Czy za rozgrywkami Klasy B można zatęsknić? Można. Czy powrót na boiska najniższej klasy na Opolszczyźnie może cieszyć? Może. Czy otoczka tych spotkań może być wyjątkowa? Może. Czy była w Borkach Wielkich, gdzie zagrały ze sobą KS Bodzanowice i LZS Zębowice? Była.

Bo właśnie tam spędziłem wczesne niedzielne popołudnie 12 listopada, które nastąpiło po 11 listopada. Takie same plany miała spora grupa kibiców, która na obiekcie w Borkach Wielkich się pojawiła. Może nie od samego początku spotkania, ale z każdą kolejną jego minutą.

Konieczny był przecież najpierw niedzielny obiad. Zwłaszcza przy takiej pogodzie – gorący, tłusty, smaczny rosół to lekarstwo na smagający wiatr. Tylko mogę się domyślać, że właśnie ta świąteczna zupa Polaków była obecna w termosach, które dzierżyli w rękach fani Bodzanowic i Zębowic. W sumie mógł to być też inny trunek, którego zadaniem było wlać nieco ciepła w przemarznięte ciała obecnych człowieków.

Mecz na szczycie

Skupmy się teraz na samym boisku, bo działo się na nim naprawdę dużo. Przed meczem trudno było wskazać faworyta – obie ekipy zadomowiły się w czołówce stawki grupy 3 opolskiej „Serie B”. Walka toczyła się nie tylko o prestiż w danej wsi, ale i jesiennego mistrza. Choć w tym pojedynku o pierwsze miejsce udział brał jeszcze zespół LZS-u Kościeliska, który ostatecznie podzielił Bodzanowice i Zębowice. Ale o samych liczbach i miejscach nieco później.

Pierwsze co przykuło moją uwagę po gwizdku sędziego to to, że żaden z zespołów nie zamierzał się w tym meczu bronić. Jasne było, że liczy się tylko zgarnięcie pełnej puli. W premierowych minutach atakowali więc i jedni, i drudzy. Nieco większą skutecznością wykazali się gospodarze, czyli Bodzanowice (bo przypominam, że mecz toczył się na arenie w Borkach Wielkich). Bo to właśnie oni pierwsi wyszli na prowadzenie. Długo się jednak z niego nie cieszyli, bo dosłownie kilkaset sekund później ponownie był remis.

W pierwszej połowie taka sytuacja powtórzyła się jeszcze raz. Znów Bodzanowice zdołały przeprowadzić akcję bramkową i znów po chwili straciły gola. To na pewno element, nad którym trzeba będzie zimą popracować – koncentracja po strzelonym golu. A wiecie, co się wydarzyło w drugiej połowie? Dokładnie… Bodzanowice zdobyły bramkę i chwilę później kolejną straciły… Raz, dwa i trzy. Historia lubi się powtarzać? Lepszego dowodu nie znajdziecie, możecie cytować, podawać jako przykład – nie chcę za to ani grosza.

To na moment musimy zająć się liczbami, bo skoro to był mecz o potencjalny fotel lidera, to trzeba wyjaśnić, kto tym liderem po jesieni jest. Otóż ani Bodzanowice, ani Zębowice. To jeszcze do jednego polskiego przysłowia możecie posługiwać się cytatami z tego tekstu – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Bo przy podziale punktów najlepszą drużyną III grupy Klasy B został… LZS Kościeliska, który 3:1 pokonał Stobrawę Wachowice. Zębowice są drugie, Bodzanowice trzecie. Punktów mają po 22, a to oznacza, że tracą do Kościelisk dwa oczka.

Jesień nie rozpieszcza

Jak was zapytam, co wam przeszkadza w jesieni, to co byście odpowiedzieli? Dużo wody po niekończących się opadach deszczu? Jesienna chandra spowodowana tym, że przy wstawaniu do pracy jest jeszcze ciemno, a kiedy się wraca jest już ciemno? Względnie wysokie temperatury w dzień i bardzo niskie wieczorami i w nocy (i nie wiesz czy bluza, krótki rękawek a może już kurtka?). A może jeszcze coś innego? Tego nie wiem, bo ankiety nie robiłem i robić nie będę.

Wiem natomiast, co powiedziała by 22 piłkarzy biegających po boisku w Borkach Wielkich. I ich trenerzy. Licznie spadające liście z drzew. To właśnie one pokryły nienagannie przygotowaną murawę boiska. Na szczęście tylko z jednej strony. Z drugiej można było grać normalnie. Ale coś za coś. Chcesz mieć urokliwie ulokowany obiekt, wokół którego rosną wysokie topole, to później musisz zasuwać z grabiami i wyszukiwać linii bocznych i końcowych boiska. A te warto było odkryć, bo tak prostych na boiskach Klasy B jeszcze nie widziałem. Było się więc czym pochwalić.

