Reporter i foto Mirosław Szozda.

Rzadka to scenka, by po przegranym meczu kibice gospodarzy z uwielbieniem ściskiwali tego, który najwięcej dołożył do sukcesu gości. Tak było w Źlinicach, gdzie ze zdobywcą 2 bramek dla głuchołaskiego GKS-u miejscowi fani przybijali „piątki”, a niektórzy – korzystając z okazji – robili sobie nawet selfie z niewątpliwym bohaterem niedzielnych zawodów. Dmytro Kryvoruchyshak – bo o nim mowa – to postać doskonale znana fanom drużyny ze Źlinic. Popularny „Dima” kilka sezonów spędził właśnie w klubie przy Krapkowickiej i jeszcze jesienią obecnego rozdania ligowego nosił trykot z herbem Orła na piersi. Od niedzieli, pochodzący z Ukrainy pomocnik – kosztem źliniczan – uruchomił bramkowy licznik, by pomóc „GieKSie” z południa Opolszczyzny w wywalczeniu upragnionego awansu do elity seniorskich rozgrywek naszego regionu.

Zanim do tego doszło mało brakowało, by z przytupem w mecz weszli gospodarze. Kilka groźnych akcji w ich wykonaniu skończyło się jednak fiaskiem, a najbardziej w brodę mógł pluć sobie Andriy Durda, który tuż przed linią bramkową minął się z piłką dośrodkowaną przez skrzydłowego miejscowych. Mocno przyciśnięci goście nieco głębszy oddech wzięli w 15.minucie. Najpierw ćwiczenie na rozciąganie młodemu golkiperowi Orła soczystym uderzeniem zafundował Mateusz Grabiec, szpagat Dominika Wrzosa zakończył się kornerem dla gości. Do narożnika boiska spokojnym krokiem podszedł Kryvoruchyshak i posłał takiego rogala, że futbolówka ku zdziwieniu wszystkich – przy udziale bramkarza miejscowych – wpadła do siatki. Pięć minut później bliski szczęścia ponownie był wspomniany już Grabiec, lecz tym razem efektownie frunący do piłki Wrzos odprowadził piłkę wzrokiem, a ta niemal ocierając się o słupek opuściła plac gry. Fortuna sprzyjała źliniczanom także w 25.minucie, kiedy to sam przez Wrzosem znalazł się Patryk Gracz. Napastnik przyjezdnych spudłował, dlatego pierwszą połowę jego zespół zakończył z jednobramkową przewagą.

Na drugie trafienie zziębnięci kibice zmuszeni byli poczekać do 71.minuty. Kryvoruchyshak tym razem zza pola karnego płaskim uderzeniem podwyższył wynik spotkania. Nieco wcześniej 25-latek z rzutu wolnego ostemplował słupek, a po drugiej stronie boiska Tomasz Schichta dwukrotnie w jednej akcji nie znalazł sposobu na pokonanie Mateusza Broniewskiego. Kiedy wydawało się, że Głuchołazom przyjdzie spokojnie dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka arbitra gospodarze dość nieoczekiwanie złapali kontakt. W 79.minucie na strzał z dystansu zdecydował się Yurii Kotlovsky i choć to jemu w pomeczowym protokole zapisano gola, wydatny udział w jego zdobyciu miał obrońca GKS-u Bartosz Gancarz, którego rozpaczliwa interwencja znalazła swój finał w siatce własnej bramki. Miejscowi ruszyli do odrabiania strat i byli o włos od osiągnięcia celu. W 89.minucie piłkę na wagę remisu na głowie miał stojący 5 metrów od bramki gości Schichta. Broniewski wyczekał go jednak do końca ratując skórę swojej drużynie. Nieskuteczność zemściła się na źliniczanach w 6.minucie doliczonego czasu gry, bo właśnie wtedy dobił ich Szymon Popera całkowicie odzierając ze złudzeń.

Orzeł Źlinice – GKS Głuchołazy 1-3 (0-1)
0-1 Kryvoruchyshak (z rożnego) – 15., 0-2 Kryvoruchyshak – 71., 1-2 Kotlovskyi – 79., 1-3 Popera – 90+6.

Orzeł Źlinice: Wrzos – Durda, Kalabay, Kuc (59.Błazy), Kotlovskyi (86.Szałański), Szpon, Job (70.Dworak), Grabowski, Gajda (82.Paliszewski), Malinowski, Schichta.
Trener: Tomasz Copik.

GKS Głuchołazy
: Broniewski – Sikora, Gancarz, Bydłowski (80.Sokołowski), Drogosz (76.Popera), Łącki (59.Rejowski), M.Grabiec, Gracz, Kryvoruchyshak, Malyk, Stec (71.P.Grabiec).

Trener: Piotr Holubka.

Żółte kartki: Bydłowski, Grabowski, Wrzos, Kalabay – Łącki, Popera, Gracz.

Sędziował: Wojciech Białowąs (Opole).

Widzów: 60.

Tomasz Schichta (Orzeł Źlinice): – To był nasz 7 mecz bez wygranej w lidze. Słabą mieliśmy końcówkę jesieni, ale po dobrze przepracowanej zimie chcemy zacząć wygrywać, by zasłużyć na miano rycerzy wiosny. Przy bramce na 0-1 nasz młody bramkarz sam sobie wbił futbolówkę do bramki, ale trafienie naszego byłego zawodnika nie podcięło nam skrzydeł. Zawsze staramy się szybko podnieść w takich sytuacjach. W końcówce spotkania złapaliśmy kontakt, a ja mogłem, a nawet powinienem doprowadzić do remisu. Niestety, zamiast mocniej atakować piłkę głową jedynie ją lekko musnąłem i ta trafiła do rąk bramkarza Głuchołaz. Goście piłkarsko byli od nas lepsi mając w swoich szeregach zawodników dobrze wyszkolonych technicznie. My z kolei bazowaliśmy na ambicji, do tego tylko raz trenowaliśmy na naszym boisku, które niestety nie było w najlepszym stanie. Nie chcieliśmy zbyt wiele kombinować, dlatego graliśmy prostą piłkę. GKS Głuchołazy to moim zdaniem poważny kandydat do awansu.

Dmytro Kryvoruchyshak (GKS Głuchołazy): – Źlinice to dobry przeciwnik, ale my byliśmy jeszcze lepsi dlatego zasłużyliśmy dzisiaj na wygraną. Szybko objęliśmy prowadzenie, choć po golu na 2-0 daliśmy się zaskoczyć i zrobiło się trochę nerwowo. Bramka bezpośrednio z rzutu rożnego to było więcej dzieło przypadku niż zamierzonego działania z mojej strony. Bramkarz popełnił przy tym błąd i wpadło. W naszym klubie nie ma żadnej presji na wynik. Po prostu wychodzimy na boisko by wygrywać, a co z tego będzie okaże się na zakończenie rozgrywek. Oczywiście chcemy awansować i ciężko na to pracujemy trenując pięć razy w tygodniu. Widać tego efekty, bo fizycznie jesteśmy świetnie przygotowani. Nieco utrudniają nam sprawę trawiaste murawy na boiskach rywali. Na co dzień trenujemy i rozgrywamy u siebie mecze na sztucznej nawierzchni. Na wyjazdach potrzebujemy więc kilkunastu minut na przystosowanie się do naturalnej trawy, a to spora różnica.

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.2345101448886729&type=1&l=1ab237e466