Komunikat Komisji Odwoławczej OZPN

Komisja Odwoławcza OZPN przedstawia w poniższych załącznikach następujące orzeczenia

Analiza Zbigniewa Przesmyckiego – „DOGSO”

Dość często opowiadam czy to na tzw. zdania odrębne sędziów czy też na zwykłe pytania odnośnie różnych sytuacji boiskowych. Często są to pytania sędziów spoza szczebla centralnego. Doszedłem do wniosku, że wskazane jest upowszechnianie tych ciekawszych odpowiedzi, wtedy gdy mogą one służyć Waszemu rozwojowi. Ważny jest również kontekst tych odpowiedzi dlatego też w moich mailach znajdować się będą też zadane pytania i rozważania sędziów. Myślę, że autorzy tych pytań/rozważań nie będą mi mieli tego za złe – ten się nie myli kto nic nie robi a ten kto pyta nie błądzi. Oto pierwsza z korespondencji. Dodam, niezależnie od pierwszego zdania poniżej, że uprawnione jest używanie określenia „faul” również w odniesieniu do zagrania piłki ręką.

Icon

90+4min - spa-dogso 6.59 MB 1803 downloads

...

KLIP: 90+4min spa-dogso: Faul jakim jest zagranie piłki ręką jest tak samo traktowany jak faul bez możliwości zgrania piłki a także z możliwością ale gdy najpierw  ma miejsce faul a dopiero potem zagrana jest piłka. Czyli oceniając czy taki faul pozbawił przeciwnika DOGSO bierzemy pod uwagę tylko szybkość i kierunek ruchu piłki przed faulem. I dlatego Twoja analiza jest z gruntu błędna. Piłka po niefortunnej interwencji bramkarza (gdzie ta kontrola piłki?) porusza się na tyle lekko, że napastnik przejmując ją (gdyby bramkarz nie popełnił faulu) miałby przed sobą tylko jednego obrońcę. Leżący na ziemi bramkarz (z takiej pozycji animujesz go), gdyby nie zagrał piłki ręką nie miałby szans na włączenie się do walki o piłkę. Napastnik musiałby być, w momencie faulu bramkarza, znacznie dalej od miejsca jego popełnienia (dotknięcia ręką piłki).

To jest czarno-białe DOGSO.

Dalszy ciąg „ręki” w kontekście koloru kartki.

Icon

81min 12.94 MB 2351 downloads

...

KLIP: 81min: Jak wiemy w przypadku rozmyślnego kontaktu piłki z ręką, do oceny czy kontakt ten pozbawił drużynę przeciwną realnej szansy na zdobycie bramki (OGSO), bierze się szybkość i kierunek poruszania się piłki przed kontaktem z ręką.   Oznacza to, że złapanie piłki przez bramkarza poza polem karnym tylko wtedy pozbawiałoby drużynę przeciwną realnej szansy na zdobycie bramki gdy:

– piłka leciałaby w światło bramki, i

– leciałaby ona dostatecznie szybko aby bramkarz, nie łapiąc jej w ręce i hipotetycznie biegnąc za nią, nie był w stanie jej złapać przed przekroczeniem linii bramkowej.

Nie bierze się w rozważaniach napastnika drużyny przeciwnej ponieważ był on na tyle daleko od miejsca kontaktu ręki bramkarza z piłką, że nie miałby szansy włączyć się do hipotetycznej pogoni bramkarza za nią. Dodam jeszcze tylko, chociaż będzie to dygresja, że w mojej ocenie bramkarz złapał piłkę w obrębie pola karnego. Wystarczy bowiem żeby w momencie kontaktu ręki z piłką, choćby milimetr obwodu piłki pokrywał się z linią pola karnego (patrząc z góry) a interwencja bramkarza będzie w obrębie pola karnego. A gdzie był asystent decydując o miejscu kontaktu? Niestety, to była karygodna sygnalizacja łamiąca obowiązującą we  wszystkich rodzajach prawa zasadę rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego.

Icon

69min 6.62 MB 1649 downloads

...

KLIP: 69 min: DOGSO będzie miało miejsce gdy:

– piłka będzie leciała w światło bramki i odpowiednio szybko tak, że obrońca, gdyby nie interwencja bramkarza, wyraźnie wyprzedzając napastnika, nie dogoniłby jej jeszcze w obrębie boiska.

– piłka nie będzie leciała w światło bramki ale biegnący za nią obrońca i napastnik, gdyby nie interwencja bramkarza, dogoniliby ją w obrębie boiska a obrońca nie byłby przy niej wyraźnie pierwszy.

Z płaszczyzny boiska podejmowana decyzja mogła być tylko jedna: DOGSO. Na podstawie zapisu filmowego można mieć wątpliwości czy obrońca przypadkiem nie dogoniłby piłki jeszcze w obrębie boiska. Przypominam jednak, że takie rozmyślne, ratunkowe zagranie piłki ręką traktujemy tak samo jak faul bez możliwości zagrania piłki a więc wątpliwości czy miało miejsce  OGSO rozstrzygamy na korzyść drużyny atakującej. Dodam, że napastnik, gdyby nie interwencja bramkarza, w mojej ocenie nie miałby szans na skuteczne ściganie się z obrońcą ponieważ musielibyśmy uwzględnić, że na jego drodze znalazłby się bramkarz.

Zbigniew Przesmycki

Nowe brzmienie art. 5, p.2 – Decyzje sędziego

Wprowadza się nowe brzmienie  Art. 5 p. 2 Decyzje sędziego str. 53:

„Sędzia nie może zmienić swojej decyzji wtedy, gdy sam uzna ją za niewłaściwą, względnie na sugestię  innego z pozostałych sędziów, jeśli gra została już wznowiona lub sędzia zakończył pierwszą lub drugą połowę (dotyczy to również dogrywki) i opuścił pole gry lub zakończył zawody przed czasem z powodów takich jak bardzo złe warunki atmosferyczne, awaria oświetlenia itp.”