Wracam jeszcze na moment do tego, co umieściłem w nawiasie około ośmiu linijek wyżej. Bo każdy z piłkarzy stanął przed dylematem swoich żon, narzeczonych czy dziewczyn – w co ja się mam ubrać? I tak jedni grali w czapkach, drudzy w termo pod strojami meczowymi i rękawiczkach. Ale byli też tacy, którzy na boisku lubią morsować i zdecydowali się na krótki rękawek i krótkie spodenki. Kto co woli, do wyboru, do koloru.

LZS Zębowice jest w gazie

Dobrze, jestem winny wam wyjaśnienia, dlaczego tak naprawdę znalazłem się na tym meczu. Po prostu zostałem zaproszony na wybrane spotkanie LZS-u Zębowice. A to dlatego, że ta ekipa „robi furorę w B Klasie pod wodzą trenera Knopika i nowych zawodników”. Do tej drugiej części odniosę się tylko z jednej strony, bo nie znam „starych” zawodników Zębowic. Ale małą analizę ich występów zrobić możemy. Najpierw jednak kilka istotnych faktów.

Według herbu zespół LZS-u powstał w 1950 roku. Aż tak daleko w przeszłość przenosić się nie będziemy. Przeniesiemy się za to do sezonu 2003/2004. Wtedy to Zębowice po raz ostatni rywalizowały w Klasie A. W 26 rozegranych spotkaniach wywalczyły jednak tylko 24 punkty. Skutkowało to 12. miejscem w tabeli i spadkiem do Klasy B. W niej grały przez siedem lat, bo sezonu 2006/2007 zespół nie dokończył. A tak naprawdę, to go rozpoczął, zagrał cztery razy i wycofał się z rywalizacji. Ale wrócił po roku, by w 2012 roku zniknąć z piłkarskiej mapy Opolszczyzny na dłużej.

Taki stan rzeczy miał miejsce aż do 2015 roku. To właśnie wtedy nastąpiła oficjalna reaktywacja LZS-u. I od tego momentu gra on nieprzerwanie w B Klasie do dzisiaj. Ale w żadnym z tych dziewięciu sezonów nawet nie ocierał się o awans, ba! nawet o podium. Najwyżej uplasował się w sezonach 2019/2020 (sezon covidowy, rozegrano tylko rundę jesienną) i 2020/2021. W obu przypadkach Zębowice kończyły rywalizację na 6. lokacie.

I tak docieramy do obecnej kampanii. Drużyna prowadzona przez Grzegorza Knopika jest wiceliderem i gdyby sezon zakończył się w tym momencie, grałaby w barażach o awans do Klasy A. W 10 spotkaniach LZS wywalczył już 22 punkty. Wygrał siedem spotkań, zremisował jedno i przegrał dwa. Strzelił 26 goli i stracił 10 – najmniej w swojej grupie. I tym sposobem potwierdziła się pierwsza część wiadomości od mojego „zapraszacza” na mecz. Teraz pora na argumenty za drugą. Proszę bardzo!

Szkoleniowiec Grzegorz Knopik pojawił się w klubie na początku tego sezonu. I jak możemy się dowiedzieć z informacji na klubowym fanpage’u – „przyszedł on do LZS-u z nowym pomysłem na grę”. Wyniki zdecydowanie go bronią. Jesienią najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu był Łukasz Błaszczyk, który dołączył do zespołu przed startem obecnej kampanii. Najwięcej kluczowych podań zanotował Patryk Jureczko, który, o dziwo, dołączył do zespołu przed startem obecnej kampanii. Ten sam zaliczył także najwięcej minut, a dołączył… a, już to wiecie.

Dwie najważniejsze statystyki indywidualne należą do piłkarzy, którzy są nowi w szatni LZS-u. Jest jeszcze jeden, którego warto wyróżnić, ale tu nie mogę napisać, że to jego pierwszy sezon w Zębowicach, o tego nie wiem. Golkiper Marcel. 348 minut z czystym kontem w B Klasie to naprawdę bardzo dużo, a taką serią w tej kampanii może się on pochwalić.

Być jak Zębowice

Morał z tej opowieści jest jeden. Jeśli bardzo czegoś chcesz, jeśli się zaangażujesz w 100% – możesz to zrobić. Bo na pewno od chęci w Zębowicach się zaczęło.

Chcieli coś zmienić – zmienili trenera. On chciał zmienić styl gry zespołu – przyszedł z gotowym pomysłem. Klub chciał zmienić kadrę – zmienił i nowi zawodnicy „robią liczby”. Kibice chcieli oglądać dobrze grających ulubieńców – oglądają i dopingują do jeszcze lepszej gry.

Wy też chcecie? To do dzieła!

Jakub Trzaska