W rozgrywkach piłkarskiej Klasy B na Opolszczyźnie mieliśmy w minionym sezonie 12 drużyn rezerw. Wiodło się im różnie, ale kapitalnie spisały się „dwójki” Fortuny Głogówek i Stegu Startu Jełowa, które awansowały na wyższy poziom. Pierwsza bezpośrednio, druga po barażach.

Co ciekawe obie ekipy zostały zgłoszone do rozgrywek trzy lata temu i przez ten czas, za każdym razem, były dość blisko wywalczenia promocji szczebel wyżej. Tym samym można rzec „do trzech razy sztuka”.

Szczególnie tyczy się to piłkarzy z Ziemi Prudnickiej, którzy w debiutanckim i kolejnym sezonie zajmowali drugie lokaty. W minionych rozgrywkach byli już praktycznie bezwzględni i jako pierwsi z wszystkich cieszyli się z awansu. Zresztą zachwycali do końca, bo na 72 możliwe punkty do zdobycia ugrali ich 68. Ponadto z 24 meczów zwyciężyli w 22 i nie przegrali ani razu. Strzelili przy tym aż 147 goli, a ponad połowa z nich to sprawka trójki Damian Niemczyk (35 bramek), Kevin Hillscher (26) i Rafał Poremba (17).

– Ten pierwszy rok to było takie bardziej granie dla przyjemności. W następnym sezonie doszło już więcej pracy. Zaczęła się już w tym wszystkim tworzyć większa wartość piłkarska, bo doszły choćby regularne treningi. Trzeci sezon to już w ogóle ewenement, bo trener na zajęciach miał i po 20 chłopaków, co jak na klasę B było dość niezwykłe. Tym bardziej, że przecież mamy pierwszą drużynę – zauważa Janusz Zalewski, dyrektor sportowy klubu z Głogówka, chwaląc chłopaków za to, że mimo paru ofert nie chcieli odejść do okolicznych drużyn z klasy A czy „okręgówki”. – Wybrali grę pod szyldem Fortuny, co nas bardzo cieszy. Następnie osiągnęli to co osiągnęli, co też nie obyło się bez ciężkiej pracy – podkreśla.

Natomiast rezerwy z Jełowej najpierw był piąte, potem trzecie, a ostatnio zajęły drugą lokatę w strefie 2 ustępują miejsca jedynie Metalowi Kluczbork. Z 20 meczów wygrał 15, cztery zremisowały i przegrały tylko raz. To dało im 49 punktów (stosunek bramek 85-21) i możliwość gry w barażach. W nich to podopieczni Macieja Sokołowskiego spotkali się z zapleczem innego zespołu z 4 ligi, mianowicie LZS-u Walce-Kromołów, i zwyciężyli w obu pojedynkach (3-2 i 3-1).

– Przyznam, że początkowo pomysł stworzenia drugiej drużyny jakoś szczególnie do mnie nie przemawiał. Teraz jednak coraz bardziej mi się to podoba. Szczególnie, że ta ekipa naprawdę dobrze gra – zdradza Wilhlem Smyrek, prezes Stegu Startu. – To nie jest taka typowa piłka z niższych lig, że kopią i biegną do przodu, tylko naprawdę starają się prezentować poukładany futbol. Procentuje też to, że oni również trenują czasami z główną drużyną, dzięki czemu mogą podpatrywać chłopaków w niej grających – dodaje. – Kibice też to wszystko doceniają, bo przychodzą praktycznie równie tłumnie co na 4 ligę – zaznacza.

Zresztą obaj nasi rozmówcy nie ukrywają, że takie zaplecze to również dobra alternatywa dla zawodnika z pierwszej drużyny, który np. wraca do gry po kontuzji i zanim znowu zostanie rzucony na „głębszą wodę”, będzie mógł złapać odpowiedni rytm meczowy na nieco niższym szczeblu.

– Gdy zgłaszaliśmy rezerwy do rozgrywek to jednym z naszych założeń było to żeby właśnie ci zawodnicy z pierwszej drużyny, którzy „nie łapią się” do niej, albo po kontuzjach dochodzą do siebie, mieli po prostu możliwość ogrania się – przedstawia swój punkt widzenia Wilhlem Smyrek. – Kadra pierwszego zespołu u nas to mniej więcej 22 chłopaków, a na mecz można zgłosić 18. Czasami czwórka zostawała i nie miała gdzie się podziać. A teraz jest taka możliwość. I z reguły kto może to chętnie na to przystaje. Myślę, że teraz tym bardziej nie będzie z tym problemów, skoro na horyzoncie jest klasa A – zauważa.

