fot. Jakub Trzaska

Ostatni raz w reprezentacji Polski na boisku trawiastym zagrał w 2014 roku. 14 października w Warszawie nasza kadra zremisowała 2:2 ze Szkocją w ramach eliminacji do mistrzostw Europy. Na EURO do Francji już nie pojechał a dorobek międzynarodowy zatrzymał się na 17 meczach, w których zdobył 4 bramki. Kto wtedy myślał, że po 10 latach Waldemar Sobota znów zagra w narodowych barwach. I nie na trawie, ale w hali.

To się jednak ziściło. Jako zawodnik Dremanu Opole Komprachcice, ba!, jego najlepszy strzelec w tym sezonie, Sobota został powołany przez Błażeja Korczyńskiego na dwumecz barażowy do mistrzostw świata. Polacy mierzyli się z Chorwacją, a Sobota pojawił się ostatecznie na parkiecie. Zarówno podczas starcia w Koszalinie, jak i w Zagrzebiu. Polska jednak dwumecz przegrała i ostatecznie na mundial nie pojedzie.

Po debiucie w kadrze, ale i też po pierwszym meczu ćwierćfinałowym fazy play-off FOGO Futsal Ekstraklasy podpytaliśmy Waldemara Sobotę o jego powrót do barw narodowych, o przemianę z piłkarza w futsalistę i o plany na przyszłość.

Jakub Trzaska, OZPN: Zanim zaczniemy rozmawiać o kadrze, porozmawiajmy o meczu ćwierćfinałowym FOGO Futsal Ekstraklasy. Pierwszy krok wykonany, bo w Opolu pewnie pokonaliście GI Malepszy Arth Soft Leszno. Aczkolwiek to nie koniec rywalizacji, bo teraz gra na trudnym terenie w Lesznie. Ale tak wysoki wynik może dać dużego kopniaka przed drugim spotkaniem.

Waldemar Sobota, Dreman Opole Komprachcice, reprezentant Polski w futsalu: Duży kopniak mentalny, bez dwóch zdań. Bardzo zmotywowani wyszliśmy na to spotkanie. Pokazaliśmy od początku, że chcemy dominować, że chcemy ten mecz u siebie wygrać. Choć, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, dopiero pierwsza połowa. Żeby przejść do następnej rundy trzeba wygrać dwa spotkania. Czeka nas teraz bardzo trudne spotkanie w Lesznie, bo uważam, że są to dwie drużyny, które są na podobnym poziomie.

Ale przyznasz, że w tym pierwszym meczu mieliście wszystko pod kontrolą.

Pełna kontrola, tak można powiedzieć. Oprócz początku drugiej połowy. Tam dostaliśmy szybko dwie bramki i zrobiło się trochę nerwowo. Niepotrzebnie. Ale taki jest futsal. Nie da się wszystkiego zrobić idealnie.

Później najważniejsza była ta odpowiedź, że staraliśmy się znowu grać na swoim poziomie. Dominowaliśmy, strzeliliśmy kolejne gole i wróciliśmy na swoją drogę.

Stać w tym sezonie Dreman na medal?

Nie wiem. Takie pytania trzeba zadawać w dalszej fazie rozgrywek. Najpierw trzeba dwa spotkania wygrać z ekipą z Leszna. I wtedy możemy powiedzieć, że zasługujemy na to, żeby powalczyć o coś więcej.

Ja mam bardzo duży szacunek do przeciwnika. Jestem też trochę kibicem ich piłki, tego, jak oni grają. Też w Lesznie mają bardzo żywiołową publiczność, która bardzo głośno dopinguje. Widać, że tam każdy mecz futsalu jest świętem. Czeka nas więc na pewno trudne zadanie.

Polski futsal potrzebował Waldemara Soboty?

Nie wiem czy potrzebował. To była moja świadoma decyzja. To ja zdecydowałem się pójść taką drogą. Wydaje mi się, zresztą jak przez całą swoją karierę także na boisku trawiastym, daję z siebie wszystko. A co z tego wychodzi, to zawsze widzimy na koniec.

Mnie się wydaje, że jest dobrze. Ale nie mi to oceniać. Są od tego inni fachowcy, którzy powinni to robić.

A jakie to uczucie wrócić do reprezentacji Polski? Zupełnie innej reprezentacji.

Zupełnie innej, ale mimo wszystko ciarki przechodziły. To zawsze jest reprezentowanie swojego kraju. Wielka duma, honor. I każdemu życzę, żeby to przeżył. Stoisz przed meczem, słyszysz hymn swojego kraju. Biało-czerwoni kibice. Wielki doping.

Na barkach, może nie ciąży, ale czujesz, że grasz dla narodu. To jest wielka sprawa i ja tak do tego podchodzę. I zawsze, jak tylko dostanę zaproszenie, to z miłą chęcią zawsze tam pojadę.

fot. Łączy Nas Piłka

Spodziewałeś się, że jeszcze doczekasz się tej przyjemności? Że takie powołanie jeszcze się pojawi?

Na początku przygody z futsalem na pewno tak daleko nie mierzyłem. Ale w miarę upływu czasu widziałem, że na to powołanie chyba zasłużyłem. Moje statystyki na to wskazują, że dobrze to wygląda w tym sezonie.

Nie powiedziałbym też, że po tak krótkim czasie w futsalu od razu dostanę to powołanie. Ale trener reprezentacji zauważył to, że się rozwijam. I to najważniejsze.

To teraz poświęćmy chwilą na te mniej przyjemne chwilę. Jest duży niedosyt, że nie udało się awansować na mistrzostwa świata?

Oczywiście, że jest! Bo jak już jesteś w tym miejscu, to chciałbyś więcej grać, chciałbyś osiągnąć swoje cele, które były. A Polska nie była bodajże ponad 30 lat na mistrzostwach świata. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to aż taka długa przerwa. To byłaby, dla futsalu, dla całej społeczności futsalowej, wielka sprawa. Tego się nie udało osiągnąć.

Ja też niewiele grałem, więc mam też taki wewnętrzny niedosyt do tych baraży.

To jeszcze nie jest Twoje ostatnie słowo w reprezentacji Polski w futsalu?

Nie wiem. Szczerze mówiąc nie wiem, co będzie po zakończeniu tego sezonu. Co będzie ze mną, na co się zdecyduję. Jaką drogę obiorę tym razem.

Teraz mam głowę zajętą sprawami, które są tutaj, w Dremanie. I to jest dla mnie najważniejsze, żeby to wszystko poukładać i żeby dokończyć ten sezon w dobrych nastrojach.

Czyli chodzi coś po głowie?

Wiele rzeczy chodzi po głowie. Ja już jestem w takim wieku, że też trzeba się rozglądać na prawo i lewo. Patrząc może też na inne sfery. Ale mówię – jestem tutaj, dalej się spełniam. Dalej robię to, co kocham.

Dalej gram w piłkę. Może trochę inną, mniejszą. Ale spełniam się i to jest dla mnie najważniejsze. Że mam z tego frajdę, przychodzę z uśmiechem na twarzy na trening.

Waldemar Sobota jest najskuteczniejszym strzelcem Dremana w tym sezonie. W fazie zasadniczej zdobył aż 26 bramek, w ćwierćfinale play-off dołożył 3 kolejne (fot. Jakub Trzaska)