzie nie stworzyli sytuacji, o której można powiedzieć, że powinna zakończyć się bramką. Z pewnością wielki wpływ na to miała nieobecność Mademby Cisse, który pauzował za kartki. Jak ważny jest ten zawodnik dla drużyny Orła niech przemówią statystyki. W klubowej klasyfikacji strzelców liderujący Cisse ma 35 strzelonych bramek, a następny w kolejności jest …stoper Marcin Bergandy z 6 trafieniami. Prudniczanie od początku przejęli inicjatywę, szybko wyszli na prowadzenie, a ich wygrana ani przez moment nie była zagrożona. Ba mogą mówić nawet o wielkim pechu, gdyż dwa razy poprzeczka, a raz słupek ratowały drużynę Orła przed utratą kolejnych bramek. Około 30 osobowa grupa kibiców gości mogła ze spokojem przygotowywać się do celebrowania awansu do 4 ligi. Już kilka minut przed zakończeniem pojedynku sympatycy Pogoni przebrali się w okolicznościowe koszulki, a po upływie regulaminowych 90 minut wystrzeliły korki od szampana. Następnie piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym i kibicami świętowali zasłużony awans, wywalczony na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek.

Waldemar Sierakowski (Pogoń Prudnik): – Dla nas to było kolejne 28 spotkanie ligowe. Przyjechaliśmy tutaj, jak na każdy mecz z chęcią wygrania. Zawodnicy rozegrali dobre zawody i realizowali przedmeczowe założenia. Po strzeleniu pierwszej bramki kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Wiedzieliśmy, że każda kolejna bramka spowoduje, że zespół ze Źlinic przestanie wierzyć w możliwość nawiązania walki. Liczyliśmy też, że gospodarze nie wytrzymają kondycyjnie i będziemy mieli kolejne sytuacje do zdobycia goli. Wykorzystaliśmy kilka z nich i stąd nasze efektowne zwycięstwo.
Tomasz Copik (Orzeł Źlinice): – Przede wszystkim chciałbym pogratulować drużynie Pogoni w pełni zasłużonego awansu. Chciałbym za ten mecz podziękować swoim zawodnikom, gdyż niektórzy z nich borykali się z kontuzjami i zagrali na własną prośbę. Niestety w trakcie spotkania było to widoczne. W pierwszym kwadransie straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry, a gdy dążyliśmy do wyrównania, to zostaliśmy skontrowani i straciliśmy kolejną bramkę. W drugiej połowie nasza gra wyglądała już trochę lepiej. Za wszelką cenę chcieliśmy zdobyć honorowego gola, ale nie udało się. Rywal nastawił się na kontry, które niestety dobrze mu wychodziły.

Ciekawa postać – Henryk Zamojski, 68- letni mieszkaniec Źlinic, założyciel klubu i wieloletni były prezes Orła.
– Urodziłem się w Racławicach Śląskich, gdzie w latach 1967-8 grałem w miejscowej Racławii – podkreślał Zamojski. – Moim ulubionym klubem była wówczas Pogoń Prudnik. Jako młody chłopak jeździłem na jej mecze, a prudniczanie walczyli wtedy o awans do 2 ligi. O tym, że przeprowadziłem się do Źlinic zadecydował przypadek. Właśnie tam swoją pierwszą pracę dostała moja siostra. Byłem wówczas kawalerem i często ją odwiedzałem. Podczas zabawy w restauracji „Antek” poznałem swoją przyszłą żonę. Po skończonych studiach we Wrocławiu pobraliśmy się, przeprowadziłem się do Źlinic i podjąłem grę w drużynie LZS Boguszyce. Po jakimś czasie wyjechałem do USA, a gdy wróciłem w marcu 1979 roku okazało się, że w Boguszycach nie ma już drużyny. Było to pokłosiem meczu z Orłem Niemodlin, który sędziował Paweł Kiszka. Boguszyce przegrały 0-4, niezadowoleni kibice wszczęli rozróby i OZPN zawiesił klub, który z czasem przestał istnieć. Nic nie działo się do 1982 roku. Wtedy to zgadałem się z paroma osobami – właścicielem „Antka” Pawłem Jagło, Alfredem Kocubą i Pawłem Chudalą. Odbyło się zebranie, stworzyliśmy zarząd i oficjalnie powołaliśmy do życia klub LZS Źlinice, gdyż tematu Boguszyc ze zrozumiałych względów nie było. Początkowo byłem sekretarzem, ale to szybko się zmieniło i zostałem prezesem klubu. W pierwszych dwóch latach dwa razy z rzędu awansowaliśmy i z C-klasy znaleźliśmy się w A-klasie. Prowadziłem klub przez 16 lat i nigdy z tej A-klasy nie spadliśmy. W naszym klubie swoje piłkarskie kariery kończyli tacy piłkarze, jak Wojciech Tyc, Franciszek Rokitnicki, czy też znany dziennikarz Juliusz Stecki. Mieliśmy również wspaniałych trenerów: Zbigniewa Gano, Krystiana Koźniewskiego i Zygfryda Blauta. Tego ostatniego wspominamy do dzisiejszego dnia. Takiego trenera to w tym klubie już nigdy nie będzie. Z ciekawostek to doskonale pamiętam pożegnalny mecz Wojtka Tyca. Na ten pojedynek wybraliśmy się do Milówki, rodzinnej miejscowości Tyca. Jako LZS Źlinice zagraliśmy towarzyski mecz z miejscową drużyną, której trenerem był brat Wojtka. Wygraliśmy aż 6-0 co miało swoje reperkusje. Po meczu odbył się wspólny obiad, ale brat Wojtka Tyca był tak załamany wysoką porażka, że na ten obiad nie przyszedł. Przez ostatnie lata obserwowałem obecnego prezesa Henryka Olsoka, który jako junior „łapał” się do pierwszego składu w seniorach. Cieszę się, że połknął bakcyla piłkarskiego i po skończeniu z graniem został w klubie, któremu prezesuje.