Jest to bardzo ważne ponieważ nasza dotychczasowa wiedza jest taka, że jeżeli sędzia zakończy zawody gwizdkiem to nie może już skorygować swojej błędnej decyzji, również wtedy gdy używany jest system VAR.

Bliżej klubu: Piomar Tarnów Opolski – Przywory

Na przedostatni w rundzie jesiennej mecz nasz reporter wybrał się do podopolskich Przywór. To jedna z dwóch miejscowości, w których swoje spotkania rozgrywa Piomar Tarnów Opolski – Przywory. Drugą, co nie jest trudne do odgadnięcia, jest oczywiście Tarnów Opolski. Reprezentujący gospodarzy klub powstał cztery lata temu z połączenia klubów z tych dwóch w/w wsi. Anonsując swój przyjazd wysłannik OZPN – u skontaktował się z prezesem klubu Dariuszem Kochankiem. – Przyjeżdża pan na mecz na „szczycie” – ironizował Kochanek.

Tak się bowiem złożyło, że Piomar i Czarni Otmuchów zajmują dwa ostatnie miejsca w ligowej tabeli. Dzierżą zatem mało zaszczytne miano „czerwonej latarni”. Tradycyjnie przed tym spotkaniem przepytany został reprezentant klubu gospodarzy – prezes Kochanek. Od razu jednak zastrzegł, że z racji faktu, iż prezes może być tylko jeden, to on nim jest, ale klub prowadzi w tandemie wespół z Mateuszem Sobireyem.
– Swoje spotkania rozgrywacie zarówno w Tarnowie Opolskim, jak i w Przyworach. Jaką zasadą kierujecie się przy wyborze boiska?
– Generalnie chodzi o to, aby na jednym boisku nie odbywały się przez weekend więcej jak trzy spotkania, biorąc pod uwagę wszystkie drużyny w klubie. Tak dokładnie to, mówimy o okresie od soboty do poniedziałku. Lepszą bazę, jeśli chodzi o zaplecze socjalne mamy w Tarnowie, natomiast jeśli chodzi o murawę, to na lekkim plusie są Przywory. Na obu obiektach mamy nawadnianie i murawy w obydwu miejscowościach są godne polecenia.
– W której miejscowości kibice bardziej identyfikują się z klubem?
– Nie można mówić, że bardziej w Tarnowie, lub bardziej w Przyworach. Kolokwialnie jest to fifty fifty. W Tarnowie bywają kibice z Przywór i odwrotnie. Jest grupa sympatyków z obydwu miejscowości, która identyfikuje się z klubem. Kibicuje GKS – esowi, kibicuje koszulkom. Chociaż na początku bywało z tym różnie.
– Z perspektywy czasu uważa Pan, że fuzja pomiędzy Tarnowem Opolski a Przyworami to trafna decyzja?
– Tak, a mogę to stwierdzić, gdyż jestem doświadczonym człowiekiem jeśli chodzi o fuzje. Wcześniej prowadziłem Tarnovię, a w 2007 Skalnik poprosił, aby ich wspomóc i stworzyliśmy Skalnika Tarnovię. Tak funkcjonowaliśmy do roku 2013, ale wtedy stwierdziliśmy, że aby klub był reprezentowany w rozgrywkach przez wszystkie grupy wiekowe, to musimy stworzyć drużynę gminną. Tak powstał obecny GKS. Połączenie okazało się zasadne, jesteśmy jedynym takim klubem w gminie, który posiada drużyny młodzieżowe. Masa dzieci uprawia w naszym klubie piłkę nożną.
– Początek rozgrywek był w miarę udany, Pana zespół regularnie gromadził punkty. W 9 kolejce zremisowaliście na boisku lidera w Głuchołazach, co powinno dać „pozytywnego” kopa piłkarzom z Pana klubu. Co się stało, że zespół po tym spotkaniu poniósł 4 kolejne porażki?
– Odmłodziliśmy kadrę, mocno stawiając na młodzież. Pożegnaliśmy starszych zawodników, których przesunęliśmy do drużyny rezerw. Uważamy, że przyszłość jest jednak w młodych. Bazujemy w 95% na zawodnikach związanych z gminą Tarnów. Wprowadzamy novum, czyli grę w systemie 3-5-2, a pokłosiem tego są wyniki. W tej rundzie mamy jednak jeszcze dwa mecze i sporo do ugrania. Po rundzie jesiennej robimy reset, w przerwie zimowej będziemy mocno pracować, a na wiosnę „odpalimy”.

Relacja

Pierwsi zaatakowali miejscowi i już w 5 min stworzyli dogodną okazję bramkową. Łukasz Doliński nie miał jednak „z czego uderzyć” i jego główkę z bliskiej odległości Adrian Białkowski wyłapał jedną ręką. Minutę później Doliński znalazł się sam na sam z Białkowskim, uderzył w długi róg, ale wyciągniętemu bramkarzowi Czarnych udało się odbić piłkę do boku. Trzecie podejście Dolińskiego okazało się w końcu skuteczne. Po wyrzucie piłki z autu przeszła ona wielu zawodników w polu karnym, aby ostatecznie spaść pod nogi napastnika Piomaru. Niepilnowany, stojący na szóstym metrze Doliński nie miał żadnych kłopotów z umieszczeniem jej w siatce. Po pół godzinie gry kibice doczekali się w końcu składnej akcji w wykonaniu przyjezdnych. Po kilku wymianach podań na czystą pozycję wyszedł Grzegorz Kawa, który uderzył soczyście z 14 metrów. Świetną interwencją popisał się Ihor Hrytsyna i zażegnał niebezpieczeństwo. Inicjatywa w dalszym ciągu należała jednak do miejscowych, którzy swoją przewagę udokumentowali drugą bramką w 36 min. Doliński świetnie wrzucił piłkę za plecy obrońców i Szymon Lewandowski, który znajdował się w okolicach linii szesnastu metrów, niesygnalizowanym uderzeniem umieścił futbolówkę w bramce Białkowskiego. Druga część spotkania miała podobny przebieg do pierwszych 45 minut. Z tą różnicą, że piłkarze Piomaru mieli więcej dogodnych okazji do zmiany wyniku. Wykorzystali zaledwie jedną w 57 min, kiedy to przeprowadzili składną, zespołowa akcję. W finale piłka trafiła do Dawida Kowalczyka, który uderzył nie do obrony z 12 metrów. Na otarcie łez przyjezdni zdobyli honorową bramkę w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Dzięki temu uzyskali w miarę przyzwoity wynik, gdyż z przebiegu spotkania wygrana miejscowych powinna być bardziej efektowna.

