W środowy wieczór, w blasku jupiterów Stadionu Miejskiego w Kluczborku, rozegrany został wojewódzki finał Pucharu Polski kobiet. Naprzeciwko siebie stanęły jedenastki pierwszoligowego ULKS-u Bogdańczowice i reprezentanta 2 ligi – Gwiazdy Prószków.

Pierwszym strzałem na bramkę rywalek popisała się najstarsza na boisku Janina Ficek z Gwiazdy, która uderzyła w 3 min z 20 metrów. Piłka przeszła metr obok słupka, a Ficek pokazała, że pomimo wieku ma wielką ochotę do gry. W 16 min w polu karnym Bogdańczowic powstało wielkie zamieszanie i niewiele brakowało, aby Klaudii Gogolok udało się wepchnąć piłkę do siatki, pomimo asysty trzech zawodniczek rywalek. W 25 min świetną akcją popisała się z kolei Patrycja Królikowska. W środku boiska minęła kilka zawodniczek z Prószkowa i wystawiła futbolówkę Nikoli Podymie. Piłkarki Gwiazdy zdążyły ubiec Podymę, ale wybita futbolówka za chwilę wróciła w okolice ich pola karnego. Zupełnie nieoczekiwanie niesygnalizowanym uderzeniem z 16 metrów popisała się Viktoria Banach, a piłka wylądowała okienku bramki zespołu z Prószkowa.

– Nie licząc sparingów, to moja pierwsza bramka w oficjalnym spotkaniu – cieszyła się Banach. – Nie spodziewałam się, że po zagraniu Podymy piłka spadnie mi prosto pod nogę. Uderzyłam instynktownie, bez zastanowienia prostym podbiciem. Liczyłam, że ta bramka pomoże nam w odniesieniu zwycięstwa.

Jedenaście minut później na tablicy wyników widniał już remis 1-1. W polu karnym Bogdańczowic znalazła się Sandra Zylla, która dobrze przymierzyła i uderzyła z 12 metrów. Piłka trafiła w górną część słupka i wychodząc w pole trafiła Monikę Kowalczyk. Choć piłkarka z Bogdańczowic została jedynie „nabita” to należy jej przypisać tego gola, gdyż w innym wypadku futbolówka nie wpadłaby do bramki. W 55 min omal nie padł drugi „samobój”, gdy Dominika Małycha próbowała wybić piłkę po ostrym dośrodkowaniu Gogolok. Futbolówka jednak minęła poprzeczkę o kilka centymetrów. Pięć minut później miała miejsca decydująca o losach spotkania akcja. Gogolok otrzymała prostopadłe podanie z głębi pola, wyprzedziła swoje rywalki i pognała na bramkę Moniki Jaksy. Uderzyła pięknie zza linii pola karnego, a piłka wylądowała w górnym rogu bramki.

– Dobre podanie od naszej wspaniałej, grającej trenerki Sandry Zylli – chwaliła koleżankę z boiska Gogolok. – Przyjęłam piłkę, trochę ją poprowadziłam i uderzyłam po długim słupku. Zdobyta bramka była uwieńczeniem boiskowej przewagi piłkarek Gwiazdy, które w drugiej części spotkania górowały już dosyć wyraźnie nad swoimi rywalkami. Nie mające nic do stracenia zawodniczki z Bogdańczowic próbowały ruszyć na swoje przeciwniczki, ale ich wysiłki były mizerne. Nie wypracowały sobie żadnej dogodnej okazji do zdobycia bramki i nie zdołały już odwrócić losów spotkania. Znacznie bliżej podwyższenia wyniku były piłkarki z Prószkowa, ale precyzji zabrakło Gogolok, która łatwo dochodziła do pozycji strzeleckich. Najbliżej zadania decydującego ciosu była w 85 min, ale jej uderzenie trafiło w boczną siatkę. Te zmarnowane okazje nie miały już jednak większego znaczenia dla losów spotkania, które zakończyło się zasłużoną wygraną zawodniczek Gwiazdy. Po końcowym gwizdku arbitra w szeregach piłkarek z Prószkowa zapanowała olbrzymia radość, a zawodniczki długo fetowały swoje pierwsze w historii klubu trofeum.

Zwyciężczynie reprezentować będą nasz region w dalszej fazie rozgrywek, a kolejnym ich rywalem będą już piłkarki spoza Opolszczyzny.

Wypowiedzi trenerów

Sandra Zylla (Gwiazda): – Byłyśmy stroną dominującą przez całe spotkanie i stworzyłyśmy sobie wiele bramkowych okazji. Nieskromnie powiem, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Nie byłam specjalnie zadowolona z gry w pierwszej części spotkania, cały zespół czuł, że nie gramy na miarę swoich możliwości. Było nerwowo, była presja, gdyż pierwszy raz wzięłyśmy udział w takim widowisku, na takim boisku, przy światłach. Trochę trema nas zjadła, szczególnie część młodych dziewczyn, których jest sporo w mojej drużynie. W drugiej części moje zawodniczki realizowały już założenia taktyczne. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że po raz pierwszy w historii klubu udało nam się sięgnąć po wygraną w wojewódzkim finale pucharu Polski. To nasz wielki sukces i jest duża radość.