Na drodze do magistra, czyli praca na temat Orła Źlinice

Obecny kierownik drużyny Orła Łukasz Babik, to znany w naszym regionie były piłkarz. Był m.in. zawodnikiem opolskiej Odry, a większe osiągnięcia notował w piłce halowej, czyli futsalu. Gdy Marioss Agra Opole występował w ekstraklasie i swoje mecze rozgrywał w starym Okrąglaku, to czołowym snajperem tej drużyny był właśnie Babik. Później przeniósł się do Akademii Słowa w Poznaniu i z tą drużyną był bliski zdobycia medalu w rozgrywkach ligowych. – Aktualnie jestem też studentem ostatniego roku w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu – zaznacza Babik. – Wybrałem sobie temat pracy magisterskiej „Promocja gminy Prószków na przykładzie klubu ULKS Orzeł Źlinice”. Promotor Tadeusz Pokusa zgodził się na taki temat, uznając że godny podkreślenia jest fakt, iż historię klubu tworzą bardzo znani piłkarze i trenerzy. Praca będzie liczyć minimum 70 stron, a oprócz historii Orła będzie mowa o postrzeganiu gminy Prószków przez pryzmat klubów sportowych. W Orle Źlinice działam już parę lat, a ściągnął mnie do niego prezes Olsok. Po zapoznaniu się z historią klubu doszedłem do wniosku, że warto pokazać jak dobrze funkcjonuje klub w tak małych miejscowościach jak Źlinice i Boguszyce. Jeśli chodzi o dokonania piłkarskie to Orzeł jest zdecydowanym liderem w gminie Prószków. Fenomenem jest fakt, iż w klubie mamy zarejestrowanych we wszystkich grupach wiekowych ponad stu piłkarzy. Nie mam problemów ze zdobywaniem materiałów do napisania pracy, a pomagają mi w tym prezesi Zamojski i Olsok. Bardzo ważnym źródłem jest pięknie zachowana kronika klubowa. Jestem w końcowej fazie analizy materiałów, a termin oddania pracy mam w czerwcu. Tematyka pracy magisterskiej sprawia mi wielką przyjemność, gdyż piszę o tym co lubię, a ponieważ jestem w klubie, to znam mechanizm jego funkcjonowania.

Protokół
Orzeł Źlinice – Pogoń Prudnik 0-5 (0-2)

0-1 Strzelecki – 13., 0-2 Cajzner – 41 (karny)., 0-3 Perewizny – 60., 0-4 Milewski – 69., 0-5 Perewizny – 79.

Orzeł: Wrzos – Szpon, Kalabay (46. Gajda), Bergandy, Gałkowski – Żak (73. Danieluk), Job, Malinowski, Kryvoruchtshak, Błazy – Kotcovskyi (57. Kuc). Trener Tomasz Copik

Pogoń: Roskosz – Wicher, Pietruszka, Cajzner, D. Miałkas (80. Gul) – Strzelecki, Scholz, Laszczak, Surma, Milewski (75. K. Miałkas) – Perewizny (87. Rudolf). Trener Waldemar Sierakowski

Sędziował: Szymon Łężny (Kluczbork)

Żółte kartki: Kalabay, Kryvoruchtshak, Malinowski – D. Miałkas, Laszczak.

Widzów 150.


Uczniowski Ludowy Klub Sportowy Orzeł Źlinice
Rok założenia: 1982
Barwy: czarno-żółte
Adres: Boguszyce ul. 1 Maja 39
46-061 Źlinice
Prezes: Henryk Olsok
Trener: Tomasz Copik

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1926325637430981.1073742037.524884664241759&type=1&l=abd59df3a2

Reporter Sławomir Jakubowski.