Od Prószkowa przez Opole do Głogówka – tak wyglądała trenerska droga Arkadiusza Fludra w piłce kobiecej. W nowym zespole zaprezentowany został całkiem niedawno, bo miesiąc temu. Obejmuje klub w bardzo trudnej sytuacji, ale, jak mówi, chce w Głogówku zbudować drużynę na miarę zastanego potencjału.

Trener Fluder łączy w sobie prace w zespole żeńskim i męskim. Bo oprócz wspomnianego już Rolnika jest również szkoleniowcem A Klasowego Atomu Grądy-Malerzowice Małe. Wcześniej prowadził m.in. Wikinga Rodło Opole (jako grający trener) czy LZS Wrzoski. Nie przestał również być czynnym zawodnikiem. Pomaga zdobywać punkty Sparcie Paczków w Football World Klasie Okręgowej.

 

Jakub Trzaska: Nie męczą Cię dojazdy? Opole – Grądy – Głogówek – kawał drogi. Dużo czasu spędzasz chyba w samochodzie?

Arkadiusz Fluder: Nie męczą mnie. Mam to tak logistycznie poplanowane, że wszystko dobrze mi się łączy. Poza tym ja jestem z powiatu nyskiego, pochodzę z Paczkowa. Więc przy okazji odwiedzam też swoich rodziców i podrzucam im dzieci. Tato idzie popracować, a dziadkowie zajmują się wnukami (śmiech). Jestem młody, zdrowy, chcę się rozwijać, więc czasem muszę wychodzić poza swoją strefę komfortu.

Lepiej jest trenować kobiety czy mężczyzn?

Dobre pytanie. Na pewno są to dwie zgoła odmienne prace. Jeśli chodzi o pracowitość, to uważam, że kobiety bardziej przykładają do treningów. Ja też w męskim futbolu jestem na poziomie stricte amatorskim, więc nie wiem czy można to tak porównać. Tu pojawiają się pewne problemy, np. te z frekwencją na treningach czy meczach. A wtedy trzeba się odnaleźć w takiej sytuacji, trzeba być elastycznym.

Skupmy się teraz na piłce kobiecej. Jak to się stało, że w ogóle do niej trafiłeś?

Pamiętam jakby to było wczoraj. Moja koleżanka z uczelni, Kasia Tomczyk, była zawodniczką MKS-u Prószków. Napisałem do niej, że jeżeli szukają trenera, to ja chętnie spróbuje. Kasia podała mój numer prezesowi Suchodolskiemu, ten skontaktował się ze mną. Przyjechałem na trening, poprowadziłem go i wszystko szybko dopięliśmy. Z dziewczynami od razu złapałem fajny kontakt. Miałem tam doświadczone, ale i też bardzo młode zawodniczki. Szybko udało nam się zrobić wynik sportowy. To był bardzo fajny czas dla mnie i to mnie tak popchnęło, żeby w piłkę kobiecą iść dalej.

A podpiszesz się pod stwierdzeniem, że żeby móc wejść w piłkę kobiecą, to trzeba to czuć? Podobnie jak w piłkę młodzieżową czy dziecięcą.

Na pewno nie każdy trener pracujący z seniorami poradzi sobie w piłce kobiecej. Tutaj osobowość trenera jest kluczowa. Praca z kobietami polega głównie na tym, żeby je do siebie przekonać. Nawet nie do tego, jaki wynik sportowy chcemy osiągać czy jakie trener ma doświadczenie. Jeśli trener tego dokona, to wtedy można dążyć do wyznaczonych celów. To jest fundament, żeby w ogóle zacząć pracować w piłce kobiecej. Kluczem jest osobowość i złapanie nici porozumienia – trener – zawodniczki.

To jaka jest najważniejsza cecha trenera Fludra, która pozwala mu zbudować takie relacje z zawodniczkami?

Człowiek nie chce się nigdy chwalić i mówić o sobie. Ale ja jestem bardzo otwarty. Jestem zawsze uśmiechnięty, bezkonfliktowy. Z każdym staram się żyć w dobrych relacjach. Oczywiście, że wszystkich się nie zadowoli. Ale myślę, że właśnie ta otwartość i mój sposób bycia pozwala mi się odnaleźć w pracy trenerskiej.

Spotkałem się kiedyś z taką opinią, że wielu trenerów przechodzi do piłki kobiecej, bo jest im łatwiej dostać się na poziom centralny. Jak Ty się do tego ustosunkujesz?