Z biegu na mecz, czyli długowieczny 52 – latek

Urodzony w 1965 roku Zbigniew Kalinowski jest jednym z najstarszych zawodników (a może i najstarszym), którzy biegają po boiskach opolskiej klasy okręgowej. – Nasze losy splatają się ze sobą już kilkadziesiąt lat, gdyż znam go od trampkarza – podkreśla kierownik drużyny Jerzy Pudelko. – To typ zawodnika długowiecznego. Tak go natura stworzyła, że może grać w piłkę nożną przez wiele lat.

Kalinowski w środowisku futbolowym znany jest również pod pseudonimem „Wisła”. – Mój św. pamięci ojciec był wielkim kibicem Wisły Kraków i stąd do mnie przylgnął ten przydomek – zdradził Kalinowski. – Spóźniłem się na mecz, gdyż startowałem w biegu pomiędzy pomnikami, na dystansie 5 kilometrów w Kędzierzynie – Koźlu. Do gry w klubie wróciłem dzisiaj po kilku latach. To znaczy amatorsko gram cały czas w rezerwach w B- klasie. Jeszcze tydzień temu zdobyłem bramkę w meczu z Czarnymi Kalinów Kalinowice. Na facebooku podśmiewałem się trochę z trenerem, który zaproponował mi grę w dzisiejszym spotkaniu przez 7 minut. W rezerwach sił wystarcza mi na 60 minut gry w środku pola. Dopóki pozwoli zdrowie, to będę grał w piłkę nożną. Nie ukrywam, że chciałbym ruszać się jak najdłużej. Jeśli zdrowie nie pozwoli na grę, to będę biegał. Zawsze gram z dużo młodszymi od siebie, a dużą satysfakcję przynosi mi miła atmosfera, która panuje w klubie. W szatni to różnie do mnie się zwracają. Jedni mówią mi na ty, inni panie Zbyszku, a jeszcze inni „Wisła”.

Widać, że nestor wśród miejscowych zawodników jest lubianą postacią. Jego wejście wyraźnie ożywiło nieliczną widownię, która głośno skandowała imię i nazwisko swojego ulubieńca. Sam „Wisła” omal nie zdobył bramki w 86 min. Dobrze złożył się do uderzenia z 20 metrów, ale miał trudną sytuację, gdyż bardzo blisko był obrońca, który zdążył go zablokować. Bramka przyjezdnych była w tym czasie pusta, a uderzenie Kalinowskiego nieuchronnie zmierzało do siatki.

Wypowiedzi trenerów

Marcin Chudala (Piomar Tarnów Opolski – Przywory): – Szukaliśmy punktów w bezpośrednim starciu z sąsiadującą z nami w tabeli ekipą z Otmuchowa. Wszystkie założenia taktyczne, cały scenariusz na mecz, zostały praktycznie zrealizowane przez nas w 100%. Kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku i staraliśmy się kreować sytuacje bramkowe. W kilku z nich mogliśmy się lepiej zachować, a wtedy mecz szybciej byłby „zabity”. Obojętnie ile goli się strzela, ważne żeby zdobyć o jednego więcej od rywala. Straconą w końcówce bramkę można chłopakom wybaczyć. Liczą się trzy zdobyte punkty. Patrząc na miejsce w tabeli, to aktualnie musimy skupiać się na każdym spotkaniu. Tak aby wyciągnąć z niego wszystko na maksa i nie tracić punktów, co nam się w tej rundzie zdarzało.

Przemysław Dyndor (Czarni Otmuchów): – Mecz bez historii, bardzo słabe zawody, z jednej i drugiej strony. Poziom A – klasy, a nawet bym powiedział, że dobrego meczu B – klasowego. Drużyna miejscowych stworzyła więcej klarownych sytuacji i zasłużenie wygrała. W moim zespole przez całe spotkanie panował totalny chaos, nie było wiary w zwycięstwo. Moja drużyna na trzy punkty nie zasługiwała, a gospodarze zasługiwali. Od początku sezonu gramy samą młodzieżą, a mało jest doświadczonych zawodników. Chęci u młodzieży są, ale nie widać tego na boisku. Mamy, co mamy i musimy się borykać ze swoimi problemami. Obronić okręgówkę będzie ciężko, chyba żeby w zimie doszło do mojego zespołu 10 piłkarzy grających na poziomie klasy okręgowej, albo 4 ligi.