Mirosław Krzyształowicz (Bogdańczowice): – Na początku chciałbym pogratulować wygranej zespołowi Gwiazdy. Piłkarki tej drużyny zagrały bardzo konsekwentnie, ambitnie, a przede wszystkim skutecznie. O naszej porażce zadecydowały boiskowe niuanse. Mój zespół popełnił dwa błędy, po których przeciwniczki wyprowadziły kontry i wykorzystały je. Pechowo straciliśmy bramkę na 1-1, gdy piłka trafiła moją zawodniczkę. Niestety taki jest futbol, trzeba też mieć szczęście, a dzisiaj było ono po stronie przeciwniczek. Chcieliśmy oczywiście wygrać to spotkanie i zdobyć puchar. Graliśmy na znanym sobie stadionie, na głównym boisku, przy fajnej publiczności, przy oświetleniu, a spotkaniu towarzyszyła świetna oprawa zorganizowana przez OZPN. Mecz był szybki i mógł się podobać. Przegraliśmy zawody, ale zagraliśmy dobry mecz.

Jest moc i młodość – Klaudia Gogolok

Imponowała szybkością i dynamiką, z łatwością wyprzedzała biegowo swoje rywalki i często dochodziła do dobrych pozycji strzeleckich. – Siła, gibkość to moje mocne strony – przyznała Gogolok. – Stąd dobrze wychodzi mi mijanie rywalek w pełnym biegu. Opanowanie piłki sprawia mi jeszcze trudność, dlatego muszę doskonalić swoją technikę. Dobrze, że miałam dużo okazji do zdobycia bramki, tylko szkoda, że nie zostały przeze mnie wykorzystane. Koleżanki naliczyły mi osiem sytuacji, ale ja uważam, że to trochę za dużo. Niemniej sądzę, że mogłam zdobyć cztery bramki. Gole nie są dla mnie nadrzędnym celem. Nie raz myślę na boisku – mogę nie zdobyć żadnej bramki, ale chciałabym mieć choć jedną dobrą asystę.

Jest moc i doświadczenie – Janina Ficek

Nie wypominając wieku pani Janinie, trzeba zauważyć, że po boisku biegało wiele zawodniczek, które mogłyby być jej córkami. – Rzeczywiście mogłyby być moimi córkami, ale wiele z nich to moje uczennice, z czego jestem bardzo dumna – utrzymywała Ficek. – Jestem nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ekonomicznych w Opolu i dzięki swoim uczennicom wróciłam do gry w piłkę nożną. Z racji wieku zakończyłam już wcześniej swoją karierę. Do młodych już nie należę, a w tym roku stuknęła mi „czterdziestka”. Gdy jednak otrzymałam propozycję z Gwiazdy Prószków postanowiłam wrócić do piłki i cieszyć się z gry. Szybkościowo oczywiście odstaję od młodszych koleżanek, ale moim atutem jest doświadczenie. Jestem dumna z całej naszej drużyny, która zostawiła dzisiaj na boisku kawał zdrowia. Zagrałyśmy ładny futbol i mogłyśmy strzelić więcej bramek. Ważne, że w drużynie panuje dobra atmosfera, chcemy dalej wygrywać i chcemy się rozwijać.

Okiem działacza Waldemar Antkowiak (wiceprezes OZPN)

– Powiem znowu, że to było święto, ale tak rzeczywiście jest, tylko tym razem chodzi o święto kobiecej piłki. Ranga wojewódzkiego finału PP była dla mnie i dla tych dziewczyn wielkim wydarzeniem i wielkim przeżyciem. Pojedynek rozegrano na jednym z lepszych w naszym województwie stadionie, co należy zapisać po stronie plusów. I oby tak dalej i tylko tak trzymać. Jeśli chodzi o stronę piłkarską, to uważam, że poziom zawodów był bardzo wysoki. Bardzo ładne bramki, a gol na 1-0 to mistrzostwo świata. W naszej lidze bardzo rzadko ogląda się takie uderzenia. Chciałbym, aby w przyszłości działaniami OZPN – u podnosić organizacyjną poprzeczkę, aby ranga wojewódzkiego pucharu Polski była coraz wyższa dla grających zawodniczek.

ULKS Bogdańczowice – Gwiazda Prószków 1-2 (1-1)
1-0 Banach – 25., 1-1 Kowalczyk – 36 (samob.)., 1-2 Gogolok – 60.


Bogdańczowice
: Jaksy – Bodnaruś (82. Jabłonka), Małycha, Kowalczyk, W. Jańczyk – Rudzok, Królikowska, B. Jańczyk, Banach – Podyma (65. Skowronek), Lech.
Trener Mirosław Krzyształowicz.

Gwiazda: Waletzki – Żarska, Trepka, Jarosz, Gabor – Feliks, Tamczak, Sobotkiewicz, Zylla, Gogolok – Ficek.
Trener Sandra Zylla

Sędziowała Anna Janik (Opole).

Żółta kartka: Tamczak

Widzów 120.

ULKS Bogdańczowice 🆚 MKS Gwiazda Prószków 1:2

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 27 września 2017

Reporter Sławomir Jakubowski.