Uważam, że jest łatwiej. Jest łatwiej, bo jest mniej drużyn i mniej lig. I to zarówno w piłce kobiecej młodzieżowej, jak i seniorskiej. Ale tu wracamy do tego, co mówiłem wcześniej – nie każdy trener poradzi sobie w tej pracy. Tutaj pojawia się też inny aspekt – sytuacja finansowa klubów żeńskich. Trenerzy może i chcą pracować na poziomie centralnym w piłce kobiecej, ale nie są gotowi na finanse, jakie się z tym wiążą. A nie ma co ukrywać – zdecydowanie bardziej się opłaca pracować w męskim futbolu.

Porozmawiajmy chwilę o Rolniku. Objąłeś klub w trudnym momencie. Na boiskach trawiastych spadek za spadkiem. W tym sezonie w futsalu również nie ma dobrych wyników.

Faktycznie sytuacja jest trudna. Ale zmiany, do jakich dochodzi w Rolniku, skłoniły mnie do tego, żeby to wziąć i spróbować. Nie bałem się tego. Wyniki sportowe w piłce kobiecej nie zawsze też są kluczem. Ciągle trzeba piłkę kobiecą propagować, zachęcać dziewczyny do uprawiania tego sportu.

Na trawie mamy II ligę, też będziemy się bić o utrzymanie. Ale pamiętajmy, że ja mam w Rolniku zawodniczki po 16, 17, 18 lat. Najstarsza moja piłkarka ma 29 lat. Jest to bardzo sympatyczna grupa o bardzo dużych umiejętnościach, która potrzebuje nabyć działań zespołowych.

Nieskromnie powiem, że kiedy rozeszła się informacja, że to ja będę trenerem w Rolniku, to wiele dziewczyn się do mnie zaczęło odzywać, że chciałyby grać w Głogówku. Fajne to jest, bo to pokazuje, że te moje relacje są trwałe i dobre. Cieszę się, że chcą nam pomóc w budowie klubu. I akademii, bo szkolenie też jest dla nas bardzo ważne. Myślimy nawet o certyfikacji szkółki.

Potencjał jest?

Bardzo duży. Mamy fajny zespół. I przede wszystkim są chęci. Były już takie sytuacje, że niemal ze łzami w oczach dziewczyny informowały mnie, że nie będą mogły być na meczu. To pokazuje jak im zależy. A dla mnie jest to bardzo motywujące, bo pokazuje, że zmiany idą w dobrym kierunku.

Dobrze, zostawmy na moment Rolnika i żeński futbol. Jesteś trenerem również w A Klasie w zespole Atomu Grądy-Malerzowice Małe.

To, że ja się w ogóle tam pojawiłem to jest bardzo ciekawa historia. Miałem w Unii Opole zawodniczkę, która pochodziła z Grądów. Jej dziadek działał w zarządzie Atomu i przywoził wnuczkę na treningi, jeździł z nami na mecze. Jak kończyłem już pracę w Opolu to właśnie on do mnie zadzwonił i zaproponował prowadzenie pierwszej drużyny. Zespół był wtedy w trudnej sytuacji – spadek, odejścia zawodników, zmiana zarządu. Porozmawiałem z prezesem Atomu Leszkiem Michalskim i szybko doszliśmy do porozumienia. Pierwsze wrażenie na premierowym treningu było takie sobie, bo było na nim bardzo mało zawodników. To jest główny problem w piłce amatorskiej. Teraz jesteśmy znów w trudnej sytuacji kadrowej, szykują się kolejne zmiany. Ale zajmujemy takie miejsce, że spadek nam nie grozi (10. miejsce w grupie 3 A Klasy – przyp. aut.).

Twoje przyjście do drużyny wywołało wiele emocji wokół klubu. Jak Ty do tego podchodziłeś wtedy i jak podchodzisz teraz?

Tak. Na początku jak przejmowałem zespół wylała się na mnie i na Atom fala hejtu. Ludzie, którzy nigdy nie byli w takiej sytuacji jak wtedy klub, patrzyli na wszystko przez pryzmat tabeli. Jest spadek jakości to znaczy, że Fluder jest słabym trenerem – zmieniamy. Wiadomo, że na poziomie seniorskim szkoleniowca rozlicza się za wyniki. Te wyniki powinny być, oczywiście, ale wtedy, kiedy trener ma odpowiednich zawodników i odpowiednią grupę do prowadzenia. My się wtedy martwiliśmy, żeby w ogóle złożyć jedenastkę na mecz. To na jakiej podstawie możemy oceniać funkcjonowanie klubu?