Ciekawa postać – Jerzy Pudelko
63 – letni kierownik drużyny i członek zarządu, związany z futbolem w Tarnowie Opolskim od lat 70 – tych. – Po wyjściu z wojska w 1976 roku rozpocząłem grę w seniorach LZS Tarnów Opolski – wspominał Pudelko. – Przez trzy lata występowałem na pozycji obrońcy. Graliśmy bez żadnej taktyki, a każdy był trenerem sam dla siebie. Umiejętności, w właściwie ich brak, nie pozwoliły na to, aby grać dłużej. Ponieważ to zrozumiałem, a kochałem piłkę nożna, to zostałem działaczem. W 1980 roku zostałem członkiem zarządu i przeszedłem w zasadzie wszystkie szczeble w karierze działacza klubowego. Z funkcją wiceprezesa włącznie. Od wiosny 1998 do dnia dzisiejszego jestem kierownikiem drużyny. Pamiętam do dzisiaj, jak wielkim przeskokiem dla mnie był awans z kierownika drużyny juniorów, na to samo stanowisko wśród seniorów. Tarnów grał wtedy w 4 lidze śląskiej, w której występowały rezerwy Górnika Zabrze, czy też Ruchu Chorzów. Dzięki temu miałem możliwość poznać wielu wybitnych piłkarzy ze Stanisławem Oślizło na czele, świetnym reprezentacyjnym obrońcą. Wiceprezesem Ruchu był z kolei były król strzelców ekstraklasy, ale jego nazwiska już nie pamiętam. Na moje hobby żona przez wiele lat patrzyła przez palce, ale zawsze miała lekkie pretensje o to, że w weekendy nie ma mnie w domu. Trochę z przymusu została kibicem i od kilku lat jeździ ze mną na mecze. W każdym meczu wpisywana jest do protokołu, przeważnie jako masażysta, aby mogła usiąść na ławce rezerwowych.

Protokół

Piomar Tarnów Opolski – Przywory – Czarni Otmuchów 3-1 (2-0)
1-0 Doliński – 22., 2-0 Lewandowski – 36., 3-0 D. Kowalczyk – 57., 3-1 Pietraszek – 89.

Piomar: Hrytsyna – Nieświec, Sobirey, Skóra – Ruzik, Jaworski, Popiołek (64. Małek), Habdas, D. Kowalczyk (77. K. Kowalczyk) – Lewandowski (70. Krupop), Doliński (80. Kalinowski).
Trener Marcin Chudala.

Czarni: Białkowski – Polak (46. Trzaska), Bochniarz, Cycoń, Skowronek – Kawa, Pacławski, Kotowski (46. Fułat), Juras – Marszałek (60. Bentka), Pietraszek.
Trener Przemysław Dyndor.

Sędziował: Radosław Narewski (Brzeg)

Żółte kartki: Ruzik – Juras, Marszałek.

Widzów 50.

Gminny Klub Sportowy Piomar Tarnów Opolski – Przywory
Rok założenia: 2013
Barwy: zielono – czarne
ul. Osiedle Zakładowe 9
46-050 Tarnów Opolski
Prezes: Dariusz Kochanek
Trener: Marcin Chudala

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 12 listopada 2017

Reporter Sławomir Jakubowski.

„Wyborna” praca sędziów w meczu Polska – Portugalia U-20

W miniony czwartek reprezentacja Polski do lat 20 uległa w Kluczborku reprezentacji Portugalii 1:2. Wydarzenie w Kluczborku było nie lada gratką dla kibiców, a nam miło jest poinformować, że jednym z uczestników tego meczu reprezentującym nasz Opolski Związek Piłki Nożnej był, należący do grupy Top Amator B, sędzia Marcin Kochanek w roli sędziego technicznego.

Nominacja przypadła „z góry” czyli z Kolegium Sędziów PZPN, a Marcin miał okazję współpracować z Czechem Ondřejem Ginzelem. Dawniej profesjonalnym, czeskim piłkarzem mającym na swoim koncie występy w reprezentacjach młodzieżowych czeskiej Republiki, a którego karierę przerwała kontuzja.

Przedmeczowe spotkanie mieliśmy już trzy godziny przed meczem w hotelu w Kluczborku, gdzie Ondřej mieszkał ze swoim „referee liaison officer” czyli oficerem łącznikowym, którym był jego asystent Marek Arys. Następnie udaliśmy się na stadion, gdzie każdy zajął się już wyznaczonymi obowiązkami. – mówi Marcin Kochanek.

Podobało mi się, że przy każdej pomocnej decyzji lub komunikacie, Ondřej dziękował nam mówiąc „wybornie” co po polsku znaczy doskonale. – dodaje. Dla naszego sędziego była to pierwsza taka okazja do współpracy na poziomie międzynarodowym co również jest cennym doświadczeniem i wyróżnieniem ze strony KS PZPN.

Czwartkowy wieczór przyciągnął na stadion w Kluczborku 3 000 kibiców, a samo spotkanie w naszym regionie cieszyło się dużym zainteresowaniem również medialnym. Kluczbork po raz pierwszy ugościł młodzieżową reprezentację naszego kraju. W XXI wieku taką okazję miały również Brzeg i Opole. – Organizacja meczu była bardzo dobra. Przez cały czas mieliśmy kogoś do pomocy w sprawach technicznych, a sam Ondřej był pod wrażeniem ilości kibiców, poziomem organizacji i opieką na stadionie. – podsumowuje Marcin Kochanek.

Zespół sędziowski w tym spotkaniu tworzyli Ondřej Ginzel (Czechy) sędzia główny oraz Marek Arys (Zachodniopomorski ZPN), Adam Karasewicz (Dolnośląski ZPN) sędziowie asystenci i Marcin Kochanek sędzia techniczny.

Przemysław Mielczarek w programie CORE dla asystentów

Zarząd KS OZPN z przyjemnością informuje, że Przemysław Mielczarek został powołany przez PZPN do kolejnej edycji programu CORE dla asystentów.

Zgrupowanie dla uczestników CORE dla asystentów odbywa się we Wrocławiu w dniach 10-12 listopada.

Podczas pobytu sędziowie asystenci zostaną poddani testom sprawnościowym,  teoretycznym i praktycznym  oraz poprowadzą spotkania Centralnej Ligi Juniorów.