Korzystając z takich zawodników trzeba było jednak pamiętać o stosownych zapisach w regulaminie rozgrywek. W rezerwach nie mógł choćby grać piłkarz, który rozegrał w pierwszej drużynie, w danym momencie, więcej niż 75 procent czasu jej meczów. Nie wszyscy na to zwracali uwagę i parę razy zdarzyły się z tego powodu walkowery.

– My przeliczaliśmy to na bieżąco, bo faktycznie korzystaliśmy z chłopaków z głównej kadry. Taki też był przecież zamysł – podkreśla Smyrek zwracając przy okazji uwagę na to, że baraże rządziły się już innymi prawami, albowiem tacy piłkarze na tym etapie wciąż mogli wspomóc rezerwy klubu, ale pod warunkiem, że rozegrali w nich ponad połowę spotkań w sezonie zasadniczym.

– Bez tego zapisu moglibyśmy wówczas skorzystać z 10 chłopaków z pierwszej drużyny, bo nie rozegrali w niej tych wspomnianych 75 procent. Po czym jak nam o nim przypomniano to okazało się, że nikt już nie może grać – wyjaśnia Smyrek. – Przyznam, że na początku mocno się zdziwiłem, ale potem przemyślałem to sobie i uznałem, że to jest jednak sprawiedliwe. Bo przecież w jakimś klubie, z ciśnieniem na awans, mogliby sobie wziąć na baraże w komplecie piłkarzy z 4 ligi czy „okręgówki” i tym samym nie daliby rywalom szans.

Było to o tyle ciekawe, że w dodatkowym dwumeczu naprzeciwko Startu II stanęły inne rezerwy klubu z 4 ligi. Mianowicie LZS-u II Walce-Kromołów.

– W pewien sposób nam się to nawet zwróciło dużym odkryciem. To dlatego, że było parę kontuzji i daliśmy szansę młodemu chłopakowi z zespołu juniorów. I ten się rewelacyjnie pokazał. Zagrał świetne mecze, a w jednym zdobył gola – tłumaczy Wilhelm Smyrek mając na myśli 16-letniego Oleksija Kosiana.

Natomiast w Głogówku, w związku z przewagą jaką wypracowali piłkarze Fortuny II, dość szybko zaczęto myśleć o awansie i o tym jak go spożytkują. Już wtedy postanowiono, że druga drużyna będzie przede wszystkim swoistego rodzaju pomostem między juniorami starszymi, a ekipą z 4 ligi.

– W trakcie sezonu mieliśmy spotkanie podczas którego powiedzieliśmy tym bardziej doświadczonym zawodnikom, że za chwileczkę na nich również w pewien sposób spadnie odpowiedzialność zajęcia się tymi młodymi-zdolnymi, którzy nie mają jeszcze siły przebicia do głównego zespołu. I że trzeba ich będzie odpowiednio przyjąć i wziąć pod swoje skrzydła – tłumaczy plan klubu Janusz Zalewski. – Tym bardziej, że rezerwy i tak w jakimś stopniu należałoby odmłodzić, co stanie się też z pożytkiem dla nich. Tam jest paru chłopaków w wieku 35-40 lat. Młoda krew więc również im się przyda, tak by nie okazało się, że za dwa, trzy sezony nie będzie komu w „dwójce” grać. Dzięki czemu też chłopcy, kończący wiek juniora, którzy planowaliby od nas odejść, będą mieli gdzie się zaczepić i dalej rozwijać – wyjaśnia.

– My raczej zagramy tą samą drużyną, aczkolwiek wzmocnimy ją wyróżniającą się młodzieżą. Na pewno jednak żadnych transferów nie przewidujemy – zdradza z kolei prezes Startu, w przypadku którego sytuacja jest o tyle ciekawa, że po tym jak pierwsza drużyna spadła z 4 ligi, to  między nią a rezerwami będzie już tylko szczebel różnicy.