Przez długi czas mieliśmy też taką łatkę, że w Grądach to same chamy i oszuści. Myślę, że już możemy spokojnie ją odkleić, bo przez ostatnie pół roku wykonaliśmy kapitalną pracę, odnawiając relacje czy to z zawodnikami, czy z sąsiednimi klubami. Ludzie czasem jeszcze się śmieją, że w Grądach pracuje „trener celebryta”. Ale to już bardziej w formie żartu. Nie da się ukryć, trochę tych klubów w swojej piłkarskiej przygodzie zwiedziłem (śmiech).

No właśnie – piłkę też jeszcze czasem sobie kopniesz?

A czasem sobie kopie (śmiech). W tym sezonie jestem zawodnikiem Sparty Paczków, do której trafiłem ze Skalnika Gracze. Zamieniłem naszą IV ligę na okręgówkę, bo przejmując Atom miałem już znacznie mniej czasu na dojazdy do Graczy. Szkoda, bo w IV lidze są zawodnicy młodsi ode mnie, szybsi i chętnie jeszcze bym z nimi porywalizował. Teraz zimą miałem propozycje i z IV ligi, i z okręgówki, ale od drużyny, która bije się o awans. Mając Atom i przejmując Rolnika wiedziałem, że z czegoś będę musiał zrezygnować. A nigdy nie biorę na siebie dodatkowych rzeczy, jeśli wiem, że nie będę mógł się im poświęcić w 100%.

Nie dziwię Ci się, że miałeś propozycje, bo Arek Fluder to chyba może zagrać na każdej pozycji, prawda? Znalazłem informacje w mediach społecznościowych, że zdarzało Ci się nawet stać w bramce.

Zdarzyło się, był to mecz z Racławiczkami. Przez cały tydzień poprzedzający spotkanie byłem bardzo chory. W sobotę pojechałem jednak na mecz i okazało się, że nie będzie naszego bramkarza. I teraz decyzja – kto do bramki? Były inne typy, ale powiedziałem trenerowi, że nie jestem w stanie biegać. A że było nas jedenastu to lepiej, żebym jednak stanął w tej bramce, niż później grać w osłabieniu. Tak też się stało.

Bardzo mi pomogli wtedy koledzy z defensywy. Ale miałem też kluczową interwencję (śmiech). Wygrywamy 1:0 i jest 87 minuta. Z lewej strony idzie dośrodkowanie do napastnika – silnego, wysokiego gościa. Kontruje mi piłkę w długi róg, a ja, jak taki jakiś niemrawy kot, odbiłem piłkę palcami nad siebie, nogą później jeszcze ją wybiłem. Ostatecznie dopadł do niej Wojtek Podobiński i ją wybił. Wygraliśmy 1:0. Po meczu, jak ściągałem rękawice, podbiegł do mnie kierownik Sparty, który był wcześniej bramkarzem, i się popłakał. To pokazuje jakie piłka nożna wywołuje emocje, również na tych niższych szczeblach. A i kibice z Racławiczek na trybunach mówili, że ta Sparta to ma niezłego tego bramkarza (śmiech).

Też stale rozwijasz się trenersko. Obecnie jesteś na kursie UEFA A.

To jest dla mnie bardzo duże wyróżnienie, że mogę być na tym kursie. Test wstępny pisaliśmy w Łodzi, przyjechało 400 trenerów z całej Polski. Na jedno miejsce było czterech kandydatów. Brano pod uwagę doświadczenie oraz był właśnie ten egzamin. Pamiętam, że wyszedłem z niego cały mokry ze stresu (śmiech). Ale w głębi czułem, że mogę się dostać. I tak jestem na kursie (śmiech). Dwa zjazdy już za mną, dużo nowej wiedzy nabyłem.

Przenieśmy się trochę w czasie. Gdzie będzie Arkadiusz Fluder za 5 czy 10 lat?

Jeżeli będzie zdrowie to nadal będzie grał. Nie wiem w jakim klubie, ale coś jeszcze pokopie (śmiech). Na pewno będę się dalej rozwijał jako trener. I budował swoje doświadczenie. Nie wiem też, gdzie pojawi się mój sufit. Chociaż z drugiej strony, jak się już pojawi, to pewnie go rozbije i będę szedł dalej.

A gdybyś w przyszłości miał na stole dwie propozycje. Pierwsza – seniorska reprezentacja mężczyzn. Druga – seniorska reprezentacja kobiet. Co wybierzesz?

Ojej… Do takie poziomu dojść będzie trudno. Szczerze? Nie wiem, co bym wybrał. Pracując teraz z kobietami, to bardziej bym się skłaniał ku tej żeńskiej.

Trudno to w ogóle porównać, trudno więc odpowiedzieć na to pytanie. Inna dynamika gry, inne cele, inne założenia taktyczne. Ale chyba jednak wybrałbym faktycznie tą kobiecą…