W ubiegłym sezonie nasz ZPN reprezentował Krzysztof Glensk.

Przemkowi w zgrupowaniu CORE życzymy powodzenia!

B-klasa od kuchni: LZS Maciowakrze

Maciowakrzański LZS jest jednym z tych klubów piłkarskich Opolszczyzny, w którym najprościej rzecz ujmując, po prostu się „nie przelewa”. Niespełna dziewięć „tysiączków” gminnej dotacji nie starcza na związanie „końca z końcem”, a pytanie o źródła finansowania klubowego deficytu najważniejsza postać w klubie zbywa uśmiechem. – Musimy sobie jakoś radzić tym, co mamy. Gmina Pawłowiczki na cały sport w gminie przeznaczyła w tym roku zaledwie 55 tysięcy, dlatego więcej nie było nawet z czego wyciągnąć. Każdego sponsora przyjmiemy z otwartymi ramionami, ale na razie nikt się taki nie trafił. Byli natomiast tacy, którzy dużo obiecywali i na słowach ich pomoc się skończyła. Liczymy zatem wyłącznie na siebie i może dlatego z tym funkcjonuje nam się spokojniej – tłumaczy Alfons Künzer, prezes miejscowego klubu. Jaki jest więc sposób na zamknięcie roku bilansem „na zero”? – Tym sposobem jest praca własnych rąk i bieganie za wszystkim osobiście – dodaje sternik LZS-u, który klubową rzeczywistość najczęściej ogarnia sam od koszenia trawy począwszy, na wałowaniu ciężkim sprzętem płyty i sypaniu linii skończywszy. – Jak widać prezes „orze jak może”, bo gdy brakuje finansów trzeba szukać innych rozwiązań, by niezbędne rzeczy w klubie były pozałatwiane – wyjaśnia Künzer.

U boku najważniejszego „po Bogu” w tamtejszym „elzetesie” stoją ci, na których w sytuacjach kryzysowych można zawsze polegać. Pan Alfons, który mówi o sobie „maciowakrzanin od urodzenia” jednym tchem wymienia Marcina Piechulka, Gerarda Kudłę, Damiana Mańkę i Jana Marcinka. To dzięki tej piątce niedzielne popołudnia w Maciowakrzu stają się wydarzeniami na miarę „Ligi Mistrzów”, zachowując oczywiście proporcje i biorąc sprawę z lekkim przymrużeniem oka. – Dla naszej wsi B-klasowe mecze to praktycznie jedyna rozrywka. Nic tutaj więcej nie mamy, a to jest nasze i chcemy to zatrzymać na jak najdłuższy czas. Odrywamy na te dwie godzinki nie tylko młodzież, która kopie piłkę, ale ich rodziny, znajomych, sąsiadów. O to w tym wszystkim chodzi, by spotkać się, porozmawiać i pokibicować swoim – mówią miejscowi działacze.

Piłkarski obiekt Maciowakrza być może nikogo na kolana nie powali, ale warunków socjalnych część ligowych rywali już może pozazdrościć. Przyszkolne szatnie z zapleczem sanitarnym służą miejscowym piłkarzom, w zamian uczniowie szkoły mogą korzystać z płyty boiska. Ta być może pozostawia wiele do życzenia, ale da się na niej grać, co udowodnili niedawno miejscowi piłkarze i ich rywale z Zubrzyc. – Szału nie ma – mówi spoglądający na murawę boiska pan Alfons. – Nasze boisko ma spadek około metra jeśli chodzi o różnicę powierzchni gruntu między jedną, a drugą bramką. Wszystko za sprawą jego wydłużenia przed laty, gdy część przyległa do pola ornego nieco „siadła” i tak już zostało. Nie jesteśmy w tej kwestii wyjątkiem, bo u ligowego rywala z Krzyżowic boisko tamtejszego Egiptu ma jeszcze większy odchył. Warunki do gry są jednak takie same dla każdego, więc nie ma się czego obawiać przyjeżdżając do Maciowakrza – usprawiedliwia miejscowe realia prezes. Inna rzecz, że rozgrywki „serie B” to rywalizacja dla ludzi z charakterem. Sama umiejętność gry w piłkę tutaj nie wystarcza, istotnym jest także to, by „bezboleśnie” znosić wszelkie niedogodności jakie nosi ze sobą rywalizacja w najniższej klasie rozgrywkowej.

Na brak treningowego boiska nikt w Maciowakrzu nie narzeka, bo i nie ma takiej potrzeby. Kadra 20 zawodników spotyka się wyłącznie na meczach, a powód jest oczywisty: wyjazdy „za chlebem” miejscowych futbolistów do Niemiec i Austrii. Jedyne co może w tej sytuacji zastanawiać to… rola trenera takiej drużyny. Tę funkcję w Maciowakrzu pełni Rajnold Raubal, który nie odbył z zespołem ani jednych zajęć. – Nie ma co owijać w bawełnę – jestem tu z konieczności, bo przepisy związkowe wymuszają obowiązek posiadania trenera z licencją. Jakie kryteria decydują o tym, że ten czy tamten zagra w wyjściowym składzie? To akurat mamy ustalone, bo jest grupa graczy, którzy prezentują określony poziom i niejako „z urzędu” mają pewne miejsce w podstawowej jedenastce. Skład na następny mecz ustalam zresztą dużo wcześniej, a potem tylko koryguję przed spotkaniem, gdy ktoś z różnych przyczyn nie mógł dotrzeć. Frekwencja może zadowalać, bo bywają spotkania, w których mam do dyspozycji nawet siedemnastu, czy osiemnastu piłkarzy – wyjaśnia kulisy swojej pracy coach LZS-u. Jego klub nową kartę w bogatej historii, która sięga czasów powojennych, pisze od 2003 roku. Wówczas to za stery chwycił Alfons Künzer, zastępując poprzednika w osobie Herberta Walugi. – Łyknąłem bakcyla futbolu i kręcę się przy nim już 14 lat w roli prezesa. Z kronikarskich przekazów wynika, że istniejemy bodaj od 1946 roku i choć mieliśmy małe przerwy w funkcjonowaniu, to od tych kilkunastu lat nieprzerwanie żyjemy piłką – dumnie stwierdza pan prezes.

Sportowo LZS Maciowakrze należy do średniaków grupy opolskiej „B-undesligi” oznaczonej „trzynastką”. Szóste miejsce i górna połówka tabeli za 7 zwycięstw, 4 remisy i porażkę obecnie z pewnością wstydu nie przynosi, a większe ambicje wszyscy w klubie odkładają na potem. – Nawet gdybyśmy piłkarsko wywalczyli awans, nie ma szans byśmy na nasz obiekt dostali licencję na grę w A-klasie. Gramy więc tu, gdzie nasze miejsce a może za jakiś czas temat wyższych celów powróci. Czego życzyłbym sobie i klubowi na przyszłość? Tego, by było przynajmniej tak, jak jest obecnie, czyli dobra atmosfera i chęci chłopaków, by grać w piłkę w barwach Maciowakrza – podsumował Alfons Künzer. I tego tamtejszej społeczności żyjącej sportem, a piłką nożną w szczególności życzymy!

Ludowy Zespół Sportowy Maciowakrze
Rok powstania: 1946
Barwy:
Adres: 47-280 Maciowakrze, ul. Kościuszki 20
Facebook: www.facebook.com/lzsmaciowakrze

Tu także znalazło się kilka interesujących faktów. LZS Maciowakrze dziękujemy za archiwum 🤝

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 11 listopada 2017

Reporter Mirosław Szozda.

Echa meczu U-20 Polska – Portugalia

Świetne piłkarskie widowisko, atmosfera futbolowego święta i doskonała organizacja zawodów, to w telegraficznym skrócie podsumowanie tego, co działo się w 9 listopada na Stadionie Miejskim w Kluczborku. Potwierdzają to tylko wypowiedzi po meczu U-20 Polska – Portugalia.

Piotr Kwaśniewski, obecnie Wigry Suwałki, poprzednio MKS Kluczbork .
– Cieszę się, że wróciłem do Kluczborka, choćby tylko na to jedno spotkanie. Jak usłyszałem, gdzie odbędzie się ten mecz, to za cel postanowiłem sobie w nim wystąpić. Chciałem bardzo zagrać od początku i to mi się udało. Cieszę się, że zagrałem na tym stadionie i przed tą publicznością. Nigdy jednak nie była ona tak liczna. OZPN i Kluczbork naprawdę mega zorganizowali to spotkanie, a dodatkowa trybuna umożliwiła przyjście jeszcze większej liczbie kibiców. Bilety rozeszły się w parę dni, każdy chciał obejrzeć to spotkanie i stadion był wypełniony do ostatniego miejsca. W takiej atmosferze naprawdę fajnie się grało. Dzięki temu było mega widowisko, chociaż końcowy rezultat nie jest satysfakcjonujący. Przed meczem nie musiałem tutaj chodzić i sprawdzać stan murawy, gdyż doskonale jeszcze wszystko pamiętam. Pewnych rzeczy się nie zapomina, więc wiedziałem wszystko o tajnikach tego obiektu, co było mi potrzebne do grania.

Stefan Majewski, były piłkarz reprezentacji Polski, przedstawiciel PZPN.
– Spotkały się dwie reprezentacje, które prezentowały różne style gry. Portugalczycy doskonale wyszkoleni technicznie, lubią grać piłką i widać, że ją kochają. Nasza drużyna na pewno dostawała od rywali, jeśli chodzi o technikę, ale nadrabiała to ambicją, wytrwałością i zaangażowaniem. Mecz był bardzo dobry, z przewagą gości w pierwszej jego części. Natomiast pierwsze 15 minut drugiej połowy było znakomite w wykonaniu naszych piłkarzy. Należy żałować, że w tym okresie nasi reprezentanci zdobyli tylko jedną bramkę, gdyż mieli doskonałe okazje do zdobycia kolejnych. Ponieważ końcówka była ponownie dla Portugalczyków, to uważam, że ich zwycięstwo było zasłużone. Dzisiejsze spotkanie w Kluczborku pokazało, że zainteresowanie meczem w regionie było bardzo duże. Może się wydawać, że 3 tysiące widzów, to nie jest dużo, ale jeżdżę na mecze drużyn młodzieżowych do innych krajów i wiem, że nieczęsto się zdarza, aby te spotkania obserwowało tylu widzów. Goście z pewnością odnieśli dobre wrażenie, wyjadą z pozytywnymi emocjami, a my będziemy mieli przekonanie, że Polska będzie chwalona. Jako Polski Związek Piłki Nożnej polecamy wszystkie obiekty i wszystkie związki wojewódzkie, gdyż są to nasi partnerzy. Jesteśmy zadowoleni, gdy oni ze swoich zadań wywiązują się znakomicie, a tak miało to miejsce w Kluczborku.

Andrzej Juskowiak, były piłkarz reprezentacji Polski.
– Muszę się przyznać, że trochę się spóźniłem na to spotkanie, ale na hymny zdążyłem. Byłem bardzo zaskoczony, że tylu kibiców zebrało się na meczu w Kluczborku. Nie wszystkie mecze reprezentacji młodzieżowych mają taką oprawę i tak liczną widownię. Czuło się atmosferę piłkarskiego święta, widać było, że kibice żyją meczem i dopingują swoich reprezentantów. Naszym zawodnikom dobrze się grało, gdyż to zawsze pomaga, jak kibice ich dopingują i przez całe spotkanie starają wesprzeć się młodych piłkarzy. Polakom niewiele zabrakło do remisu, a na początku drugiej części spotkania byliśmy zespołem lepszym od wywali. Po strzelonej bramce, powinniśmy w tym okresie zadać przeciwnikom decydujący cios. Jednak bardzo duże umiejętności indywidualne Portugalczyków zadecydowały o ich wygranej. Zdobyta przez gości druga bramka odzwierciedlała różnicę, jaka dzieliła obie reprezentacje.

Tomasz Garbowski – prezes OZPN.
– Jestem bardzo zadowolony z organizacji spotkania, z której wzorowo wywiązali się zarówno pracownicy, jak i całe kierownictwo. Wszyscy wykonali dobrą robotę, a powody do zadowolenia dali mi również liczni kibice. Duża pomoc przy organizacji była zarówno ze strony miasta Kluczborka, jak i marszałka województwa, widać że tym spotkaniem żył cały region. Ten mecz pokazał, że potrafimy robić dobre imprezy i czekamy na następne wydarzenia. Goście, którzy przy tej okazji zawitali do Kluczborka byli zadowoleni z tej wizyty. Kameralny stadion, piękna jesienna pogoda, emocje podczas całego spotkania i zaangażowanie w doping przez kibiców. Wszyscy byli zaskoczeni, że mecz reprezentacji U 20 można tak przygotować. Myślę, że Opolszczyzna może gościć również inne drużyny i dlatego czekamy na stadion w Opolu, który da większe możliwości Opolskiemu Związkowi Piłki Nożnej. W Brzegu i Kluczborku możemy organizować mecze międzynarodowe na poziomie 2-3 tysięcy kibiców. A chcemy też organizować takie na poziomie 8-10 tysięcy widzów, gdyż w OZPN-ie mamy ludzi dobrze przygotowanych do organizacji takich imprez i dlatego czekamy na więcej. Te osoby, które przyjechały dzisiaj do Kluczborka na Opolszczyznę mogą powiedzieć – tutaj potrafią organizować dobre wydarzenia piłkarskie.

Reporter Sławomir Jakubowski.

Piłkarskie święto w Kluczborku. Portugalia pokonała Polskę w Elite League U-20

fot. Mirosław Szozda

Wypełnione po brzegi trybuny Stadionu Miejskiego w Kluczborku po raz pierwszy podniosły się w 7 minucie. Dobre podanie w pole karne otrzymał Adam Ryczkowski i kiedy wydawało się, że znajdzie się sam przed Joao Virginią, nie opanował piłki na korzyść dobrze interweniującego Diogo Leite.

180 sekund później kapitalną okazje stworzyli goście. Portugalczycy przeprowadzili ładną akcję na prawej stronie, futbolówka trafiła do Jose Gomesa, który z 6 metrów „ostemplował” naszą poprzeczkę. Na następny strzał zawodów czekaliśmy do 21 minuty. Oddał go z dystansu Jakub Łabojko, lecz przymiarka zawodnika Rakowa Częstochowa poszybowała wysoko nad bramką.

W 27 minucie bardzo silnie z lewego kąta mierzył Filipe, ale Bartłomiej Drągowski był dobrze ustawiony i piłkę odbił. Jak bumerang wróciła ona jednak do gości i tym nasz golkiper był bez szans. Oko w oko stanął z nim Andre Vidigal i płaskim uderzeniem po ziemi wyprowadził następców Ronaldo na prowadzenie.

Najładniejszą akcję biało-czerwonych w tej części gry oglądaliśmy w 32 minucie. Zakończył ją soczystą bombą Przemysław Mystkowski, lecz po rękach Virginii piłka wyszła na róg. Spotkanie zaczęło nabierać rumieńców. Minuta 36 znów należała do Drągowskiego, który kapitalną paradą uchronił nas od straty drugiego gola. Przymiarka Filipe była bardzo silna i precyzyjna, a niektórzy widzieli już piłkę w siatce.

Końcówka pierwszej odsłony należała do Polaków. Podopieczni Dariusza Gęsiora byli częściej w posiadaniu piłki, lecz nie potrafili udokumentować tego bramką „do szatni”, która już po przerwie mogłaby odwrócić losy meczu. Druga odsłona zaczęła się jednak od „wejścia smoka”. Michał Żebrowski potrzebował 60 sekund, aby wyrównać stan zawodów. Jego pierwszy strzał Virginia obronił, ale wobec dobitki, która o mało nie rozerwała bramkowej konstrukcji, był już bezradny.

Momentalnie nieco senny do tej pory kluczborski stadion natychmiast się ożywił. Co ciekawe, najgłośniejsza w dopingu była tzw. „dostawka”, czyli okazyjna trybuna postawiona właśnie z tej strony, gdzie padł gol jokera Żebrowskiego. Taki obrót sprawy dodał spotkaniu jeszcze większej dramaturgii. Przyjezdni w 65 minucie zmarnowali kapitalną okazję do odzyskania prowadzenia. Najpierw Vidigala powstrzymał Dragowski, a to jak przy poprawce spudłował wszędobylski Filipe, pozostawiamy już tylko jego snom.

Drągowski w 69 minucie obronił też kąśliwą próbę Bruno Paza, a obie te sytuacje rozdzieliło kapitalne solo Kamila Pestki. Gracz Cracovii dryblował jak… rasowy Portugalczyk i tylko dzięki czujności Virginii na tablicy świetlnej nadal wyświetlany był remis. Starcie dwudziestolatków ewidentnie rozruszało widownię. Doczekaliśmy się też znanych z występów pierwszej reprezentacji przyśpiewek, oczywiście wszystko intonował niezmordowany tego dnia „sektor extra”.

Na boisku do głosu zaczęli dochodzić ludzie Filipe Ramosa. W 75 minucie Drągowski znów pokazał klasę, wyszedł z bramki i nogami powstrzymał Filipe. Kolejne natarcie gości dało im bramkę na wagę zwycięstwa. Wynik ustalił wprowadzony na zmianę Thiago Dias, znów strzałem po ziemi, przy którym chyba najlepszy zawodnik w szeregach narodowej niewiele mógł uczynić.

Protokół

U-20: Polska – Portugalia 1:2 (0:1)

Bramki: 47′ Michał Żebrakowski – 28′ Andre Vidigal, 77′ Tiago Dias.

Żółte kartki: Kamil Pestka, Piotr Kwaśniewski, Sebastian Chruściel – Rui Pires, Alexandre Pinto, Joao Queiros, Joao Virginia.

Portugalia: Virginia – Pinto, Quiros, Pires, Filipe (85. Neto), Jordao (66. Paz), Gomes (57. Marques), Fernandes, Leite, Sousa, Vidigal (57. Dias).
Rezerwowi: Duarte, Conto, Simones, Silva, Paz, Lameira, Marques, Neto, Dias.

Trener Jose Guilherme.

Polska: Drągowski – Chruściel, Dzięcioł, Kwaśniewski, Jóźwiak, Milewski, Siemaszko (46. Żebrakowski), Ryczkowski (46. Mandrysz), Mystkowski (61. Przybylski), Pestka, Łabojko (77. Ambrosiewicz).
Rezerwowi: Wilk, Poprawa, Ambrosiewicz, Żebrakowski, Mandrysz, Jończy, Przybylski.

Trener Dariusz Gęsior.

Sędzia Ondrej Ginzel (Czechy).

Widzów 3 tys. (komplet).

Fotorelację przygotował dla Was Mirosław Szozda 📷📸

Opublikowany przez Opolski Związek Piłki Nożnej na 10 listopada 2017

Reporter Jacek Nałęcz. fot. Mirosław Szozda.

Komunikat Wydziału Gier z dnia 09.11.2017r. nr 28/J/2017

1. WERYFIKACJA ZAWODÓW
I. ROZGRYWKI SENIORSKIE
Klasa „A”, grupa I:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 12 kolejki, Klasy „A”, grupa I z dnia 05.11.2017 r.: LZS Uszyce – MKS Wołczyn jako walkower 0-3 na korzyść drużyny gości (na boisku 0-3).
Drużyna gospodarzy między 1, a 35 minutą nie posiadała na placu gry wymaganej liczby zawodników o statusie młodzieżowca.

Klasa „B”, grupa VI:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 12 kolejki, Klasy „B”, grupa VI z dnia 05.11.2017 r.: LKS Rzemiosło Dziewkowice – KS II Krasiejów jako walkower 0-3 na korzyść drużyny gości (na boisku 1-3).
W drużynie gospodarzy wystąpił nieuprawiony zawodnik.

Klasa „B”, grupa VII:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 12 kolejki, Klasy „B”, grupa VII z dnia 05.11.2017 r.: LZS Czarni Przylesie Dolne – LZS KS Polonia Przylesie jako walkower 0-3 na korzyść drużyny gości (na boisku 2-0).
W drużynie gospodarzy wystąpił nieuprawiony zawodnik.

Klasa „B”, grupa XI:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 12 kolejki, Klasy „B”, grupa XI z dnia 05.11.2017 r.: LZS Pokrzywnica – LZS Benfica Klisino jako walkower 3-0 na korzyść drużyny gospodarzy.
Drużyna gości nie przyjechała na zawody w wyznaczonym terminie.

II. ROZGRYWKI MŁODZIEŻOWE
KATEGORIA WIEKOWA – MŁODZIKI:
Liga Młodzików, grupa II:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 11 kolejki, Ligi Młodzików, grupa II z dnia 06.11.2017 r.: LZS Orzeł Olszanka – LZS Starowice Dolne jako walkower 3-0 na korzyść drużyny gospodarzy.
Drużyna gości nie przyjechała na zawody w wyznaczonym terminie.

Liga Młodzików, grupa IV:
1) Wydział Gier weryfikuje zawody 11 kolejki, Ligi Młodzików, grupa IV z dnia 06.11.2017 r.: KS Małapanew Ozimek – UKS Spiders II Krapkowice, jako walkower 3-0 na korzyść drużyny gospodarzy.
Drużyna gości nie przyjechała na zawody w wyznaczonym terminie.

2. WYELIMINOWANIE Z ROZGRYWEK
I. ROZGRYWKI SENIORSKIE
Klasa „B”, grupa XI:
1) Wydział Gier informuje, iż drużyna LZS Benfica Klisino występująca w Klasie „B”, grupa XI w dniu 05.11.2017 r. po raz trzeci z własnej winy nie rozegrała wyznaczonego spotkania w bieżącym sezonie.
Z uwagi na powyższe, zgodnie z Regulaminem Rozgrywek OZPN drużyna z Klisina zostaje wyeliminowana z dalszego udziału w rozgrywkach, natomiast dotychczasowe wyniki uzyskane na boisku zostają anulowane.

II. ROZGRYWKI MŁODZIEŻOWE
KATEGORIA WIEKOWA – MŁODZIKI:
Liga Młodzików, grupa IV:
1) Wydział Gier informuje, iż drużyna UKS Spiders II Krapkowice występująca w Lidze Młodzików, grupa IV w dniu 06.11.2017 r. po raz trzeci z własnej winy nie rozegrała wyznaczonego spotkania w bieżącym sezonie.
Z uwagi na powyższe, zgodnie z Regulaminem Rozgrywek OZPN drużyna UKS Spiders II Krapkowice zostaje wyeliminowana z dalszego udziału w rozgrywkach, natomiast dotychczasowe wyniki uzyskane na boisku zostają anulowane.

Skip to content